/181_0001.djvu

			Nr. 16. 


"??ycie?? wychodzi w Krakowie 
w ka??cl?? so??wt??. 
Abonament kwartalny z przes
'??k?? z??r. 
2'60, (4- mk. 50 pl'. = 7 frank??w = fi 
szyling??w = l dolar 50 c. = 5 rubli) 
roczny zlr. 10'40. 
Numer pojedynczy 25 ct. 
Inseraty jeclnorazowe, wiersz 20 ct. na 
stronicy tytlllowej, 15 ct. na ostatniej, 
10 ct. na wewn??trznych. 
Prze(lp??at?? przyjmuje Administracya, 
tudzie?? w s z y S t k i e ksi??garnie i biura 
(lziennik??w w kTaju. 
VV cesarstwie niemieckiem tak??e nrz??(ly 
poczwwe. 
vV '\Vierlniu sk??a(l g????wny w Ksi??garni 
Fr. Bomlego. 


Hedakeya Administracya: 
Krak??w, ul. ??obzowska 27. 


\Vydawca i Redaktor: 
LUD\VIK SZCZEP A
SKI. 


Krak??\v, dnia 16. kwietnia 1898 Lw??w. 
C ...... '-.. 
I ....... 
,. 
 

 
o." .,. 


Rok II. 


.<'. 


",
 


" 
""'''' 
!??,., 
, 


 


Tre???? nru 16. 


()uasi/J/otlo: 1\I??ocla Polska II. 
/za J[o.
zczeksk'lt: "Antysemitnik". 
X. Y. h.: OIJecny stan teatr??w war- 
szawskich. 
Ryszard Dehmel: W??arlea i w??adczyni. 
Filip Risenberf}: Nie wiem dlaczego. - 
B
d?? b??ogos??awiona. 
TOIJ/asz Uzasz/m: '\Vielkanoc nad Duna- 
jem. 
Wlodzimierz PerzY/I,ski: Piosenka. 
St. R. Lew- 


PoJ'tret
)Iacieja Szukiewicza. 


112YC) E" Yygodnil( illust. liter. artysto naul(owJI i spolecJ"Y. 


,..,- 


M??ODA POLSKAl 


II. 


??A gdzie wasz czyn bohaterski??? Z tem 
zapytaniem zwracaj?? si?? do nas ludzie powa??ni 
i sympatyczni. To ju?? nie po??mieciuchy litera- 
ckie, kt??rym w poprzednim fejletonie dali??my 
odpraw?? i ju?? nie ich b??ahe ??wierkania; to m??- 
??owie konsularni, odj??wszy wzrok od trzeciej 
cz????ci dziad??w i kart .-\nhelIego, zatapiaj?? go 
w dusz?? ??m??odych??, szukaj??c w niej greckich 
hymn??w z pod :\Iaratonu, Termopil i z pod 
Salaminy, ??Gdzie mi??dzy wami dusze i pie??ni 
Kordyan??w, .-\nhelIich, Konrad??w, gdzie ogie?? 
??wi??ty aposto????w ??wiat??a i wo??no??ci??? 
A zaraz potem ??amanie ??wiec woskowych 
o posadzk?? i niskim basem wyg??oszone: Ana- 
thema! 
Potrzeba, by??my wpierw mogli si?? broni??. 
Ale ty, co czytasz te s??owa, odpovviedz mi po- 
przednio na to, o co si?? obecnie zapytam. 
Czy?? ty kiedy zawyl z b??lu, czytelniku- 
filistrze ? Zawy?? tak, jak psy wyj??? Czy ty 
wiesz wog??le, co to b??l? - vV\Tvwali ci zeby 
powiadasz. .-\ nie wyrywali - ci nic z duszy? 
Tak brutalnie, po prostu, jak si?? wyrywa z ziemi 
m??ode drzewka i wyrzuca za mur. 
ie? To 
szkoda. 
ie wszystko mo??esz czyta?? i rozu- 
mie??; nie ze wszystkiem zgodzisz si?? ze mn??. 

o, to mo??e chodzile?? krajem przepa??ci, 
od kt??rych w g??owie si?? m??ci? Kamienie obsu- 
waj??. si?? pod stop?? i lec??. w otch??a?? prosto- 
pacH??., z boku ??ciana granitowa odtr??ca ci?? ku 
przepa??ci - idziesz naprz??d zimny z zaci??ni??- 
temi zebami... 
-.:: A znasz ty mo??e uczucie zemsty, co 
??aknie krwi ca??ych narod??w i wzywa ca??!:: wieki 
przed sw??j s??d - a jednak w ca??ej mocy swojej 
jednego li??cia z drzewa str??ci?? nie zdola? I to 
uczucie zw??tpienia, co si?? chwieje jak dziecko 
na gzymsie ko??cio??a - i strach, co chwyta za 
piersi jak zb??j \\' starym lesie. 
- A czy ty czytaj??c jak?? ksi????k?? nie za- 
s??ania??e?? sobie oczu i nie rzuca??e?? ksia??ka 
o ziemi?? - i czy t??. ksi????k?? nie by??a -- Histo
 
rya Polski ?,.. 
Bo je??eli?? nie jest jak morze przeciwnymi 
wichrami szarpane, w??wczas nie pojmiesz 
dlaczego dusza m??odych niespokojn?? jest i bu- 


io. 


rzy si?? - i dlaczego po niej nie je??Ll???? paro- 
\\lee z beczkami ??ledzi, lecz o zgrozo, meduzy 
g????bin wychylaj?? si?? na pO\\'ierzchni??. Bo 
je??li?? nie przeprawi?? si?? nigdy na drugi brzeg 
rzeki czasu, poza trzecia cze???? Dziad??w i rok 
f)3-ci, je??li?? przed 25 ro??
iem. ??ycia nie przeby?? 
wszystkich chor??b swego czasu i swego na- 
rodu, i je??li codzienna tresura ,>racyi stanu??, 
??logiki ??ycia" i tych wszystkich okrutnych ??a- 
ma??c??w, przez jakie przechodzi?? dzi?? musi du- 
sza m??odego Po]aka, - je????i te brutalne d??onie 
fatum nie przetworzy??y ci duszy, - w??wczas 
trudno, aby??my mogli si?? porozumie??. 
Zapytujecie, gdzie jest nasz "czyn bohater- 
ski??? I jakim??e prawem stawiacie m,m to pytanie? 
I k t ?? ?? to pyta nas o to? Czy to nie przed- 
stawiciele tego spolecze??stwa, co wyda??o Tek?? 
sta??czyka i teory?? tr??jlojalno??ci? Czy to nie ci, 
co patrzyli oboj??tnie na to, jak nas wychowy- 
wano w szko??ach bez ??adnego patryotyzmu?! 
nawet bez poczucia odn.;bno??ci narodowej? 
Historyi powszechnej uczyli??my si?? z niemie- 
ckich (t????maczonych) podr??cznik??w, przej??tych 
duchem i ??wiatopogl??dem germa??skim, dzieje 
ojczyste traktowane by??y per non est a wszel- 
kie demonstracye mieli??my jak najsurowiej 
wzbronione. .-\ je:W t??umione uczucie nie mog??c 
otwarcie si?? objawia??, przybra??o form?? taj- 
nych stowarzysze??, kt??re obejmowa??y nawet 
mI odzie?? uniwersyteck??, i trac??c wszelki ostry, 
konspiracyjny charakter, by??y jednak dobr?? 
przej??ciow?? szko???? charakter??w, - to nasi p o 1- 
scy prokuratorzy pa??stwa i nasze polskie s??dy 
karne zalatwi??y si?? z niemi z tak pospieszn?? 
gorliwo??ci??, trapi??c m??odzie?? rewizyami, aresztem 
??ledczym, wyrokami karnymi, wydalaniem z gra- 
nic p
rlstwa i nie rzadko zwichni??ciem ca??ej 
dalszej normalnej karym-y, ??e odt??d poj??cie 
wyst??pno??ci, jakie do tych naiwnych objaw??w 
uczu?? przyczepiono, przenios??o si?? w umys??ach 
m??odzie??y na same uczucia patryotyczne i po- 
cz????o ??[
czy?? w spos??b fatalny dla rozwoju m??o- 
dych charakter??w. 
Kiedy za?? ta sama, poci v\,op??ywem nieszcz?????? 
narodowych wcze??nie spowa??nia??a m??odzie??, 
w??a??nie id??c za g??osem naj szczerszego patryo- 
tyzmu i my??li o niepodleg??o??ci zwr??ci??a si?? do 
polskiego robotnika i chlopa, }ako do j
dynego 
dzi?? ??r??d??a najpot????niejszej energii spo??ecznej'- 
jak??e??cie ,,\Ty przyj??li tych ??zapale??c??w?? czem 
odpowiedzieli??cie na ich ??czyn bohaterski??, na 


ich idee Pos\V1??cenia ducha wielkiej poezyi, 
entuzyazmy? Czem?, 
Czy sympatyczn?? cho??by zreszt?? surow?? 
krytyk??? Czy zu??ytkowaniem tych si?? w spos??b 
produktywny? \Vcale nie, Jedym! form?? waszej 
odpowiedzi byly s??dy karne, obelgi i szykany. 

iech??e zatem ci wszyscy, co w jakikol- 
wiek spos??b do powy??szego dzie??a destukcyi 
moralnej r??ki przy??o??yli, uderz?? si?? w piersi 
\v poczuciu ci????kiej winy, jakiej si?? dopu??cili 
wobec dorastaj??cego pokolenia, i niech pojmi?? 
i zapami??taj[! to jedno, ??e odebra?? m??odemu Po- 
lakowi to gor??ce i cho??by nierozwa??ne uczucie 
patryotyzmu a wzbudzi?? w nim pewien scep- 
tyzm i ch??odn?? oboj??tno???? na nasze sprawy 
publiczne, znaczy to zagubi?? jedn?? dusz??, 
os??abi?? jeden charakter i stworzy?? materya?? na 
przysz??ego karyerowicza albo dekadenta. 
Na: miejsce dawnego prostego i energi- 
cznego uczucia powsta?? patryotyzm rozs??dny, 
etnograficzny, lojalny, platny ratami i roz??o??ony 
na nieskOllczenie d??ugi przeci??g czasu, s??owem 
patryotyzm obludy, polowiczno???? moralna 
w su'mieniu politycznem spo??ecze??stwa, kt??ra, 
jak ka??da po??O\\liczno????, o'slabia energi?? naro- 
dowa i pociaga za soba demoralizacye. I jak- 
kolwIek znar
z??y si?? \
 spo??ecze??stwie grupy 
lu??ne, odosobnione, protestuj??ce w imi?? da- 
wnych czystych idea????w, to jednak ka??dy wi- 
dzia?? to jasno, ??e ca??a racya stanu, rozum, 
??ogika i post??p by??y po stronie ??Iojalnych??. Pod 
tym bowiem wzgl??dem Stanis??aw Tarnowski 
by?? post??powszy od Kraszewskiego i jego 
??Rachunk??w??. 
Stworzono nowe warunki bytu, kt??re nie- 
wiele mia??y wsp??lnego z przesz??o??ci??. Prawie 
ca??a nasza kultura, z kt??r?? si?? codziennie 
obcuje, powsta??a ju?? po rozbiorze: wielka poe- 
zya, Chopin, Grotger :\latejko. Z dziej??w na- 
szych nie wynie??li??my ci??g??o??ci literatury, wie- 
dzy, sztuki, instytucyj, ??ycia wog??le, ani nawet 
tego materyalnego dorobku jak wielkie miasta, 
wielkie bogactwo narodowe; ot tylko troche 
ko??cio????w i mur??w. Co nam jedynie cenneg
 
i istotnego zosta??o, to kultura obyczajowa. 
Natomiast inn?? przesz??o???? starano si?? 
w naszem spo??ecze??stwie obudzi?? na nowo do 
??ycia: przesz??o???? feudaln?? ??cywilizacyi ??aci??- 
skiej??. Rz??d w kraju przeszed?? w r??ce ??histo- 
rycznej warstwy narodu??, mniejsza o to, ??e 
z pewnem ??naci??gni??ciem?? sprzecznej z takim
		

/182_0001.djvu

			li-J2 


stanem rzeczy konstytucyi. Przez kogo (\\"pl)- 
??r6d na...;) jeste??my rz??dzeni, jest to dla nas 
w gruncie rzeczy spnl\\'?? [)boj
tn

, byleby??my 
byli rz

dzeni dobrze; w szlacht<; przesta??i??my 
wierzv??; w mieszczaIbt\\.o jeszcze nie zacze1i, 
Ale \{ie jest d??a nas rzec

! oboj<;tn??, jak ;la 
tych rz??dach wychodzi roz\\'('Jj osobisty i kul- 
turny, slowem indy\\'idua??izm tak jednostek, jak 
naszej narodowo??ci. Tymczasem u nas chciano 
wiedz
 i sztuk
 nasz
! - inne strony ??ycia po- 
mijaj??c - zamienic \V rodzaj komisyi archenlo- 
gicznej i utrzyma?? jej narodowy charakter w kn 
spos??b, ??e cal?? nasz?? pwdukcy
 umys!cm''!, 
o ile oczywi??cie nie byla czysto fachowi!, sta- 
wiano \\' sprzeczno??ci z zachodem i jego no- 
wym wzrostem idei - a nawracane) ku poj
ciom 
i \\'ierzeniom k t<") re onui mia??v swa piekna 
przeszlo???? h;storyczn
b t"> \\'ykon)'\\'a??y" wl;tdz
 
nad dusz

 i by??y w jej wewll
trznej dynamice 
??r??d??em energii i wzrostu - a??e kt(')re dzi?? \\-raz 
z upadkiem ??redniowiecznych stnsunli:r')\\' utraci??y 
panowanie nad umyslami, przesta??y zas??ania?? 
??wiat oczom ludzkim, jak z!ozony panl\\'ar" 
i \\' przewa??nej cz????ci zosta??y zakwestyono- 
wane. Zastrzegamy si
, ??e nie mierzymy war- 
to??ci przekona?? metryk

 i d??a ka??dej zasady 
??ywimy pe??ny szacunek, je??li ona na szczerej 
podstawie oparta, - ale rzecz inna, gdy z pewn)'Ch 
teoryj uczucio\\'ych albo umys??owych buduje 
sie mur chiliski i niska powale, ??ers('>\\" BizaI1tYI1C??\\;, 
Chi??czyk??w albo bJi??szych nam Hiszpan??w, 
kt??rym ich fanmyzm i ciasnota umys??u podciS??y 
si??y rozwojo\\ e i uczyni??y ten ??ywy nar??d od- 
straszajaca ruina. 
Pr"??ct ten m
l dzisiaj u nas sil'r i przewag??, 
bo ma na S\\'(1je us??ugi opini
, dzienniki, kate- 
dry, stypendya, posady - \\,(Jg(')??c ca??y po??ity- 
czny ??stan posiadania.' - ale kog???? lub Cl)?? 
pra\\'dziwie ",ie??kiego wydal on w??n')d nas, koma 
dal tak?? si??
 \\'Z??-llstu, aby Polak \\v??yn

?? na 
wsp{J??czesna dusze i kulture i zaja??nial ??wia- 
t??em ??g\\'iazdy sta??
j<'? Sienki
wicza? :\ie ??ud??my 
si??. l';:ochamy go wszyscy i wszyscy niesiemy 
mu nasze holdy, - a??e dla Jiteratury powsze- 
chnej wi??cej ni?? Sienkiewicz znaczy np. Przy- 
byszewski. 
Ot???? tak poj??ta ??tradycya" i "duch naro- 
dowy?? lamie nas - i my z ni,
 ??amieny si?? od 
miodu. Inne czynniki skladaly si?? na wytworze- 
nie wsp??lczesnej duszy polskiej - tej chcemy 
da?? wyraz w sztuce cho??by w opozycyi do ca- 
??ego starszego pokolenia. Jestto zreszt'1 jedyna 
forma naszej opozycyi. \Vszystkie inne pola po- 
zostawiamy \Vam w spokojnej i intratnej dzier- 
??awie - w sztuce jedynie domagamy sil:? swo- 
body. Niema bowiem prawdziwej, wielkiej sztuki 
bez swobodnego przejawu indywidualno??ci - 
wszelka inna sztuka, t\vorzona dla og????u, jest 
przemyslem artystycznym. Je??li mi??dzy tw{)rc?? 
a spo??ecze??stwem istnieje harmonia, w??wczas 
powstaj?? arcydziela, kt{Jre entuzyaznluj?? caly 
nar??d jedm! wsp??ln?? my??l??, jednem wsp??lnem 
a wiec bohaterskiem uczuci??
m. Ale taka tw??r- 
czo???? nie jest kwesty?? wolnej wo??i, lecz pro- 
duktem epoki, kt??ra si?? powtarza bardzo rzadko. 
Tak jak nie zawsze Grecy mogli ??gromi?? Per- 
s6w?? tak i my nie mo??emy mie?? dzisiaj cza- 
s??w Ksi??stwa \Varszawskiego i bitwy pod Gro- 
chowem. A je??li w tak zwanej ??mlodej?? litera- 
turze spc.tykacie rysy sobie obce i g????wnie pe- 
wien odwr??t od rzeczywisto??ci, od ??ycia spo- 


* ??YCIE * 


??ecznego i idei wspl'J??dzialania, je??li widzicie, ??e 
nie idziemy z \\"ami lub przed \\'ami z >'czynem 
boh:tterskim,( pod pach?? - to zamiast pioru- 
no\\'a?? chciejcie nas i siebie zrozumie??. \\\'J\\'- 
czas sami uderzycie si?? \V piersi: ??serca nasze 
nic s:
 czyste, klamstwo \V nich mieszka, zaja- 
d??o???? stronnict\\', ob??uda, podw??rkowa polityka 
feudalno-lwO\\"sko-\\'iederiska; brak nam \\'ielkiej 
idei i wielkiego po??wi??cenia - nie jeste??my 
godni wielkiej, bohatel skiej poezyi, nie jestef.my 
godni!...?? 
(C. d. n,) ()uasimotlr>. 


Kasi neokollserwaty??ci. 
.J 


II. 


- Klub :. kOlls('I'\Yw na drollze prawnej Ol'g'auiza- 
cyi i zaobycz,v parlamentarl1ych. Hubjektywnie mo??e 
to niekti>rym konserwatystom pachnie "przewrotem", 
ale czemu?? ei panowie, kt??rzy z niemiec wynie??li 
tyle wieazy, nie wynie??li te?? poj???? swoich l)rofeso- 
r??w \Vag'nera, SdllIlollera etc. o tem, co to jest 
Umstll/".z, i nie pami??taj??, ??e tam??e do tendeneyj 
przewrotowych oficyalnie nale??y te?? idea polska? 
P. pi'of. Antoni ti??rski idzie jednak dalej w swo- 
jej taktyce, i wola (Huch spoI. str. 83), ??e w Ga- 
licyi "dzi?? i8
niej?? tylko dwa wielkie obozy: kon- 
serwatywny i socyalistyczny". lTdyby tak by??o 
w J'zeczywisto??ei, by??oby bardzo ??le dla konserwa- 
tyzmu, bo wielkiego obozu pod jego flag?? wcale nie 
widzimy. "Wszak nie nale??y do niego ani ch??op dzi- 
siejszy, ????rlny g'or??czkowych zmian, ani nawet klub 
konserwatywny, pragn??cy bardzo ma??o instytucyj 


Nr. lG. 


wsp6lezesnych nienaruszenif' zachowa??. Naszym re- 
fonnatorOIll idzie jetlnak o ('o?? zupelnie innego. 
Przep:l??daj??c ich wydawllictwa, czytaj??c mowy 
darmo og'l??clali??my si?? za nici?? prze\\"'odni??, za za- 
sad?? filozoficzn??, polityezn??, spo??eczn??, kt??raby ow?? 
g'ar???? ludzi org'anicznif' wi??za??a. Chc?? by?? zwi??z- 
Idem ludzi, "opieraj??cyd: dzialalnuM publiezn?? na 
grnlleie legalno??ci, ma,i:!eych poszano\ranie dla zasad 
religijnych i tradyeyj narodo'wych _l - ale?? m??j 
Bo??e, kto jest na tyle barbarzyile,!, aby nie miee 
"poszanowania" dla zasad religijnych i doln'ych 
tradycyj? To jednak nie jest jeszcze haslem, wi??- 
????cym jednostki w part,ye. Czy panowie ci wycho- 
dz?? z jPdnakowego zalo??enia naukowego, np. z za- 
sady ewolucyoniznm, jak fabianie *) Ale?? w takim 
razie nie odnosiliby si?? tak lIienaukowo do socya- 
lizlllu. Czy wyehodz?? z wspt51neg-o zalo??enia wyzna- 
niowego, jak eentrum lub chrze??eiailsko-soeyalni? 
Alr?? dla relig'ii ????daj?? tylko ,.poszanowania':"! S??-?? 
mo??e zwi:!zani neg'acy?? odno??nie do starych partyj 
i ]JrogT	
			

/183_0001.djvu

			Nr. Hi. 


I 
I 


Czytaj??c wszystko, co wyszlo z pod plOra na- 
szych neukunserwatyst??w, or1nosi si?? pewno????, ??e 
s?? mniej lub wi??cej zakapturzonymi bujownikami 
nieoficyalneg'o zwi??zku agTaryuszIJw. Bojownikami, 
stoj??cymi intelektualnie wy??ej naturalnie, ni?? brada 
ich podolscy, bo nzbrojonymi w ca???? \derlz?? kilku 
semestr??w study??w na uniwersytetach niemieckich 
i kilkudziesi??cin "szlagwort??w" tamtf'jszych agita- 
tor??w. St??d lekki powiew socyalizmu pa??stwowego... 
Zdawa??oby si??, ??e uczeni teoretycy i praktyczni 
politycy socyalni, dzia??aj??cy w Halicyi, nie maj?? 
przed sob?? powa??niejszego zadania nad obmy??lenie 
??rodk??w wyrwania kraju z stanu zacofania gospo- 
darezego przez po(lniesienie produkcyi ekonomicznej 
i stanu handlu. Ca??y charakter wsteczny Kola pol- 
skiegu przebija si?? przecie w jego polityce ekono- 
micznej, kt??ra umiej??c zdobywa?? dobrodziejstwa 
taryfowe i prezenty milionowe dla rolnik??w, nie 
chce czy nie umie pracowae dla rodzimego prze- 
myslu i handlu, jak to czyni?? Czesi i \V ??gTZY. 
Jeste??my te?? dot??d glebae adscripti - a syntez?? 
nasz?? socyaln?? i tre??ci?? wszystkich trud??w powinno 
bye wynmnie si?? z tego stanu pierwotnego. Neo- 
konserwaty??ci za?? we wszystkich wyst??pach tego 
punktu wcale nie poruszaj??, a d?????? wy????cznie do 
utrwalenia naszej struktury agrarnej, na innych 
oczywi??cie podsta\"ach, ni?? dzisiejsze, bo te kom- 
pletnie ju?? spr??chnialy. ,,
eo", kt!Jrzy maj?? pre- 
tensye do obejmowania wi??kszej cz????ci m??odszej 
inteligencyi uniwersyte,
kiej i urz??dniczej, ani razu 
nie zaznaczyli programu przetworzenia typu naszego 
kraju w kierunku przemys??owym, nie oglosili ani 
jednego odczytu, ani jetlneg'o zbioru materya????w, 
ani jednego artykuln *) zasadniczeg'u w sprawie po- 
suni??cia naprz??d naj wa??niejszej ewolucyi kraju, a 
wszystkie ich si??y s?? zahypnotyzowane spraw?? 
agrarn??. Do tego celu d?????? wszystkie publikacye, 
a w nich specyalnie przy??\\"ieca nie ch???? pod??wigni??- 
cia proletaryatu rolnego, nawet nie przemys?? rolny, 
tylku ., ??rednia w??asnu??e ,: i niepudzielne "minimum 
parceli': - owe jedyne ??rodki zaradcze przeciw 
tera??niejszYll niebezpieczeilst \Yom... lJolitycznym. 
Znaczenie h"estyi agrarnej w U'alicyi jest tak 
dominuj??cem, ??e ka??dy praktyczny polityk i eko- 
nomista musi jej stmlya i prac?? po??wi??ci??: ewolucyo- 
nista atoli, kt??ry j?? chce rozwi??za?? tylko zapomoc?? 
sztucznego tworzenia (przy pomocy przymusowych 
??rodk??w z arsena??u socyalizmu pailstwoweg'o) ??redniej 
i najmniejszej w??asno??ci, a nie robi ??adnych usi??o- 
wail dla skierowania istniej??cych sil na pole pro- 
dukcyi przemys??owej i handlowej, daje dow??d, ??e 
wcale nie korzysta z do??wiadczeil zachodu, ??e cho- 
dzi mu nie o szerokie cele ekonomiczne, lecz egoi- 
styczno-polityczne. (Tron o dzialaczy publicznych, 
kt??re wszystkie zjawiska spo??eczne traktuje jedynie 
z punktu ,,,idzenia interesu rulniczego, a ani s??owa, 
ani je(lnego usi??owania nie ma dla wy??szej formy 
produkcyi - t. j. przemyslowej, daje tylko dow??c1, 
??e si?? obawia wynikaj??cego z niej nowego rozk??adu 


*) \V Eudm spol. znajduje si?? wzorowy artykul dra 
Benisa o "sprawach przemys??owych" w sejmie, ale jest 
on przygodny, odosobniony i wcale nie zasadniczej natury. 


* ZYCIE * 


si?? spo??ecznych, tj. przej??cia punktu ci????ko??ci spraw 
publicznych z r??k w??a??cicieli ziem<;kich du liberal- 
nego mieszczailstwa i ra(lykalnego proletaryatu mi
j- 
skiego. Pismo, kt??re ciska zarzut (Rnch .
pol:. 
str. 4), ??e "kraj ma zawiele wieI ki ej p oli ty ki", 
a sallu w ka??dym numerze wyt????a m??zg, by uczy?? 
rozumu wielkich naszych polityk??w, a ani razu nie 
pr'Jbowa??o sformu??owae post??powego progTamu g'ospo- 
darczego, daje dow??c1, ??e tylko polityk?? - i to 
bardzo praktyczn??! - ma na oku... 
Jak ta polityka jest praktyczn?? ze stanowiska 
politykuj??cych, mamy najlepszy dow??d w rozpatry- 
waniu sposob??w traktowania przez nich interes??w 
klasy pracuj??cej, Powt??rzy??em powy??ej has??o by??eg'o 
ministra skarbu o obowi??zkach posiadania. J estto 
moment ety,'zny, moment, z dziedziny, na kt??rej 
nasi konserwaty??ci obracaj?? si?? z najwi??ksz?? lubo- 
??ci??, wszak na moralnoM maj?? przywilej. Podnie- 
sienie klasy robotniczej jest atoli tak??e dezyderatem 
ekonomicznym, gdy?? - jak pi??knie f::)ozirde Praxis 
m??wi - na targu ??wiatowym zwyci????aj?? narody, 
kt??rych robotnik ma najwy??sz?? stop?? ??yciow??, a 
??wiat??y, wyrafinowailszy robotnik jest (loskona??ym 
odbiorc?? produkt??w rodzimego rolnictwa i przemys??u. 
O korzy??ciach politycznyeh rozumuej polityki so- 
cyalnej jest tak??e przekonany ka??dy, komu chodzi 
nie o ??amanie form walki klas "??elazn?? r??k:!", co 
jest niemo??liwem wobec elementarnego ich biegu 
i co jako system ju?? na ca??ym ??wiecie zbankruto- 
wa??o, lecz o ??agodzenie subjektywnych jej objaw??w. 
Je??eli m??odzi konserwaty??ci maj?? uprawnienie 
i wdzi??czne zadanie, le??y ono wla??nie w zastosowa- 
niu do naszego po??o??enia do??wiadczeil zachodnio- 
europejskich, zrobionych na polu t. zw. ochrony 
prawnej klas prar.uj??cych. .lestto minimum, kt??rf'g'o 
trzeba ????da?? orl europejskiego socyalpolityka, mi- 
nimum, ktlJre robotnikoll w postaci skr??cenia czasu 
pracy, prawa koalicyi, ubezpieczeil i t. d. przyznali 
ju?? wsz??dzie najkonserwatywniejsi politycy, z wy- 
j??tkiem tylko Rrtubritter??w w rotlzaju Stumma. 
Naklada ono na klasy posiadaj??ce pewne obowi:!zki, 
ale tym najmniej ehyba powinm si?? sprzeciwia?? wro- 
g'owie liberalizmu. Tymczasem w tej sprawie stoj?? 
nasi neokonserwaty??ci na stanowisku najbartlziej 
doktrynerskiego liberalizmu i nie wiadomo, co ich 
odr????nia od brutalno??ci i soIJkostwa takiego Stumrna. 
Landgr??f, wenIe hart! wo??aj??, atakuj?? najg'wal- 
tO\miej wszystkie partye radykalne, praeuj??ce dla 
dobra robotnik??w, a co ofiarowuj?? od siebie? Zasa- 
dniczo nie wypowiadaj?? si?? oczywi??cie w tej kwestyi 
tak??e - na syntez?? ieh nie sta?? j praktycznie zaj- 
muj?? si?? tylko losem klasy posiadaj??cej agrarnej, 
kt??rej ofiarowuj?? parcelacy??, reform?? IJrawa spadko- 
wego, kredyt, nawet szkolne kasy oszcz??dno??ci, a 
(lla prze'wa??nej cz????ci naszej ludno??ci - (lla bez- 
rolnego proletaryatu miejskiego i wiejskiego? \V tej 
mierze wypowiec1zieli si?? tylko w jednym powa??niej- 
szym artykule (R-ltch spal:. nr. 5, "ProgTam kato- 
lickich stowarzyszeil robotniczych"). \Vi??c jako 
klasyczni agraryusze odrzucaj?? przede'\\'oSzystkiem 
????dania ogroniczeil dla pracy kobiet i (1zieci "w rol- 
nictwie, tu bowiem stosunki przedstawiaj?? si?? zu- 
pe??nie inaczej", ni?? w przemy??le. Co do ????dania 


183 


rozszerzenia sieci ubezpieezeil robotnik??w przynaj - 
mniej do tych granie, co w 
iemcze('h, s?? zdania, 
??e "przymusowe nbezpieczenie na wypadek staro??ci 
jest... postulatem drng'orz??(lnym"; a w rezult.acie 
ostrzega ??w artyku?? przed zbytniem rozszerzeniem 
ustawodawstwa robotniczego - 1l0tYWUj??c to w spo- 
s??b wprost nies??yehany, w spos??b, kt??rego nawet 
nie wa??ylby si?? u??ye Stumm: "D o s k o n a?? o???? an- 
g'ielskiego robotnika -- pisze Rnch spol;. na str. 
102-pozostaje w ??cis??ym zwi??zku ze straszne mi 
cierpieniami, kt??re wywo??a?? przewr??t fabryczny 
w przemy??le tkackim z ko??cell 18 w. Zachodzi 
pytanie, czy jako???? naszeg'o robotnika nie 
ucierpia??aby na przedwczesnej ochronie. 
Istnieje zatem IJewna SIJrZeczno???? mi??(1zy ustawo- 
dawstwem (Jchr(Jnnem wobec l'obotnikow a telHlency?? 
poparcia przellys??u krajowego....: - sprzeczno????, 
kt??ra w konsekwencyi da si?? wyr??wna?? chyba przez 
przymusowe przeprowadzenie naszych robotnik??w 
przez piek??o owych angielskich" strasznych cierpie??" , 
aby zyska?? w ten spos??b wyborow?? "jakuM " lmlzi. 
Cyniczniejszego zastosowania teoryi ??le zrozumianego 
Darwina nig(ly nie s??yszeli??my. 
Te ilJustracye chyba wystarcz??. "Mo??na bye 
dalekim od ????dail post??powych ang"ielskich fabian??w, 
wychodz??c z za??o??enia, ??e nasze spoleczeilstwo do 
nich jeszcze "nie dojrzalo" j ????llanh. grupy z "So- 
ziale Praxis" uwa??aliby??my za minimum postulat??w 
dobrze zrozumianej polityki gospodarczej i socyal- 
nej: jednakowo?? nawet nie solidaryzuj??c si?? z niemi 
trzeba powiedzie??, ??e ????dania naszych najm??od- 
szych reformator??w konserwatywno-socyalnych. wste- 
czne w celn, a brutalne w ??rodkach, stoj?? wprost 
poni??ej "wsp??lczesnego poziomn intelig:eIltnej Europy. 
To samo wstecznictwo w celu, a brutalno???? 
w ??rodkach i to na tle bardzo ma??ego talentu - 
lub jego antytezy - 1.Ilajdziemy te?? w pracy czysto 
poli tyczn ej naszych "neo". ..Y. 


Nie wielI'}, dlaczego - 



ie wiem dlaczego, gdy w to niebo patrz??, 
Smutek zeil wionie w m?? dusz?? - 
Cho?? z??oto skrzy si?? i purpura z niego, 
Serce nip.znane szarpi:! katusze; 

ie wiem, dlaczego 


:Nie wiem dlaczego, gdy zmrok ziemi?? cich?? 
\V fiolkowo sine z ametystu szaty 
Stroi, jak dziewcz?? na przyj??eie lulJego, 
Tu w g????bi t??sknot rozkwitaj?? kwiaty - 
Xie wiem, dlaezeg'u - 



ie wiem, (llaczego, g'dy noe Moil ??agodn?? 
.J ak matka dziecku kladzie na skroil moj ??, 
Czar aksamitnej (l??oni ??alu mego 

i pie??ni s??owa smutk??w mych nie koj?? - 
:Nie wiem, dlaczego - - 


Filip E'isenbuy. 


J. K. HUYSMANNS. 


DY-LE
.A.T_ 


(Doko??ozenie). 


\ 
,li 


- Je??eli pan jest bez ??ito??ci dla Zofii, 
kt??ra si?? zabijala, piel??gnuj??c pa??skiego wnu- 
ka - m??wi??a zcicha, tonem blagalnym, - to 
niech pan pozwoli przynajmniej przem??\\ i?? do 
pa??skiej sprawiedliwo??ci. Uwaia pan Zofi?? za 
slu????c??, wi??c niech pan pomy??li, ??e przez ca??y 
czas, co by??a u pana Juliana, nie brala ??adnych 
zas??ug. Prosz?? wi??c zap??aci?? jej za cal?? s??u??b??, 
??eby cho?? mog??a odby?? pol??g i odda?? dziecko 
na mamki. 
Notaryusz vvstrz??sn???? si??, a potem ironiczny 
u??miech skrzy\vi?? mu usta. 
- ??askawa pani - rzek?? z ceremonialnym 
uk??onem, - ??aluj?? mocno, ??e nie mog?? zado- 
woli?? ????dania, jakie mi pani stav\'ia, a to z po- 
wod??w bardzo prostych: oto nikt nie uwierzy, 
??e slu????ca pozostawalaby u kogo??, coby jej nie 
placi!. Poniewa?? panna nie opu??cila miejsca, 
przez to samo da??a dow??d, ??e pobiera??a regu- 
larnie nale??n?? jej zaplat??. Dodam jeszcze, ??e 


niema zwyczaju bra?? pokwitowania od s??u????- 
cych, brak wi??c kwit??w nie znaczy, ??e panna 
jest wierzycielk?? na sukcesyi po Julianie. vVra- 
cam wi??c jeszcze raz, ale ju?? ostatni do mojej 
propozycyi: niech panna Zofia zakor1czy spra- 
w??, podpisuj??c -- wbrew zasadzie, o kt??rej m??- 
wilem - pokwitowanie. \V zamian wyplac?? 
sum??, do kt??rej ch??tnie jej przyznaj?? prawo, 
- Ale?? to nikczemno????, pod??o????, zlodziej- 
stwo! - krzyczala w uniesieniu pani Cham- 
pagne. 
Le Ponsmt wykr??ci?? si?? na pi??cie, nie ra- 
cz??c navvet odpowiedzie?? na obelgi. 
- A wy, idicie do dyab??a! - zawolal do 
robotnik??w, staraj??cych si?? wy??udzi?? jeszcze 
jedn?? butelk?? wina, Poczem wszed?? do mie- 
szkania, brwi zmarszczy??, r??ce w ty?? za??o??y!. 
:\liotal nim glu ch Y gniew. \Vdarcie si?? kupcowej 
w spraw??, do kt??rej, podlug niego, nie mia??a 
??adllej racyi wtr??ca?? swego nosa, utwierdzi??o 
go ostatecznie w postanowieniu. Nagli??a go 
jeszcze ch???? copr??dszego opuszczenia Pary??a, 
kt??ry od wczoraj obrzyd?? mu do reszty. A przy- 
tem zaci???? si??, ??e nie przekroczy sumy pi????- 
dziesi??ciu frank??w, jak?? oznaczy?? jako maksi- 
mum Lambois'owi. Wzi???? sobie za punkt honoru 


urzeczywistni?? swoje przewidywania, okaza?? 
jeszcze raz, ??e jest cz??owiekiem akuratnym, gdy 
ch??dzi o interesy. Oszcz<,;dno???? ta zdawala mu 
si?? s??usznem wynagrodzeniem za marnotrawstwo 
wczorajsze. Niech sobie kobiety s??dz??, jak chc??! 
Wreszcie doprov"V'adzili go do ostateczno??ci ??ap- 
czywi tragarze: ka??dy chcia?? mu zajrze?? do 
kieszeni. Zato nikt nic nie dostanie. 
Pobudki te gromadzily si?? w jego my??li 
i wzmacnia??y wzajemnie, czyni??c bezowocnemi 
b??agania i w??ciek??o???? pani Champagne. Wi??c 
te?? skoro Le Ponsart wr??cil do pokoju, straci??a 
wszelk?? miar?? i, nie s??dz??c, ??eby ju?? gorzej 
mo??na popsu?? spraw??, uciek??a si?? do pogr????ek. 
- Tak, panie, tak - zawo??a??a, ??wiszcz??c 
przez z??by - sama p??jd?? do pa??skiego miasta, 
p??jd??, cho??bym mia??a i???? pieszo i rozkrzycz?? 
wszystko, rozumiesz pan! Przynios?? panu dzie- 
ciaka, powiem wszystkim, ??e nie mia??e?? pan 
nawet serca, aby da?? dziecku przyj???? na ??wiat.., 
- T a, ta, ta ! - przerwa?? notaryusz, otwie- 
raj??c pugilares, bo ju?? i to przewidzia!. - Oto 
pozew komisarza policyi, kt??ry wzywa panienk?? 
do siebie. Jeszcze s????wko, a zrobi?? u??ytek 
z tego papieru i zapewniam, ??e panienka ani 
pi??nie, je??eli si?? ruszy z Pary??a. Co si?? tyczy'
		

/184_0001.djvu

			1:-;4 


f) atrydyzm 


meralne
?? u nas. 


f.Ciyg dalszJ). 


Podobnych faktl'J\v i htkciktJ\v mo??naby 
przytoczy?? t}'si

ce i to naturalnie nietylko z \Var- 
szawy je czerpi??c. - Ten patryotyzm ma??o- 
stkowy obowi??zuje przedewszystkiem do bez- 
krytycznych zachwyt??\\' dla \\'szystkiego co 
??nasze<" a z\\'??aszcza, co za specyalnie ??naSZE:?? 
uznanem zosta??o. PO\viedzie??, ??e np. Fredro nie 
jest co najmniej rL)\\:ny 
lolierov\'i, - ??e ze 
wsp????czesnych np. Ba??ucki - taki bardzo swoj- 
ski komedyopisarz - nie przewy??sza wszystkich 
zagranicznych, - twierdzi??, ??e nasza wsp????- 
czesna literatura lub sztuka nic zasluguje na 
poklask ca??ej Europy, ??e s?? na ??wiecie talenty 
du??o wi??ksze ni?? talent Sienkiewicza - by??by 
to grzech przeciw \vlasnemu narodowi - kto 
wie? - mo??e nawet kalanie swego gniazda. 
Z drugiej strony nic przeszkadza nam to 
bynajmniej w zabijaniu ??naszych?? talent??w, 
jef-izczl: pi??tnem nietykalno??ci nienaznaczonych, 
nie przeszkadza m:m \V \\'strzemi????liwem oce- 
nianiu tych artystLJW, kt??rzy jeszcze marki za- 
granicznych sukces??w nie maj??, nie sldania 
bynajmniej do popierania \\"??asnej literatury 
i sztuki w spos??b prawdziwie dobroczynny 
i skuteczny. Brak wyrobionego smaku i samo- 
dzielnego s??du, a tak??e mi??szanie r????nych po- 
litycznych i pseudo-patryotycznych teoryj tam, 
gdzie one naj mniejszego nic powinny mie?? za- 
stosowania, sprawia, ??e istniej
t u nas, albo 
tylko niebotyczne wielko??ci - a??bo takie po- 
chyle drzewa, na kt??re wszystkie kozy skacz??. 
Z tej samej p??ytko??ci i niekonsekwencyi 
p??ynie te??, ??e wie??e ch??tniej przyjmujemy z za- 
granicy najg/upsze mody, ni?? najcenniejsze cy- 
wilizacyjne nabytki, ??e wie/e wi??cej nam zale??y 
na tem, ??eby po francusku m??vvi?? nadsekwar":1- 
skim akcentem, po angie??sku r??wnic nicwyra??nie 
jak pierwszy lepszy policyant londyr":1ski, ni?? 
aby pozna?? to, co w tych j??zykach najznako- 
mitszego drukowano, wreszcie, ??e poddJ??ujemy 
nie na to, aby si?? kszta??ci??, lecz na to, ??eby 
si?? gapi??. \V tych warunkach nic dziwnego, 
??e nasz swojski uwies z Pary??a najcz????ciej nie 
pod postaci?? ry??u, a/e w formie plewy powraca. 
Tam jednak, gdzie o obron?? naszych isto- 
tnych naroduwych interes??w chodzi, tam gdzie 
zaznaczanie swej odr??bno??ci i samoistno??ci by- 
??oby najbardziej na miejscu, jeste??my tch??rzliwi, 
wyl??knieni, nie??miali, prawie zawstydzeni wla- 
sn?? malo??ci??, cho?? pomi??dzy sob?? z obowi??zku 
uwa??a?? si?? musimy za jaki?? r??d Tytan??w. 
W naszym j??zyku politycznym i dyploma- 
tycznym istnieje mn??stwo przyj??tych om??wier":1 
dla okre????enia wyraz??w Polak i Pobka. Ten 
sam p. J(o??cielski, kt??ry przez patryotyzm ka??e 
za marynark??
 g??osowa??, genialnym swym po- 
mys??em stworzy?? ??po polsku m??wi??cego Pru- 
saka<' - ??wietnie dobrane wyra??enie ze wzgl??du 


* ??YCIE * 


na niemieckie nerwy. Tu w Galicvi dzieci ucza 
si?? >.,historyi kraju 'rodzinnego??, '??eby si?? cza: 
sem z program??w szkolnych dyplomacya euro- 
pejska nie dowiedzia??a, ??e tym krajem jest 
Polska. \Ve \\'szvstkich naszych skargach na 
ucisk, na wynm:
lI.iawianie, na tysi??ce dozna- 
wanych prze??ladovval1 brzmi jako podstawa 
protestu, powolywanie si?? wobec rz??d??w za- 
borczych na nasz?? niewinno????, nasz?? lojalno????, 
na to wreszcie, ??e dzi?? - jako ??ywo - ??aden 
Polak o niepod??eg??o??ci kraju nie marzy i ma- 
rzy?? nie b??dzie. Tam gdzie nam ??le, zaklinamy 
si?? na wszystkie ??wi??to??ci, ??e jako wierni pod- 
dani na lepszy los zas??ugujemy, gdzie nam 
lepiej, powtarzamy do znudzenia, ??e jeste??my 
nie ??poddani??, ale raz na za\	
			

/185_0001.djvu

			Nr. Hi. 


rodowej - popuszcza najzupelniej cugli. Trudno 
w siebie wm??wi??, ??e jeste??my najucze??si, zbyt 
wiele nam do tego braknie; nasza literatura 
i sztuka - cho?? naturalnie wysoko je stawiamy- 
nie zamyka jeszcze \V sobie ca??ej pot??gi tw??r- 
czej ludzko??ci, ale nasz?? cnot?? mo??emy relda- 
mO\va?? bez miary, gdy?? przeprowadzenie po- 
r??wna?? jest tu znacznie trudniejsze. Jeste??my 
we wlasnem przekonaniu czy??ci jak ??nieg, nie- 
winni jak niemowl??ta i z \\'ielk?? satysfakcy?? 
zaznaczamy przy okazyi ka??dego zagranicznego 
skandalu, ??e ??u n as?? takie rzeczy nigdy si?? 
nie zdarzaj?? i zdarzy?? nie mog??. Oburzenia na 
zgni??y zachlJd s?? n"??r??d nas tak modne - jak 
w Rosyi. Starannie zwo??ujemy literatur?? euro- 
pejsk??, ??eby si?? z niej ??nasze spolecze??- 
s two?? nie dO\\'iedzia??o, jakich zbyt dra??liwych 
i drastycznych rzeczy, gdy??, jak wiadomo, na- 
sze spoleczer1stwo jest skromne jak pensyo- 
narka, wierzy w bociany i nie rozumie wcale, 
do czegoby si?? magIo odnosi?? sz??ste przyka- 
zanie. 
ie wvnika stad, aby u nas nie miano 
czyta?? skand;licznych ksi??iek lub wys??a\\"ia?? 
bardzo pikantnych operetek, ale oficyalnie obu- 
rzamy si?? zawsze na wszystko co poza sfer?? 
poj???? szesnastoletnich panien wychodzi. Tak?? 
tylko ??iteratur?? pochwala?? i uznawa?? mo??emy, 
kt??ra - jak og??oszono w konkursie KnJ"yent 
Codziennetlo - ??mo??e sie zna??e???? na stole w ka- 
??dym dOl
lll??. Reszt?? wprawdzie czyta?? mo??na, 
ale nale??y si?? okropnie gorszy??. Je??li kt??ry 
z naszych autor??w w swej powie??ci przedstawi 
wypadki, kt??rych do na??ladowania po??eca?? nie 
mo??na, to zaraz spotka si?? z zarzutem, ??e 
si?? wzoruje na Jiteraturze zagranicznej, ??e 
wprowadza do pi??miennictwa obce d??a niego 
pr??dy i t. p, 


(D. n.l. 


lm Jloszcze??.sko. 


B??d?? b??ogos??a\viona! 


Ty szcz????cia dajesz mi ??wietlan?? jasno????;, 
lVIilo??ci jutrzni?? Ty r????owo z??ot?? 
Rozpalasz w sercu mem swych ??cz spojrzeniem, 
Roskoszy ??ary niecisz w g????biach lona - 
B??d?? blogos??awiona! 


Przej; Ciebie p??ynie strumieil pi??kua boski, 
\IV mej duszy czar??, przez Ciebie blask s??o??ca 
Promienny taki, a miesi??czna ??wiat??oM 
Jak z t??sknot srebrnych paj??cza opona - 
B??d?? b??ogos??awiona! 


Jeste??, j ak cisza ??wi??teczna wieczoru 
\V chwili upoje?? i przeczystych milczeiI, 
Gdy (lr????cem skrzyd??em roskosz ziemi?? tuli 
A ??wiat??o t??skne na za??wiatach kona - 
B??d?? b??ogos??awiona! 


Filip Eisenberg. 


* ??YCIE * 


o S KAR W I L D E. 


"J,Pani Dauriatte nie chcia??a z pocz??tku 
wierzy??. My??la??a, ??e nieszcz????liwe wyp??dze- 
nie przez pana Ponsarta z\varzy??o jej krew, 
wi??c posz??a do zio??arza po kwiat bzowy, aby 
go zaparzy?? i da?? Zofii do w??chania par??, 
kt??ra zdejmuj?? \\'od?? z g??owy. Ale bole??ci 
by??y na wn??trzu i cierpia??a tak, ??e krzycza??a 
w niebog??osy. Zl??k??am si?? i polecia??am na 
ulic?? des Cannettes do akuszerki i 
prowa- 
dzi??am j??, a ona powiedzia??a, ??e to poronie- 


nie. Pyta??a si??, czy ona upad??a, albo czy mo- 
??e pila absynt; powiedzia??am, ??e nie, ale ??e 
mia??a wielkie zmartwienie... 


-- Jaki?? koniec? przepu????my t?? gadanin??, - 
zawola?? Lambois zniecierpliwiony. 
-- i\ie sko??czymy przed nadej??ciem go??ci, 
a przecie?? nie b??dziemy im o tem m??wili. 
Le Pon:;art opu??ci?? ca???? stronic?? i zacz???? 
znowu: 


"I tak umar??a, a dziecko ma si?? nie lepiej. 
Ano, wi??c zastawi??am m??j du??y krzy??yk z szyi 
i moje kolczyki i zap??aci??am aptek?? i aku- 
szerk??, ale nie mam ju?? pieni??dzy i pani 
Dmlriatte tak??e, bo ona nigdy nie ma pie- 
ni??dzy. B??agam wi??c pana na kolanach, m??j 
z??oty panie, nie opuszczaj mnie, blagam pana, 
aby jej nie wrzucili do wsp??lnego do??a, jak 
psa. Pan Julian, kt??ry j?? tak kocha??, p??aka??- 
by, gdyby wiedzial, ??e ona taka nieszcz??- 
??liwa. Blagam pana, aby j?? pochowa?? po 
ludzku. 
Licz??c na szlachetno???? pana... 
--- Dobrze, et caetera... - przerwa?? nota- 
ryusz, 
 a podpisane: wdowa Champagne. 
Lambois i Le Ponsart spojrzeli po sobie.,
		

/186_0001.djvu

			lt)G 


ma????onek ??pieszy z namiotu do namiotu. :\lo??e 
dostrzedz jego jasne w??osy i s??yszy, lub zdaje 
si?? jej, ??e s??yszy, ten czysty zimny glos. \\- dolc 
na podw??rcu, syn Pryama zapina sw??j pancerz. 
Bia??e ramiona Andromachy okalaj,! jego szyj??, 
K??adzie sw??j szyszak na ziemi, by dziecko 
siS nie zl??k??o. Za haftowanemi kotarami swego 
namiotu siedzi Achilles \;v stroju skropionym 
wonno??ciami, podczas kiedy druh jego serde- 
czny ob??eka si?? do walki. Pan l\'lyrmidon??w 
wydobywa z dziwnic wyrzynanej skrzynki, kt??r?? 
mu matka Thetyda na okr??t, t?? mistyczn?? czar??, 
kt??rej nigdy nie dotkn????y ludzli:ie wargi; czy??ci 
j,! siark?? i zmywa ch??odn?? wod??; obmywszy 
r??ce, nape??nia czarnym winem jej b??ysz??ce wn??- 
trze. vVy??ewa na ziemie gesta krevv wina ku 
czci Tego. kt(Jrego czcili" w DOdonie bosonodzy 
prorocy i modli si?? do Niego i, nie wie, ??e mo- 
dli sie napr????no, Nie wie ??e przez rece dw??ch 
Troja;lskich rycerzy: syn
 Panthous'
, Euforba 
i Pryamida, Patrok??es o lwiem sercu, ten towa- 
rzysz nad towarzysze, musi spotka?? swe prze- 
znaczenie. Czy to s?? widma? Bohaterowie ze 
mg??y? Cienie w pie??ni? Kie: oni ??yj??, Czyn! 
Co jest czyn? Umiera on w chwi??i swej dziel- 
no??ci. ??\viat stworzonym jest przez ??piewaka 
dla marzyciela. 
E??	
			

/187_0001.djvu

			Nr. 1/i. 


\ViedeIlska Secesya. 


III. 
Od urz??dzenia wystawy - do pouczenia. pu- 
bliczno??ci, to bardzo daleka droga. Niepomaga tutaj 
oryginalno???? my??li i wykonania, niepomaga nazwisko 
znane lub .Jadnie brzmi??ce, niepomaga agitacya. 
Publiczno????, mordowana tyle a tyle lat n??dznemi, 
najn??dzniejszemi pod wzgl??dem znajomo??ci rzeczy 
krytykami w pismach nietylko codziennych, ale na- 
wet w tak zwanych "fachowych", jest podobn?? do 
stada baran??w, patrz??cych ciekawie na inne ceg.Jy 
w nowej owczami. S??ycha?? tf'?? ci??gle na wYEtawie 
beczenie w najr????norodniejszych tonach, a najg'??o- 
??niej becz?? ci, co niby "robi??" znawc??w i pouczaj?? 
otaczaj??cych. I s??uchae teg'o trzeba chc??c niechc??c, 
bo to jest pod??ug 
Iaryana Zdziechowskiego "Sp??r 
o pi??kno", Och! och! och! Pan lIIaryan Zdziechow- 
ski i jego wywody o pi??knie! \\T??a??nie takie wywody 
i takie niezrozumiale l)rzytaczane przyklady z Ru- 
skina, Secretana, Ernesta Rello i To??stoja oba??amu- 
caj?? publiczno???? do reszty, mieszaj??c jej r????ne po- 
j??cia, przez r????nych .Jopatk?? do !!????wki wsadzane. 
P, lIIaryan Zdziechowski gwa??tem ????da ,.duszy" od 
modernist??w? A czem??e jest wog??le modernistyczne 
poj??cie sztuki, je??eli nie zwrotem z szematu i ??ykGw- 
stwa do czucia, odczuwania i przedstawiania pla- 
stycznego tej duszy, kt??ra zawarta jest w ka??dej 
indywidualnie my??l??cej jednostce? No, ale na to, 
trzelJa by?? my??l??c?? i indywidualn?? jednostk??. Hde 
kum, hde korowaj! Wol?? szuka?? tej duszy w tym 
przekl??tym moderni??cie belgijskim, kt??ry nie tylko 
rze??bi, ale i maluje, a nazywa si?? lIIeunier Con- 
s ta n t in. Secesyoni??ci oddali mu osobny pok??j i lw- 
norowem miejscem zaszczycono artyst??, kt??ry w ma- 
??ych figurkach bronzow:ych potrafi?? nam pokazae 
"dusz?? ludu", dusz?? niewolnik??w, pracuj??cych dzieil 
i noc bez wyteImienia i bez nadziei lepszej przy- 
sz??o??ci, dusz?? m??czpnnik??w, dla kt??rych, kto wie, 
czy nie przyjemniejsz??by by??a ??mier?? nag??a L.. 
JliIeunier, to wielki "socyalista", ale nie w redakcyi 
Arbeitm' Zeitnng, tylko w -wielkim ??wiecie przepy- 
sznej sztuki, kt??ra ma obowi??zek rozweselania fili- 
str??w, owych w1ihler??w-wyborc??w, co to najad??szy 
si?? i napiwszy, id?? z ??aski do urny odda?? g??os sw??j 
za swoim! Taki wyborca i obywatel ucieka od sztuki 
J'iIeuniera, bo mu ona pokazuje odwrotn?? stron?? me- 
dalu, to znaczy teg'o m??czennika pracuj??cego na jego 
filisterstwo i kupowanie tej "rozweselaj??cej" sztuki. 
\V pokoju J'i[euniera nic jak n??dza i praca n??dzarzy. 
Ale podana ona jest w owej wielkiej, szlachetnej 
formie antyku i podniesiona do klasycznej tragedyi 
??yciowej. Kilkana??cie statuetek robotnik??w w kopalni 
w??gla, ka??dy przy prac.y ci????kiej, beznadziejnej. 
Szereg tych postaci ko??czy koil, raczej schudzona 
i r??wnie?? spracowana szkapa, ??yj??ca pod ziemi??, 
o??lep??a na widok promienia sloilca. Ta szkapa - 
to szereg' pie??ni Oktawa lIIirbeau. A na ??cianach 
widzimy pastelem malowane kopalnie, pejza??e i cha- 
??upy tych, co pod ziemi?? pracuj?? -- kt??rzy zapewne 
nie maj?? duszy, tak jak jej nie maj?? wszyscy "mo- 


* ZYCIE * 


derni??ci". A my, najmlodsi, nie mamy nawet l)oj??cia 
o tem, co to jest dusza \\" sztuce i dopiero pan 
Maryan Zdziechowski nas o tem pouczy. Tymcza- 
sem widz?? przed sob?? ouraz znowu takiego bezdu- 
sznego Laermans'a, kt??ry nam pokazuje tlum strej- 
kuj??cych robotnik??w. Patrzymy na nich jak id??, 
biegn?? i pchaj?? si?? naprz??d na wz??r strumienia na 
brzegi wylewaj??cego swoje wody. Uluwa przy g'??o- 
wie, pier?? przy piersi, starzy, m??odzi, m????czy??ni 
i kobiety i dzieci wszyscy razem czyni?? wra??enie 
brukowanej g??owami ludzkiemi ulicy. Biedacy! \VIa- 
??nie po tym bruku chodzi sobie wygodnie kapital 
i filisterstwo, i prowadzi sentymentalny" Sp??r o pi??- 
kno". Nawet ksi?????? - Trubeckoj ag'ituje rze??- 
bami swemi za tYllli robotnikami, i Leon Frede- 
ric i innych kilku szukaj?? w tYlll t??umie, na oko 
bezbarwnym, n??dzy, poezyi i duszy. l dziwne! Znaj- 
duj?? j??, ci m??odzi moderni??ci !.., przekl??ci !... 
Od n??dzy do mistycyzmu. Jego patronem jest 
belgijczyk, F e l' n a n d K h n o p f f. Caly szereg 
rze??b i obraz??w zagadkowych, lJe??nych czaru mi- 
stycznego i pe??nych poezyi wi????e na d??ugo ka??deg'o 
inteligentnego widza. Co m??wi?? !.., ka??dego bez wy- 
j??tku, czego dowodem ci??g'le zapchana sala. ,y obra- 
zadl jego i w polichromowanych rze??bach widzimy 
li tylko ????dz?? wyra??enia my??li i duszy. Jako prera- 
faelita d????y li tylko do uzmys??owienia plastycznych 
wra??e?? duszy. "Narzeczona z Koryntll11" albo "Pie- 
szczoty", jaldemi pi??kny, o bezkrwistej twarzy Sfinks, 
obdarza niewinnego m??odeg'o chIopca, poci??ga swoj?? 
przejmuj??c?? zimn?? czu??o??ci??. \V ka??dym obrazie 
mo??na zrozumiee przedstawion?? aleg-ory??, a gdzie 
niema znak??\y t??omacz??cyc.h, tam widae ca??o???? mi- 
styczn?? i gTo??n??, n. p. w obrazie "Ckha woda". 
Nad wod?? t??, w krajobrazie ca??ym mimowoli wi- 
dzimy niemi????, straszn??, cho?? zamglon?? twarz ludzk??. 
Z obrazu "Przed rozstrzygni??ciem" wieje trag'iczna 
decyzya samob??jstwa i rozpacz. Kolekcya obraz??w 
Khnopffa, otworzy??a wiedeilskiej publiczno??ci oczy na 
symbol - a ??e ten rodzaj modernizmu si?? podoba, 
dowodem zakupienia wi??kszej po??owy tego zbioru 
przez pojedyncze osoby. Nie wiem, czyby to (lowo- 
dzi??o przebudzenia si?? duszy mecenas??w wiedeilskich, 
czy to jest tylko renomowanie '? Ale mniejsza o to, 
do??e, ??e na wystawie "Secesyi" kupuj??. 
Jak wspomnia??em na pocz??tku mego sprawo- 
zdania, prace wszystkich kierunk6w i narodowo??ci 
pomieszano. Trudno zda?? spraw?? jasno i wyra??nie 
o stanie albo post??pie "modernizm
l" w pewnym kraju. 
Obok Francuz6w stan??li Belgijczycy, poza nillli kilku 
Szwed??w i Anglia, Przedewszystkiem wspominam \Val- 
t e l' C l' an e. Przepyszne ilustracye do "Fairy (
ueen" , 
ciekawy plakat agitacyjny w sprawie zaprowadzenia 
o??miogodzinnej pracy i ca??y szereg dekoracyjnyc.h 
szkic??w, wchodz??cych w zakres tapet??w i dywan??w. 
S?? to wszystko prace takie, ??e ka??da z nich sta- 
nowi dla nas otwart?? ksi????k??, w kt??r
j czytae mo- 
??emy nowe i nieznane dot??d historye. 
S a r g e t przys??a?? bar(lzo pi??kny akt kobiecy, 
nazw:J.l1Y " Cygank??", a Amerykanin A l e x a n d e l' 
oryginalno??ci?? swoj?? wybija si?? na pierwszy plan 
mi??dzy otoczeniem. Kilka study??w nazwanych po- 
d??ug ton??w barwy: l' ?? ?? o we, s z a l' e zachwycaj?? 


1
7 


wszystkich. Shannon, '\Yhistler i Swan to nowi 
zupe??nie arty??ci dla \Yiednia. Pokazali oni nam spo- 
soby, jakiemi mo??na zwykle! litografi?? podnie???? do 
sztuki i artyzmu. Bardzo interesuj??ce prace lllaj?? 
r??wnie?? i BuilCZYCY. K l' o y e l' kilka portret??w 
i obraz, przedstawiaj??cy,. Odjazd rybak??w" j B a 1'- 
t e l s i G a l' i 
I e l c h p l' S znacz?? si?? ogromn?? 
??wie??o??ci?? kolorytn. 
Jednym z najoryginalni
iszych talent??w naszej 
doby jest jednak S e g' a n t i I?? i. Kilka obraz??w jego 
sprawia wra??enie nieopisanej ciekawo??ci do tego ar- 
tysty. Jego spos??b malowania i wyb??r temat??w - 
to dwie r????ne rzeczy. Tec.hnika robi do z??udzenia 
na??ladownictwo mozaiki. ??mudna to technika ale 
nikt pr??cz nieg'o jej 'nie u??ywa, Oddaje mu un
 te?? 
us??ug'i ogTomne. Jest gj??wnie l)ejza??yst?? i to g??r- 
skim, Twarde ??wiatlo otoczone g??rskieJl) powietrzP'lll, 
owo nieuchwytne jakie?? dr??enif' teg'o powietrza udaj?? 
mu si?? znakomicie. Po pejza??u - symbolizm p. t. 
"??r??d??o z??ego" pI'zedstawia nalll nag?? dziewezyn??, 
zapatrzon?? w g??rskip. ??r??d.Jo, z kt??rego jakip?? nie- 
widzialne mar.y \I',rgl??(laj	
			

/188_0001.djvu

			1

 


takiej obsadzie zal,rotestuje, re??Yf;ser odzywa si?? ,.ja 
umywam r??ee i nie r??cz?? za pailsk?? sztuk??". - 
Co wi??cp.j, czasem powiada otwarcip : "J e??eli Pan 
ehcesz a??el'y??my g-rali, to ta lub owa pani gTa?? 
lllURi t?? luli OWe! rol??!" Biada za?? sztnep, w kt??rf'j 
aktor-re??yssf'r nipllla l'opif'r:??nej roli. Przedf'wszyst- 
Idem nale??y niezapomiua?? o rp??ysserze i o lJani 
re??ysserowf'j, je??eJi i ta ma pl'l-\tpl1sye do scp.ny. Po 
za tem trzeba si?? liczy?? z damami serca wysokich 
dygnitarzy a zw??aszcza z clmilowpmi przedmiotami 
"kal,rys??w" krytyki warszawskipj. Udy te wszyst- 
kie panip, s?? obsadzone, dopiero autor mo??e mie?? 
nallziej??, ??e lian re??ysser laskawif' SIJojrzy na sztuk??. 
l to jeszcze '\'??t.pli \\'e! - 

ajfataluif'jszym obp,enym ohjawem obni??pnia 
poziomu w??r??d artyst6w sepny \YarszawskiPj jest 
potworne zami??owanie do plotek gTanicz??eych prawie 
z demencY??. Poclwdzi tlJ z bardzo ,,'a??uylll i ??atwo 
zrozumia??yeh }Jl'zyezYll. 
\Y teatrze, g'dzie arty??ci a zwlaszl'za artystki 
nie UJaj:! swegu f' m p lo i i nie si! wf'd??ug rozmiar,iw 
i rodzaju swego talpntu ol,s,u1zeni, '\'jTodzila si?? 
w tych ludziaclJ potrzeba. ci:H!.'??ego walczpnia o role, 
o stanowisko, o ga????, o feu, o krytyki. 
Xiczem s?? walki zg??odnialych wilk??w o ??el' w 
por??wnaniu z walkami, jak??f' odbywaj?? si?? tam o 
role. 'V dmili, gdy poj a\\' i si?? IHI\\'a sztuka na 
horyzoncie, rozpoezynaj?? si?? harce. 
-\ ??e eharaktery 
wobec podobnpgo stanu rzeezy nie zyskuj?? na jasno??ci, 
wi??c i ??rodki jakie si?? u??ywa do zwalczeuia prze- 
ciwniczki s?? cz??sto fatalue i zdl1miewaj:!cf'. Plotki 
S,! g????wn?? tu uroni??. Owe "I)owif'dziano mi, ??e 
ona powiedzia??a..." jest bezustannym ImnktplD wyj- 
??cia wf;zystkicll nieporozullliei1 zakulisowych. \Y gar- 
derobaeh a?? wre. - Slng'i lataj?? na przeszpiegi. 
Zamiast doskonali?? si?? y\, sztuce, czyta
" ksztalei?? 

i??, stara?? zmienia e stary szablon gry, Ilszlachetnia?? 
w sobie artyzm i stara??' si?? wnikn???? w dueha roli, 
- te lianie maj?? ci??gle na ustach ,.powipdziano 
mi, ??e ona powiedzia??a". - l z teg'o mamego 
zdania wynika ez??sto fa??szywa obsada roli, czasem 
ulJadek sztuki, czasem odrzucpnie zupe??ne jakiego?? 
utworu, cz??sto zagryzienie jakiej?? kole??anki, kt??ra 
u??mielala si?? ju??, ju?? wybija?? z po??r??d tIumu. 
\Yy??sze bowiellJ sfpry - re??yserya, Yaqupret 
eh??tnie daj?? pos??uch tym plotkom. \Vierz?? w nie, 
zach??eaj??c niejako do donos??w, skarg, obelg i ci??- 
g??ych wa??ni. 8:! niekt??re aktorki pien\'szorz??dne, 
kt??re nigdy w ??adm
i sztuee nie mog?? gra?? ze sob??. 
Tak bowiem te l,anie malo szanuj:! sztuk?? i siebie 
jaku artystki, i?? na scenie obsypuj?? si?? gTadem obelg, 
ba... zrywaj?? ze siebie suknie, dralli?? si?? do krwi 
i popychaj??. Aktorki bij?? parasolkami re??ysera, dla 
kt??rego nie maj?? ??adnego szacunku, podaj?? na siebie 
skargi 110 s??du o obraz?? honoru, pisz?? anonimy, pa- 
szkwile i wtem strasznem jakiem?? zapomnieniu si?? 
zatracaj?? w??asn?? godnos??, talent, si??y - marnuj?? 
czas i w??adze umys??owe, zdaj??e si?? niepami??ta??, i?? 
obowi??zkiem ich i posj'annietwem jest eo innego, jak 
??y?? doko??a zdania "l,owiedziano mi" i t. d. 
I wszystko to odbija si?? na grze, kt??ra coraz 
wi??cej zatraca cechy zespolenia si?? tak koniecznego 
w pracy scenicznej. Arty??ei musz?? sobie dopolllaga?? 


* ZYCIE * 


wzajemnie, je??li sztuka ma iM gladko i wywola?? 
wra??enie. Tymczasem jak??e Illo\\'a mo??e by?? o po- 
mocy artystycznej mi??dzy osobami, kt??re na seenie 
po eidm I1llllli??dzy J'razpsami swyeh r??l obrzucaj?? 
si?? ostatnil?llJi oLeJg'ami i ciskaj?? na siebie \\'??eiek??e 
spojrzenia. \Y potwOl'l1f'j tej plotkami i ??areiu si?? 
o stanowisko, g:inie \\'sZf'lkip poczueie obowi??zku. Nie 
mif'jsee tn da??ej r,J7,wodzi?? si?? nad t?? gro??niejsz?? 
ni?? na poz??r si?? zJaje ;;yt.ll,u'Y'h wywo??am! brakiem 
taktu i intelig-f'llryi ze strony rf'??yseryi i w??adzy. 
Lecz dop??ki szt.nka nil' b??dzie e e l e III a nie ?? l' o d- 
k i e III dla tych pail, do tf'j chwili spodziewa?? si?? 
lJUllniesipnia artystycznego poziomu nil' mo??emy. JI??o- 
nopolizowanie r{;l w r??kadl panny }[arcf'llo, kt??ra 
"'??druj??c 1,0. ??ll'ie!".ip kaza??a czeka?? publiczno??ci i au- 
toroHl na s\\',ij powr??t, a kt??ra grywa po .i e II n e i 
roli nowej na rok, uznajPlllj' za naj zgubniejsze i kary 
godne. 
(C. d. II.) X. Y. z. 


Teatr kral\.ovvski. 


"C::"el"ll'VJ??.'l lJ??lgi!((/y:sU U'{'!fieJ"Sh'{( .-.;;:dU/??=(( luilou"{t .) aldat:./z 
Fml1c. Cze}'i"'.'!!,.'!'C!!", pr
'cklad 
ll(l.(',IC!!O (','ba'/I-!kicgo. 


Stoimy wobec zja\\'iska tajemniczego. Cze- 
mu?? ta \\'yborna sztuka ludO\\'a wzburzy??a tak 
bardzo z?????? naszych recenzent??w, t
!ch samych, 
kt??rzy o?? Trutniu" . () ??Z??otych ko??nierzach??, 
o "Sz\\'aczkach,< wyra??ali sie tak oglednie? Skad 
to oburzenie, rozl
lI1e na 
zpaltach pism co- 
dziennvch? 
??Czerwony pugilares?? jest sztuk?? ludow??, 
a jako sztuka ludowa jedn:
 z lepszych. \Ve 
\V??grzech grywana jest przez wszystkie sceny 
j posiada tam znaczenie takie, jak u nas n, p. 
ludowe sztuki A.nczyca. Z Budapesztu dosta??a 
si?? przed rokiem do \Viednia, gdzie ??Rajmund- 
theater?? ??wi??ci?? ni?? wie??kie sukcesy kasowe (a?? 
wreszcie manifestacye antiniemieckie skierowane 
przeciw artystom z Burgu wyst??puj??cym w Bu- 
dapeszcie nie zepchn????y jej z repertuaru). Po- 
wodzenie sztuki w dwu stolicach Austryi upra- 
wnia??o w zupe??no??ci dyrekcy?? do wprowadzenia 
>,Czerwonego pugilaresu?? na scen?? po??sk??, a je- 


Nr. 1 G. 


??e??i rezu??tat nie odpowiedzia?? nadziejom, wina 
mo??e nie koniecznie ??e??y po stronie sztuki. 
Sztuka bowiem jest J??drn??, ??wie????, a dla 
nas i t??em swojem zaciekawiaj??c?? fars?? chlop- 
sl.+ Zalet?? jej stanowi w??a??nie ta j??drno???? i do- 
sadno???? w charakterystyce wiejskich typ??w. 
Ta rezolutna Zsoti, ten podejrzliwy, chytry 
w??jt, jej ma????onek, ten huzar Csillag PitIi, awan- 
turuj??cy si?? z dziewcz??tami po kwaterach, pi- 
j??cy na um??r i zawodz??cy przy kieliszku, stara 
cyganka, kapral od huzar??w i Jancsi, gaIgan- 
duch wiejski - to ua??erya dobrze z realizmem 
nakre????Ol
ych 1igur. b l'	
			

/189_0001.djvu

			Nr. 1G. 


Pan Roman, jako CsilIag Pali nie mial do???? 
sily, energll -- to nie. jego. 
'ola. P
n So
ski 
przyszedl \\' czystej, bIelutkIej l,wszu!J, Z a??111 ast 
by?? obszarpallcem i chyba. me \\'ygh
dal na 
18-letnieo-o wyrostka; pani Siemasz:wwa byla 
bardzo 
'ocz?? i grala wybornie, ale c???? - za- 
nadto bvla dystvno-owana, za malo ch??opk??. 
Tylko p
n Kamirl
kt byl na' s
"'ojem 1:1iejs
ll. Pan 
Siemaszko, Przybyslaw, J\lrelewskl, \\ ??grzyn 
wywi??zali si?? dobrze z zadania, . 
??\ozpisalem si?? nazbyt mo??e obszernie - 
ale c????! Chcia??em wy??wietli?? przyczyny braku 
sukcesu ostatniej premiery. Zreszt?? trudno isto- 
tnie, aby wobec nieslychan,ego. silnego 
ukc.esu, 
jaki ma ??Tamten?? Maskofta? jakakohnek, lI1
1a 
sztuka mogla wywrze?? obecme gl??bsze \\Tazeme. 
Ludlrik Szczep(l)kki. 


, 
KSIAZKI. 
"" 


J??zef Flach: Stud,lJa nad WBp6lcz(!sJ1!/1II d}"(tJlwtem 
niemiec.\'im. I. Gerhart Hauptmalll/. Sp??lktt IV!fdawl/icza 
Polska. Kmk??u' 11-198. 
Swojego czasu great (tttraction Pi.zegl??du Pnlsldego 
by??y studya p. Flacha o Hauptmani p . Biedni czytelnicy 
PrzegltJdu... Teraz studya te wysz??y w ksi??,??kowem wydaniu, 
jako ??pierwsza prawdziwie wyczerpuj??,ca monografia?? o nie- 
mieckim poecie. 
10??naby si?? posprzecza?? o to, czy ta ??mo- 
nografia?? jest pierwsza, a przedewsz)'stkiem, czy jf'st praw- 
dziwie wyczerpuj??ca. ale nikomu na tern tak bardzo nie 
zale??y. Ksi????ka ta jest prac?? "naukow??,?? i pos??uguje si?? 
w wywodach s\\'oich metod??, dedukcyjn??, to zn.. ??e autor bierze 
za punkt wyj??cia szablon i dochodzi w korleu do szablonu 
(w tym razie, bo nie zawsze tak jest), z wysoko??c.i kt??
e
o 
mierzy twory poetyckie. O zaznaczeniu psychologicznej je- 
dno??ci tw??rcy i dzie?? niema nawet mowy. S??yszymy ci,!gle, 
??e w tern, a w tern okazuje si?? dusza poety, a]e_ ci??gle 
stajem y przed faktem
. ??e Hauptmann 
 i i e
aty _ to 
??1fpe t",
 '.: ::; C:::;:
L 
O D Je ilo??cI. I mimo to pan Flach nieu- 
stannie zapewni,
 czytelnika, ??e jest krytykiem (chcieliby??my 
wierzy??...) i podaje nawet szczeg??lowe okre??lenia krytyki 
literackiej, jej praw i obowi??,zk??w - a wszystko to l\' stylu 
XI albo XII wieku. Opowiada d??ugo i szeroko o tern, ??e 
tre??ci??, wszelkiej sztuki, a wi??c i dramatu jest pi??kno. ale 
jako?? tego pi??kna zna]e???? nie mo??e. (Trudno - nie ka??demu 
dano -j. Znajduje uatomiast ??a ka??dym kroku zdro??no??ci 
i wady i dochodzi do wniosku, ??e Hauptmann jest wielkim, 
prawdziwym poet'l-, szkoda tylko. ??e wdaje si?? w demagogi?? 
i w przewrotne, antispo??eczne i antimora]ne agitacye, kt??re 
mog'l- ??bezkrytyczne?? t??umy poci'l-gn???? do wybryk??w i za- 
k????ci?? spok??j bezpiecznie trawi??cych "krytyk??w??, Z tego 
wzgl??du policya hardzo s??usznie zabroni??a wystawienia 
??Tkaczy?? na scenie. "Tkacze?? mianowicie grzesz??, a?? nazbyt 
wyra??n'l- tendency?? przewrotow??. Pan Flach zaczyna w tern 
miejscu imponowa??. Dotychczas bowiem nikt nie umia?? si?? 
dopatrze?? w ??Tkaczach?? tendencyi: natomiast ka??dy widzia?? 


* ??YCIE * 


w tym dramacie wspani,l??y ohr.iz kulturny z czterdziestych 
lat. Ale p. F]ach idzie w??asn?? swoj'l- drogit. Zreszt;
 gdyby 
nawet tak by??o, to mimo to s?? powody, dla kt??rych trzeba 
si?? ha?? i zag??usza?? t?? swoj?? hoja??lI nieub??aganie jednostaj- 
nemi ??refJeksyami?? moraJno-spo??ecznemi, kt??re moglyby u??pi?? 
najucze??szego nawet zreszt.! ohywatela. \V ka??dym dramacie 
jest co?? takiego, co ohra??a jedno alho dmgie uczucie ludlkie : 
"Przed wschodem S??01Ic	
			

/190_0001.djvu

			l
W 


syonistom, Ilpka-dentystom i filistrom. ??wi??ta \Viel- 
kanocue roku bie????ceg'o wypadly zuppjnie nie w por?? 
w chwili, kiedy po El1l'opip. \\ia?? zacz:!?? z dawna 
oczekiwany pr??,a, 
u??miech??w i szez????cia. Obietllj,!cy ::\Iunio wlatuje 
tlo salonu i z CZellU! otwarto??ci?? rosn??cego poko- 
lenia krzyezy na caIy glos (lo mamy: )famo! tsech 
zo??niz??w jes w kuchni! \Vbieg.a, (lo jadalni i try- 
umfuj??cym glosem komunikuje zeLranym: Tzech 
zo??niz??w jes w kuchni, a lJan mecienas na schotlach 
pluj!' juz p??lgodziny..... SkaIy padaj??, groby si?? 
otwieraj??, umarli wstaj??. Fin cle siecle. 
Pl'2yjaciel. 


" ??YCIE * 


obrali, ucz??,zczania do handl??w i handelk??w i ty- 
tu?? i charakter ??yk??w - - - \V tym duchu 
p??j,}Zie cala dezynfekcya Galicyi na polach polity- 
cznym i spolecznYlll za przyk??adem Lwowi. Dezyn- 
fekey?? literatury zajmie si?? osobna komisya, sk??a- 
daj??ca si?? z hr. "\V ojciecha Dzieduszyckiego, hl'. 
Losia, hr. Luclwika I>??bickieg'o, Konst. l\Iorawskiej, 
ks. Lady li.natowskiego, delegat??w dw??ch k??lek li- 
teraeko-artystycznych. pocztO\\.o- belferskich, z jednym 
z fiiar6w \Vszechnicy .Jag'ieIlo??skiej, ostatnim By- 
ronist?? na czele. Komisya ta ma zabie "??ycie" 
w literaturze, a wprowadzi?? kult ??wi??tego ptaka 
o g-??owie puchacza a skrzylfekcyi pl'??(l??\\' europejskich, nazywa 
tylko skromnie: objawem uwi??(lu starczego, clementia 
senilis p1tm.lityca. (t. n. 


PI08SRNKA. 


Ptak m??j zloty odlecia?? odpmnie, 
Dzisiaj t??skni?? po nim nadaremnie 
A rozt??skniony slllue?? si?? i trwo????, 
Bo my??l??, ??e ju?? nie powr??ci mo??e 
Ptak m??j z??oty... 


Na obc.ych drogach i dalekich lllorzach 
Zg'in????, jak s??uilce w prze[lwiecznych zorzach 
Pt.ak m??j zloty.. 
T??skni??... co?? slepeze, ??e niedarmo p??acz??, 
Bo ju?? tych skrzy