/p143_0001.djvu
Nr. 24 (202).
-
. czer-wca 1903 I..
Rok V.
,
Czasopismo poświęcone sprawom miejscowym.
Organ "Związku Przyj aciół Zakopanego'
Przedpłata wynosi: n a rok -hez przesyłki 9 kor., I
z przesyłką 10 kor.; kwartalnie hez przesyłki
2.25 kor., z przesyłką 2.60 kor. - Do każdego
numeru dołącza się dla prenumeratorów: Lista gości,
a nadto w miarę napływu przyjezdnych, bezpłatne
dodatki nadzwyczajne, ohejmujące listę świeżo przy-
bywaJących do Zakopanego.
I Adres Redakcyi: K. Brzozowski, Murań, Kasprusie
Adres Administracyi: Dom komis. A. Modlińskiego
na Krupówkach.
Numerów pojedynozyoh po 20 gr. I dodatków nadzwyozajnyoh po
10 gr. dostać można: w księgo Zwolińskiego, oraz sklepach:
Ciszewskiego, Komendzińskiego i Słowika. W Krakowie: w biu-
rze dzienników i ogłoszeń Hopcasa i Salomonowej; wanty-
kwarni K. Wojnara Szewska 13, w księgarni Spółki Wyda-
wnIczej I w KSIęgarni U'eoeGlInera i Sp.
Wychodzi
co sobota.
-
I
Nabożeństwa. W niedziele i święta: a) Prymarya ków bezpłatna, dla obcych abonentó,v za opłatą 3 kor. mie-
O godz. 6 1 /2, b) Wotywa o godz. 9-tej, c) Suma o 10 1 /2. W dnJe sięcznie. Cały dzień otwarta.
powszednie od 7 do 9 rano. Później o ile są obcy księża. Wystawy. W szkole zawodowej przemysłu drzewnego,
Czytelnie. 1) Klimatyczna czytelnia czasopism, w biu- otwarta od 8 rano do 12-tej. Wejście bezpłatne. - W szkole
rze Komisyi klin1atyczncj, otwarta cały dzień, bezpłatna. koronkarskiej wystawa wyrohów codziennie cały dzień bez-
2) Wypożyczalnia w księgarni Zwolińskiego. płatnie. .- Muzeum Tatrzańskie im. prof. Chałubińskiego przy
3) Czytelnia czasopism i wypożyczalnia książek Stowa- ulicy Chałubińskiego, otwarte od 2-ej do 5-ej, oprócz niedziel
rzyszenia "Czytelnia Zakopiańska", Krupówki, l. 38. Dla człon- i świąt. Opłata za wejście od osoby 20 ct.
-
Z wysokich Tatr Polskich.
(Ciąg dalszy).
Przy schodzeniu na wspomniane ran1ię boczne
mieliśmy pewną trudność w chwili spuszczania się
do źlebu. T""rorzy on przełęcz (f) - nazwijmy ją Pań-
szczycką - a schodzi z jednej strony gdzieś aż do
Czarnego Stawu, z drugiej zaś do doliny Pańszczycy.
Spóźniona pora i wzgląd na nocleg - nie byliśmy
tym razem przygotowani na nocleg w turniach -
zniewoliły nas do zaniechania na razie myśli o zdoby-
waniu Orlej Baszty; nabyliśmy jednak przeświadcze-
nia, że gdyby się nie dało przejść przez jej szczyt,
możnaby ją obejść od północy. Wypatrzyliśmyzara-
zem drogę na Wielką Buczynową Turnię z tej strony,
więc mogliśmy być zadowoleni z rezultatu wycie-
czki. Że obchodzenie Orlej Baszty nie jest konie-
cznem, wykazał p. Janusz Chmielowski, który w r.
1902 wyszedl z towarzystwem na Orlą Basztę od
wschodu, a zeszedl z niej (sam jeden) l{u zachodowi,
poczem dwie turnie, sterczące w grani między Orlą
Basztą, a Przełęczą Granacką, obszedl zachodzikiem
od północy i doszedł do źlebu, prowadzącego ku Prze-
łęczy Granackiej. Innym razem źlebem tym wyszedł
z doliny Pańszczycy na Przełęcz Granacką. Ponie-
waż jednak stwierdził, że wyjście owo jest - nawet
dla niego bardzo niewygodne, przeto dla tych,
którzy z doliny Pańszczycy chcieliby się dostać na
Przełęcz Granacką, korzystniej będzie wyjść naj-
pierw na wspomnianą Przełęcz Pańszczycką i stąd
dopiero zboczem Granata Zadniego przejść ku Prze-
łęczy Granackiej. Podobnie od Czarnego Stawu Gą-
sienicowego możnaby wprost iść ku Przełęczy Pań-
szczyckiej, a stąd ku Granackiej. Z Przełęczy Pań-
szczyekiej do doliny Pańszczycy zeszliśmy bez trudu,
posuwając się zrazu po prawym boku źlebu, a od
«progu» przerzucając się do źlebu wygodniejszego,
również na prawo (od wschodu).
Rok 1902 zapelnił luki, jakie jeszcze dotąd po-
zostały. Przenocowawszy przy Pięciu Stawach (no-
ta bene bez koców i to na la wkach w kuchni, bo łó-
żek i pościeli zabrakło), wybrałem się 19. sierpnia
z autorem sonetów tatrzańskich, p. Fr. Nowickim
i z p. Pankiem do Buczynowej dolinki. Aż do wy-
lotu dolinki szliśmy wygodnie ścieżką, prowadzącą
na Krzyżne. W dolince natrafilem na perć owczą po
stronie zachodniej, poczem przez upłazek (nie pod-
chodząc w górę) i przez maleńką kotlinkę kamieni-
stą wyszliśmy na groblę nizką, zasłaniającą górny
taras doliny. Widocznie był tu ongi staw pokaźny,
lecz uległ w walce z piargami. Widok stąd wspa-
nialy, godzien naprawdę, by odbyć dlall. osobną wy-
cieczkę, raczej przechadzkę z doliny Pięciu Stawów;
/p144_0001.djvu
174
PRZEGLĄD ZAKOPIANSKI
mogą się na nią odważyć i osoby wiekiem podeszłe.
Zaledwie opuściłeś gwarną dolinę Pięciu Stawów, znaj-
dujesz się w gluchej ciszy okolic jakichś podbieguno-
wych, przy śniegach wiecznych, okolony murem nie-
botycznych turni. Na prawo (od wschodu) masz bo-
czne ramiona Buczynowych Turni i widzisz źleb wy-
,
godny, prowadzący na grań boczną. Zlebem tym, a na-
stępnie wschodniem zboczem ramienia, doszedłbyś
rychło i łatwo do Przełęczy Buczyno,vej (a), a stąd na
Krzyżne. Kto wie, czy z czasem nie poprowadzą
tędy ścieżki dla ogółu turystów, bo teren nie przed-
stawia trudności, a odpadloby owo żmudne schodze-
nie z Krzyżnego w zakosy upłazkami, obrywającymi
się po każdym deszczu. Żlebu glównego, którym
spuśliliśmy się w r. 1900, nie widać jeszcze z owej
POSC;$l'f
ćJa
inSJ{it'go.
.
.
.
ł
ł
grobli. vVprost przed nanli (od północy). rysuje się
grań, łącząca Buczynowe Turnie z Granatami,
a w niej jakaś równo ścięta, niewysoka baszta w po-
środku: to Orla Baszta, widna dobrze już ze schro-
niska przy Pięciu Stawach. (Od północy przedstawia
się ona całkiem inaczej: ma kształt stożka śpicza-
stego, jak to uwydatnia dołączone zdjęcie fotografi-
czne).
W kącie północno-zachodnim widzi się szczyty
Granatów i źleb wiodący od Przełęczy Granackiej,
na lewo grzbiet Granatów i Kozich. Usiedliśmy, aby
rozpatrzeć się w okolicy i wyszukać dogodne wyj-
ście na grań główną, niedaleko Buczynowych Turni.
Wnet znaleźliśmy, czego nam było potrzeba i zamie-
rzaliśmy już ruszyć w drogę, gdy wtem zatrzymało
nas częste wprawdzie w Tatrach, ale miłe widowi-
sko. Oto sześć kozic zeszło ku nam po śniegu i nie
widząc nas, zaczęło bawić się z sobą w najlepsze.
Szalony iście galop zakończył igrzysko; małe koźlą-
tko, zagapiwszy się na coś, pozostało w tyle. Ujrzaw-
szy się nagle osierocone m, z przerażenia nie biegło
już, ale jakby kula toczyło się po śniegu, aż dopadlo
stada, wychodzącego zwolna ku Koziej grani. Nie
słyszeliśmy tu natomiast - i nigdzie przy Orlej
Perci poświstu świstaka; widzę w tern dowód, że na-
wet górne tarasy dolin przyleglych nawiedzali nieraz
amatorowie świstaczego sadła.
Grobla poprowadzila nas kilka kroków ku za-
chodowi, poczem po drobnej lecz trwałej piardze,
przeważnie trawą porośniętej, podeszliśmy ku turni,
przebyliśmy zagon ruchomej piargi, wysuwający się
ze źlebu głównego i zmierzaliśmy wygodnie ku pół-
nocy, zawsze tuż obok turni. Wreszcie otworzył się
przed nami źleb, wypatrzony z grobli i zaopatrzył
nas w nieocenioną wodę, której zresztą brak w Bu-
czynowej dolince. Bokiem źlebu wydostaliśmy się ku
przeciwległym turniom w stronie północno-zachodniej,
!{u miejscu, gdzie upłazki od grani schodzą niemal
aż do źlebu. W r. 1902, pamiętnym z mnóstwa śnie-
gów, k011czylo się tu znaczne pole śniegowe, wypeł-
niające część wyższą źlebu. W dwojaki sposób lTIO-
żna wyjść stąd na uplazki wspornniane: albo źlebem
stron10, korzystając z odparzeliska między źlebenl
a turnią (tędy schodziliśmy z powrotem), albo zacho-
dzikiem wprost po turni, ale w tym razie musi się
każdy udać w pokorę i w pozycyi schylonej przesu-
nąć się popod wystający' kawal turni. Uplazkami
wznosiliśmy się wygodnie w stronę przełęczy, kieru-
jąc się zrazu więcej ku zachodowi niż ku północy,
by się nie natknąć na gładkie, pochyle «stoły», wy-
patrzone z grobli, choil z uplazków długo niedostrze-
galne. Po ich okrążeniu zmieniliśmy kierunek na
więcej północny i bez natężenia wyszliśmy na prze-
łęcz (c) w grani glównej, obwarowaną dwoma gład-
kiemi turniami z lewej strony. O ile mogliśmy zau-
ważyć, jest to nierównie wygodniejsze wyjście na
grań z Buczynowej dolinki niż źlebami na Przełęcz
Granacką (e) lub na Pościel Jasińskiego (d).
Nie sprawdzaliśmy, czy z przełęczy tej (c) -
nazwijmy ją Przełęczą Franciszka Nowickiego (zob.
zdjęcie fotograficzne) - da się zejść w dolinę Pań-
szczycy; w górnej części zejście jest możliwe. Rzut
oka na obszerną lecz monotonną dolinę Pańszczycy
i oglądnięcie się na przebytą Buczynową dolinkę uwy-
datnily najlepiej urok ostatniej; jedynie widok tury-
stów, zdążających na Krzyżne i pokrzykiwanie ich
przewodnika ożywiły stronę pólnocną. Ponieważ kwe-
styi ewentualnego obejścia Orlej Baszty nie uważa-
liśmy za wątpliwą, skierowaliśmy kroki nasze ku
wschodowi i zrazu granią, następnie półką tuż popod
granią (od strony Pańszczycy) posuwaliśmy się }{u źle-
/p145_0001.djvu
175
____
_u P
ZEę LĄD ZAKq
I
_
ą !J_
bowi głębokiemu, oddzielającemu nas (b) od Wielkiej
Buczynowej Turni.
Czy przebyć źleb i iść wprost na szczyt zbo-
czem, w którem rozpatrywaliśmy się już w roku po-
przednim z Granatu Zadniego, a świeżo z przełęczy
Fr. Nowickiego - czy też szukać nowego przejścia
po boku? Pierwsze uważaliśmy za pewne, ale nale-
żało pierwej spróbować drugiego. Podeszliśmy więc
na południowy wschód ku przepysznej, wysmuklej
turni, formalnej igle (tak ją też nazywać będę), od-
dzielonej źlebem wspomnianym (h) od Wielkiej Bu-
czynowej Turni (zob. zdjęcie fotograficzne), obeszliśmy
ją od zachodu i zdumieni... wydaliśmy głośny okrzyk
radości. Przed nami, zboczem Wielkiej Buczynowej
Turni, widniała w kierunku południowo-wschodnim
rozkoszna perć kozia, wydeptana jak najlepsza ście-
żka, wznosząc się zwolna ku górze. Czy doprowadzi
aż na ramię boczne do punktu (oc), do którego dotar-
liśmy przed dwoma laty? Gdyby tak było, zagadnie-
nienie eo do możliwości przejścia na Krzyżne byłoby
. , .
.1uz rozwIązane.
«Sprawdźmy rzeez co prędzej»! - zawolałem,
wyłuszczając o co chodzi.
(Ciąg dalszy nastąpi).
Kwiaty jako upiększenie Zakopanego.
u stóp uroczych Tatrzańskich gór rozłożyło się
szeroko Zakopane, buduje się i zaludnia coraz gęściej.
Nieprzeparta żądza bezpośredniego . zetknięcia się
z czarem górskiej natury pcha coraz liczniejsze tlumy
z polskich nizin na te wyżyny piękna. Tu każda
subtelniejsza dusza doznać musi silnego podniecenia
swej wrażliwości w odczuwaniu piękna, a zdolność
ta szybko przenosi się i rozszerza na wszystkie jego
formy i objawy.
Zdawałoby się, że wobec podniosłego nastroju
natury, wobec prawdziwego uświadamiania nas przez
nią w pięknie, łaknąć powinny dusze nasze i groma-
dzić też i wokolo ludzkich siedzib to wszystko, co za
objaw i formę piękna uważać można. Tymczasem
jakież niem ile rozczarowanie czeka nas na każdym
kroku: nie tylko, że nie znajdujemy tu zadowolenia
dla naszych estetycznych pragnień, lecz przeciwnie
stwierdzić tylko musimy brutalne ich lekceważenie.
W wyobraźni naszej przedstawia się domostwo
w Zakopanem jako tonące w przybraniu kwiecia,
pięknej zieleni drzew, trawników i żywopłotów,
w rzeczywistości zaś w znacznej większości wypad-
-- ------
- ------
----
-
--_.__._----
ków, patrzeć jesteśmy zmuszeni na stan zupełnie
pierwotnego zaniedbania: wśród koszlawych, walą-
cych się ogrodzeń, widnieją gnojówki, kałuże i śmiecie.
Gdzieniegdzie tylko spostrzedz się daje dzialanie
pewnych naturalnych odruchów "T kierunku upięk-
szenia wlasnej zagrody, lecz są to po większej części
naiwne i niedołężne próby: za sztachetką widzimy
najczęściej niekształtne klombiki z nędznych kwia-
tów, objęte w szpetną ramkę bielonych wapnem bru-
kowców; a zdobią tak nie tylko dyletanci, lecz
i miejscowi specyaliści ogrodnicy, którzy uważają za
szczyt fantazyi estetycznej usypanie kupki z bruko-
wców okrąglaków i zasadzenie na jej wierzchołku
rubarbarum. Nieboracy widocznie nie odczuwają, iż
takiem rozumieniem sztuki ogrodniczej przyczynić
się nie mogą do jej szerszego rozwoju w obrębie Za-
kopanego.
Natomiast nic dotąd jeszcze nie uczyniono w kie-
runku l{wietnego zdobnictwa samych siedzib naszych,
a w tej dziedzinie tkwi utajone, nadzwyczajnie
wdzięczne pole do uroczego upiększenia Zakopanego.
I znów patrząc przez pryzmat wyobraźni na-
szej, widzimy każdą willę, każdy dom i chatę góral-
ską, przybrane w żywe kwiecie. Pod każdem oknem,
wokolo każdej werandy, balkonu i wyglądu na da-
chu, umieszczone są pięknie w stylu zakopiańskim
rzeźbione korytka na kwiaty, w których bujnie ro-
sną lewkonie, petunie, nasturcye, calceolarye, białe
i czerwone geranie, rezedy, narcyzy, krokusy, tuli-
pany, astry, chryzantemy, werweny i heliotropy pla-
czące, a wreszcie i róże. Zapominać nie należy
i o dzikiej tatrzańskiej florze, która w wielu gatun-
kach dałaby się zastosować do domowego zdobnictwa.
W zimie zaś osierocone po kwiatach okna przybie-
raćby można kosodrzewiną i dziewięciornikami,
a w ten sposób w każdej porze roku staloby się za-
dość wrodzonej potrzebie zdobienia i upiększania sie-
dzib naszych.
W ogrodniczej literaturze polskiej liczne mamy
już podręczniki traktujące o domowej hodowli kwia-
tów, a warszawskie 'rowarzystwo Ogrodnicze szeroką
rozwinęło w tym kierunku dzialalność. W interesie
zresztą miejscowych zakładów ogrodniczych leży za-
jęcie się tą sprawą: tania produkcya flanców, oraz
sprzedaż nasion i cebulek, przy odpowiedniej zarad-
ności, mogą na szeroką skalę zapotrzebowanie w tym
kierunku rozwinąć.
A do jakiego stopnia proponowaIle przez nas
ukwiecienie domów rzeczywiście może je upiększyć,
przekonał się z pewnością każdy, kto bawił jakiś
czas w Anglii lub Belgii. Częstokroć zupełnie banalna
/p146_0001.djvu
PRZEGLĄD ZAKOPIANSKI
176
miejska kamieniczka nabiera w kwiatach jakiegoś
dziwnego uroku; dom taki wabi i uśmiecha się do
nas. Gdy zaś pomyślimy, że całe Zakopane, najdluż-
sze jego ulice mogłyby się tak przystroić, gdy wy-
obrazimy sobie przepiękne stylowe wille Witkiewicza
w barwnej szacie kwiecia, żal w nas wstąpić musi,
że jeszcze tal( nie jest, a zarazem i ochota, aby tak
się stało jak najprędzej.
Ponętna rola rozwinięcia działalności w tym
kierunku, z natury rzeczy przypada naszym paniom:
wiedzą one dobrze, że k\yiaty, to ich dziedzina, że
kwiat przyrodzon
Tm ich jest sprzymierzeilcem, sta-
nowi on poniekąd część i dopełnienie kobiecego po-
wabu, jest dla nich koniecznością i potrzebą. Sądzimy
więc, iż czas już nadszedł, aby zerwać z panującą
na tern polu obojętnością i gdyby zawiązało się sto-
warzyszenie pali w celu szerzenia zamilowania do
hodowli kwiatów, to niedługo na pożądane rezultaty
takiej zbiorowej pracy wypadłoby nam czekać. Mo-
żnaby ogłaszać doroczne konkursy z nagrodami za
najlepiej przybrane kwiatami domy, ustanowić w se-
zonie dzień święta drzew i kwiatów i w tym dniu
rezultat konkursu oglaszać, możnaby urządzać poga-
danki i odczyty ogrodnicze, a nasi uczeni i utalen-
towani fachowcy, którzy często w Zakopanem prze-
bywają, niezawodnie chętnieby się przyczynili do ta-
kiej propagandy.
Nie proponujemy tu rzeczy trudnych; aby tro-
chę dobrej woli, a wszystko da się z łatwością wy.
konać. Wogóle nasze potrzeby kulturalne są bardzo
wysoko rozwinięte, a tylko wskutek pewnego rodzaju
niedbalstwa i braku inicyatywy llie potrafimy ich
zaspokoić i pod tym względem stanąć na równi z in-
nymi narodami zachodu. lVlamy jednak przekonanie,
że zmienić się to powinno. Wracając do stosunków
miejscowych, powtarzamy, że Zakopane takiem jak
dziś jest pozostać nie powinno i nie może, że nosi
ono obecnie szatę szarą i powiedzmy wprost brudną
i że czas już pomyśleć o przybraniu sukni innej,
barwnej i ponętnej. Niech tylko jedna lub dwie wille
zapoczątkują i pięknie się przyozdobią, a wnet na-
stąpi naśladownictwo: okaże się bowiem wyraźnie,
jak wielki rezultat daje się osiągnąć małymi środ-
kami. Z czasem dom nieprzybrany kwiatami stanie
się anachronizmem i niemożliwością, a Zakopane
przybierze zupełnie inny i powabny wygląd: bo
kwiat to wielki czarodziej. L.
- 4
Uniwersytet ludowy.
Myśmy się tak już oswoili z tern powszechnem
u nas zjawiskiem, że po pierwszym zapale, który,
zda się cuda tworzyć może, bardzo szybko następuje
ostudzenie i jeśli nie zniechęcenie zupełne, to obez.
władniająca obojętność do tego, co .niedawno pocią-
gało umysły i zapalało serca; tak zrośliśmy się
z tymi efektownymi wybuchami i sromotnie prędkiem
gaśnięciem słomianego ognia, że smutne takie prze-
jawy naszego spolecznego życia nie rażą nas i ze
zdumiewającym spokojem przechodzimy nad nimi do
porządku dziennego. Przeciwnie nawet, razi nas, do-
znajemy pewnego rodzaju uczucia zawodu, widząc,
że ognisko jakieś uparcie świeci. Odwracamy się
zniechęceni, znudzeni tą wytrwałością dziwną, albo
pod pozorem troski o to uparte ognisko, dmuchamy
w nie tak niepomiernemi wymaganiami, że zamiast
. , , , .
SIę rozzarzac - gasnIe.
Ten specyficznie nasz sposób traktowania spraw
o społecznem znaczeniu uwydatnia się szczególniej
wyraźnie tam, gdzie dla rozwoju potrzeba pracy kie-
rowanej umilowaniem odległych celów. Cel wprawdzie
nie przestaje nam być drogim, ale obojętnieje i nuży.
Droga, która wczoraj wydawala się rozumnie wy-
braną, bardzo odpowiednią, dziś staje się już ucią-
żliwą, rozglądamy się za inną, nową. To, do czego
wczoraj jeszcze 19nęły liczne serea, co zajmowało,
żywo umysły, dziś już nie wzrusza, znika za coraz
to gęstszą mgłą zapomnienia.
To też niema u nas zapewne ani jednej społe-
cznej instytucyi, któraby wcześniej lub później, na
dłużej lub krócej nie wpadała w taki sen letargiczny,
wywoływany powstrzymaniem, wskutek ogólnej obo-
jętności, doplywu ożywczego zainteresowania.
Nie n1amy jeszcze prawa twierdzić, że losu tego
nie uniknie i jeden z najmlodszych przejawów na-
szego społecznego życia - Uniwersytet ludowy.
W niedlugiem istnieniu tej tak pożytecznej instytu-
cyi, brak jeszcze zupełnie pewnych objawów zbliża-
nia się nie uniknionej u nas niemal, smutnej konie-
czności letargu. Są już jednak zapowiedzi, zwiastu-
jące, że i Uniwersytet ludowy nie będzie zapewne
stanowił wyjątku od ogólnego prawidła. Już oto na-
przykład, przeglądając sprawozdanie z działalności
w trzecim roku istnienia zakopiańskiego oddzialu
Tow. «Uniwersytetu ludowego», spostrzegamy, że dzia-
łalność ta była mniej owocną, niż w latach poprze-
dnich. Wykładów odbylo się mniej, przeciętna ilość
słuchaczów niższa, dochody kasowe mniejsze., Natu-
/p147_0001.djvu
PRZEGLĄD ZAKOPIANSKI
177
ralnie mogą być i były lliewątpliwie rozmaite przy- skiego i trzy wykłady «O Kościuszce» wygłoszone
czyny takiego zmniejszenia się wydajności pracy; przez p. Beka na Krzeptówce, w Witowie i w Li-
rozważając jednak wszelkie okoliczności, towarzy- manowej.
szące temu powszechnemu, niestety, zjawisku, mu- Słuchaczów na tych wykładach było ogółem
simy dojść do przekonania, że najważniejszą z tych 897 (w r. z. na 39 wykładach - 2658 słuchaczów),
przyczyn jest owo obezwładniające zmniejszenie się przeciętna więc ilość słuchaczów na wykładzie wy-
zainteresowania instytucyą ze strony ogółu. Trudno nosi 64 (w r. z. 68).
bowieln inaczej wytłómaczyć sobie, dlaczego zarząd Dochody wynosiły 1495 kor. (w r. z. 1565),
napotyka coraz więcej trudności w wynajdywaniu a mianowicie wkładki członków 664 kor., z opłat
prelegentów, dlaczego, pomimo większej niż poprze-. wstępu na wykłady 69 kor., z datków nadzwyczaj-
dnio zapobiegliwości, nie udaje mu się uzyskać ta- nych 689 kor. i inne probne. Wydatki były następu-
kich jak dawniej dochodów. Są dowody, że nie jest. jące: honorarya i podróże prelegentów 119 kor., druk
to winą zarządu, są dane, wskazujące, że zapał' afiszów 126 kor., zakupno klisz 509 kor., wynajęcie
i energia tej samej garstki ludzi, która i poprzednio
sali, usługa itp. 135 kor., opłata zarządowi głównemu
zarządzała sprawami oddziału, nie zmniejszyły się, I 100 kor., rozs
Tłanie wezwań o składki 180 kor. Ogó-
lecz raczej wzrosły. Wprowadzono zwyczaj obowiąz- łem wydatki wyniosły .1176 kor. 69 h.
kowego wypłacania honoraryum prelegentom, nie (Ciąg dalszy nastąpi).
szczędzono kosztów, ni starań o klisze dla obrazów
świetlnych: każdemu prelegentowi, byle wskazal, ja-
kimi obrazami chce ilustrować swój wyk1ad, za- WIAD01\łlOŚCI BIEŻĄCE.
rząd dostarczał odpowiednich klisz z całą gotowością;
nie pominięto żadnej okazyi, nie zmniejszono trudów Otrucie. W Zakopanem otruł się pewien robotnik
i zabiegów około zdobywania środków, urozmaicania kwasem siarczanym dymiącym, kupionym w tutej-
wykładów, zachęcania do nich; słowem, zarząd robił szej Spółce handlowej. Sąd pociągnął z tej racyi do
co mógł, aby jak najlepiej wywiązać się ze swego odpowiedzialności subiekta p. Piotra Szlajbera, nato-
zadania, jak najdalej posunąć, jak naj właściwiej roz- miast zupełnie zapomniał o właścicielach. Według na-
winąć dobrą sprawę. Jeśli zatem rezultaty mniejsze są szego zdania za sprzedaż kwasu nie może być odpo-
teraz niż' poprzednio, pomimo energiczniejszej działal- wiedzialnym subiekt, który jest właśnie od tego, aby
ności zarządu, to jest to tylko potwierdzeniem tego sprzedawał, i należałoby pociągnąć do odpowiedzial-
pewnika, że wytrwałe ognisko razi nasz ogół, oswo- ności właścicieli za to, że nie mają specyalnych urzą-
jon
r ze slomianym ogniem. dzeń i oddzielnego lokalu do przechowywania, kwasu
Lecz przyjrzyjmy się sprawozdaniu, posłu- i z tego względu nie mają prawa do trzymania go
chajmy przekonywającej wymowy cyfr. w sklepie. Polecamy to do rozpatrzenia sądowi.
Członków w roku sprawozdawczym, to znaczy Jazda automobilami do Morskiego Oka. Dowiadu-
od I-go maja 1902 r. do I-go maja r. b. przybyło 71, jemy się, że krakowska fabryka Białkowskiego i Mie-
ubyło wogóle 87, tak, że oddział liczy obecnie 112, lowicza ma zamiar urządzić komunikacyę pOlniędzy
znaczna jednak większość z tej liczby, to członkowie Zakopanem i Morskiem Okiem zapomocą automobilo-
niestali, których udział ograniczy się zapewne do' wych omnibusów. W celu wypracowania projektów
wniesienia jednej wkładki. Liczba stałych członkówautomobilów, firma powyższa udała się do znanego
nie dosięga cyfry 40. za granicą specyalisty inż. Giedaczyńskiego. Zapro-
Wykładów odbyło się 1.i, a mianowicie: «O Ko- wadzenie tego rodzaju komunikacyi będzie dla Za-
nopnickiej» p. D. Beka, «Co robi krew w człowieku» kopanego ze wszech miar pożądanem, bo dzisiejsze
i «O wodzie i wodociągach» dr Wojczyńskiego, «lVli- furki, pominąwszy to, że są drogie i niewygodne, po-
liony mil ponad ziemią» i «O wulkanach» p. Lima- minąwszy to, że przy obecnie panującym systen1ie
nowskiego, «O powstaniu styczniowem» p. L. Kul- powożenia przez niedorostków, narażają podróżnych
czyckiego, «Z życia zwierząt towarzyskich» . p. B. na niebezpieczeństwo, mają tę jeszcze niedogodność,
Dyakowskiego, «O trzęsieniu ziemi i gejzerach» p. F. że przy 3 -4 godzinnej jeździe w jednę stronę, nie
Grużewskiego, «O perspektywie» p. Wesolowskiego pozostawiają czasu do zwiedzenia bez pośpiechu Czar-
(specyalnie dla uczniów szkoły zawodowej), «Dla- nego Stawu i okolicy. Witamy więc ten projekt przy-
czego człowiek jest zawsze jednakowo cieply» dra chylnie i życzymy inicyatorom, aby go jak najprę-
Szumowskiego, «O Anglii i Londynie» p.o Czerwijow- _ dzej urzeczywistnili.
/p148_0001.djvu
178
PRZEGLĄD ZAKOPIANSKI
Hotel "Mors
.ie Oko". Bawi w Warszawie dyre-
ktor krakowskiego Towarzystwa muzycznego, p. Wi-
ktor Barabasz, tym razem jako delegat Towarzystwa
tatrzańskiego.
Przybył do nas w sprawie budowy hotelu nad
Morskiem Okiem, aby tu zapukać do lubowników
wycieczek tatrzańskich i zachęcić ich do udziału
w przedsiębiorstwie.
Budowę hotelu w jednym znajpiękniejszych
punktów Europy podejmuje Towarzystwo tatrzańskie
wedlug planów budowniczego Franciszka Mączyń-
skiego, który na konkursie specyalnym, otrzymał na-
grodę pierwszą.
Będzie to hotel murowany, jednopiętrowy, z 20 tu
pokojami dla gości. N adto na poddaszu znajdzie się
pewna liczba pokojów małych a tanich dla turystów
niezamożnych.
Prócz tego hotel posiadać będzie salę restaura-
cyjną na 120 osób i wielką werendę, n10gącą pomie-
ścić około 150 osób.
Hotel stanie nad samem Morskiem Okiem na
placu, ofiarowanym Towarzystwu na ten cel bezpla-
tnie przez Wladysława hr. Zamoyskiego, z tern za-
strzeżeniem, że w razie rozwiązania Towarzystwa
plac stanie się ponownie własnością ofiarodawcy.
Koszta budowy i urządzenia hotelu obliczono na
100.000 koron. Na poczet tej sumy Towarzystwo po-
siada 10.000 koron, jako wynagrodzenie za spalone
schronisko, nadto może zaciągnąć pożyczkę w kwo-
cie 30.000 koron na hipotekę domu w Zakopanem.
Braknie zatem do pokrycia kosztów budowy ho-
telu 60.000 koron i tę sumę Towarzystwo musi po-
życzyć od lubowników wycieczek tatrzailskich w dro-
dze emisyi obligów. Są trzy serye obligów:
Serya I. obligi po 25 kor. na sumę 15.000 kor.
Serya - II. obligi po 50 kor. na sumę 15.000 kor.
Serya III. obligi po 100 kor. na sumę 300.00 kor.
Obligi seryi I. i II. bedą bezprocentowe a spła-
cane w drodze odbywającego się corocznie losowania
w ciągu Jat 20 od r. 1906 do 1926.
Od obligów seryi III. Towarzystwo płacić bę-
dzie 3°10 rocznie i spłacać je w drodze losowania
w ciągu lat 10, od r. 1906 do 1916.
Po otrzymaniu właściwej kwoty Towarzystwo
będzie wyda wało obligi, poświadczenie z odbioru na-
leżności i zobowiązanie do zwrotu pożyczki w termi-
nie określonym a także i do wypłacania °/0 od obli-
gów stukoronowych.
Rękojmią zwrotu pożyczki i wyplaty procentów
będzie w pierwszej linii hotel nad Morskiem Okiem
oraz cały a dość poważny majątek Towarzystwa.
Przyjmowaniem pożyczek, oraz wydawaniem
obligów zajmować się będą osoby upoważnione do
tego, a przedewszystkiem członkowie i delegaci To-
"Tarzystwa tatrzańskiego.
Obligi są tak tanie, że chyba nie trudno będzie
Towarzystwu zebrać fundusz potrzebny. 25 koron, t. j.
około 12 rb., chętnie wypożyczy Towarzystwu tatrzań-
skiemu wielu lubowników uroczych Tatr.
(Kuryer Warszawski).
Kolej zakopiańska. Dnia 9 b. ffi. odbyło się we
L wowie w Wydziale krajowYln posiedzenie rady za-
wiadowczej kolei żelaznej Chabówka-Zakopane. Prze-
wodniczył p. Władysław Zamoyski.
Przykład do naśladowania. Sekcya finansowa
gminy miasta Lwowa powzięła przed kilku dniami
uchwalę, mocą której gmina przystąpi do zakopiań-
skiego Towarzystwa Bratniej Pomocy w charakterze
członka założyciela. Dobrzeby było, .aby inne gminy
poszly śladami lwowskiej i przez to przyczynily się
do rozwoju tej jedynej u nas - a tak wysoce po-
trzebnej instytucyi.
Granica nad Morskiem Okiem zostala ustaloną
w myśl wyroku sądu polubownego przez delegata
ze strony Galicyi p. Wszeteczkę i delegata węgier-
skiego p. Wolmutha. Granicę wycięto w lesie i usy-
pano odpowiednie kopce. Słupy graniczne ustali W' naj-
bliższym czasie międzynarodowa komisya.
Dom Towarzystwa Tatrzańskiego. Nowo budujący
się dom Towarzystwa Tatrzailskiego jest już na wy-
kończeniu i już z pierwszym dniem lipca b. r. prze-
nosi się towarzystwo do nowego lokalu. W nowym
domu zostanie też otwartą dla użytku czlonków ob-
szerna sala klubowa.
Styl zakopiański. Mamy do zanotowania bardzo
pocieszający objaw - n1ianowicie rozpowszechnianie
się stylu zakopiańskiego w budownictwie. W osta-
tnich dniach doszła nas wiadomość aż o dwu tego
rodzaju budynkach. W Jaworowie, w Galicyi, sta-
wiają w stylu zakopiańskim krajową niższą szkolę
przemysłową (a w Zakopanem dotąd szkola mieści
się w jakimś starym szpichlerzu!), a pod Warszawą
stanie wiejski dom według projektu architekta Jabłoń-
skiego, ale pierwsze drogi są trudne i dlatego trzeba
przyjmować z calem uznaniem nawet mniej udatne
próby rozwinięcia wlasnego, rodzimego stylu. Oby
się znalazło więcej architektów, którzyby zechcieli
popracować nad tą kwestyą.
Sprawy zakopiańskie w prasie galicyjskiej. Dotąd
zauważaliśmy w naszej prasie korespondencye z Za-
kopanego wyróżniające się albo bladością, albo nie-,
znajomością stosunków, albo wprost falszerstwem fa-
/p149_0001.djvu
PRZEGLĄD' ZAKOPIANSKI
179
któw na korzyść różnych reakcyjników; z tego po- Redl Rudolf Wiedeń
, ., k d S J Hesky Gustaw »
wodu warto zwrOClC uwagę na orespon encyę łJOWaDworczyk P. z żoną Król. Polskie
Polskiego z d. 8 b. m. w wydaniu porannem. Stano- I 'iisłacki Vj'.
rodziną Lwów
· k d . ł .. d Ix. Tyszklewlcz Alfred Krakó,v
wlsko autora orespon enCYl zupe nIe SIę zga za Kaczanowski Włodzimierz »
Z naszem i W świetle prawdy ukazuje nam zako- Dr W
lewski Jan Nosów
· , k _ l . .. · · h Casparl Marva. Król. Polslde
planS ą korupcyę, a specya nIe nIepoJmowanie SWOIC Janicka Wailda Mińsk
obowiązków przez nliejscowego komisarza. Janicka Zofia »
.. ',. Krasnopolski Otton »
Sprostowanie. W nrze 22 naszego pIsma w spra,- Kobryner Józef Warszawa
wozdaniu z walnego zgromadzenia członków Kasy Zubcze,vska Stefania Szczucin
, k . k dl . łk ... Gerzabek Antoni Kraków
pozycz oweJ za ra a SIę pomya, a mIanOWICIe Haller B. z rodzina Król. Polskie «Orla»
nowo wybrany członek zarządu nazywa się p. Dzierża, Kowa
ew
ka Anna
» »
· ,. k ł d k D . ' k N . Hanklewlcz Aleksander Wiedeil H. Mors. Oko
nIe zas, Ja zosta o wy ru owanem p. zIerza. 1- Rosset Samuel » »
niejszem to prostujemy. Neuwert-Nowaczyński Adolf Kraków Grabówka
· Schaub Lilly z synem Petersburg Hotel Turystó,v
Steinberg Alma » »)
Dr Haun L. z rodzina Stanisławów Z. dr Chralnca
Szyszczyński Władysław Kalisz Hotel Turystóvv
Orzeł Stanisław ») »
Kubiczek Stanisław» »
Dorożyńska Wanda Rohatyn «Marya»
Just Ernest z żona Wiedeil Hotel Turystó,v
Schulzówna Klara
Poznań Z. dr Chralnca
Pasakas Lwów «Nieczuja»
Agapsowicz » »
Gaydzicz Anna No,votarska 27
Kondratowiczo,va A. Król. Polslde Hotel Turvstó\v
Szuc-Moro Olga Krakó\v Z. dr. Chramca
Bruer Jan z rodzina Sam bor Staszeezkó,v ka
Acht Aleksander
Lwów ChramcÓwki 35
Kusztelanówna Janina Poznań «Orla»
Ks. Luchtanowicz W. Litwa Hotel l{uliga
Redykowa Franciszka Krakó,v »
Dr. Iwański Karol Przemyśl Pod Gubałó\vka
Fałat Julian z rodzina Kraków ChraIllcó,vki 23-
Pulman Karolina
Lwów «Wanda»
Dr Łapiński Jan Kraków Staszeczkówka
Dr Krukowski Konrad» »
Głuszek Helena Mogiła Kościelna 4
Górski Stanisław Król. Polslde U Roja Józefa
Vlasek Kazimiera Kraków Kościelna 4
Paderewska M. Król. Polskie «Zakątek»
Różecki Stefan Warszawa »
Wyrzykowska S. z rcdziną» Sienkiewicza 11
Dr Sichrawa R. z żona Nowy Sącz «Zakatek»
Suzinowa Z. z rodzina"' Rosya KrupÓwki 41
I(s. Małachowski Adoff Luga Z. dr. ChraJnea
Bobiński Karol z żona Król. Polskie Hotel K uliga
L'ipson Aniela
» »
Razem osób 128. Ogółem od l-go stycznia 1544 osób.
W roku zeszłym w tym samYln czasie 1442 osób.
Lista gości "' Za"o'paile'm.
Od 31-go maj a do 6-go czerwca 1903.
Wejtko Mikołaj I Petersburg c Porno Bratnia»
Baranowska Klotylda z rodz. Moskwa Z. dr Chramca
Rambancek August Kraków »
Hr. Starzyńska Wanda Lwów » Wanda»
Dr Partsch Józef Wrocław Chałubińsk. 10
Trctiak Józef Kraków Hotel I{uliga
. Biakowska Stan. z rodzina Sandolnicrskie «D\vorek»
Dr Domański Zyg-rnunt "' !(ról. Polskie »
Daniszewska l\iarya Warsza\va H. Mors. Oko
Kan1ieniobrodzki K. z żona Lwów »
Kantak Kamil "' Poznań »
Losso,v Roman W. ks. Pozn. »
Lenoniewska
larva Kowno »
Brochwicz-Donimfrski !{. Halla :t
Prandota-Trzciński Jul. W. ks. Pozn. :t
Biechoilski Wojciech z
oną Gorlice Jagiellońska
Schnitzel Alfred !{raków Kasprusie 11
Łobos Ignacy . :t
Korzeniowski Wł. z rodz.» Kościelna 8
Sokołowski Mikolaj z rodz Warszawa Jaszczurówka
Zielonka Władysław Czortków Z. dr. Chramca
Ujejski Mieczysła,v Tarnów »
Ks. Adamski Jan Poznań Staszeczkówka
Kochański Antoni Warszawa Sienkiewicza 12
Lisiak Franciszek Berlin Kościeliska 43
Szynk Kazimierz z żoną Poznań Staszeczkówka
Surzycka J. z rodziną J
ódż Dom Chałub.
Wiesiołowski WIad. Czestocho,va Staszeczkówka
Chodecki Hel. z rodzina KijÓw Hotel Turystów
Ziembiński Adam
Warszawa Stara Polana 2
Rychalska A I Kościelna 2
Wiepsza Bronisław Odessa «Ukraina»
H. Mors. Oko
»
Hotel Kulio'a
M
Ciągłówka
H. Mors. Oko
:t
»
Piotrko,vianka
Chrarncówki 32
»
»
Z. dr. Chralnca
,.
»
, -
1111111111111
Leczni€a
Dra TRRNRWSI(I
(j.O
w Kosowie za Kołomyją (stacya kol. Zabłofów),
otwarta od t-go maja do końca października. -
,
Srodki fizykałno-dyetetyczne, leczenie wodą i inne.
DO SPRZEDANIA!
II
Willa "Prim ula"
na Bukowinie w Tatrach, z widokiem na Tatry, z ogród-
kiem spacerowym i z całkowitem urządzenienl na 12 osób.
Są również: łazienka, nowe pianino, powozik i piece
w każdym pokoju. Dla wycieczek punkt nader dogodny.
Bliższa ,wiadomość u ks. W. Oadowskiego w Tarnowie.
/p150_0001.djvu
180
PRZEGLĄD ZA'KOPIANSKI
-
WARSZAWIANI(A
li LICFł
Jił(jIELLOŃSI(
P
NSYONFlT m. Df\f}I
Lł\I(OW
J
położony wśród lasu świerkowego, 30 pokoi widnych i słonecznych, werandy i balkony zwró-
cone do gór i słońca. - Własny park, pisma, fortepian, konie i powóz na miejscu. Kuchnia
obfita i wykwintna. Ceny umiarkowane. Chorych na gruźlicę nie przyjmuje się.
BAZAR PRZEMYSŁU KRAJOWEGO "POD KOŚCIUSZKĄ".
I. F. J. KOM EN DZIŃ SKI TANI SKLEP CHRZEŚCIJAŃSKI
Kraków, ulica Mikołajska Nr 1
poleca Towary Blawatne, Płótna, Szyrtyngi, Bieliznę
męską i damską, Koce, Kapy na lóżka i Cl].odniki,
Bluzki i Halki gotowe, jakoteż Wyprawy Slubne
po bardzo n izkich cenach.
Zlecenia z prowincyi uskutecznia się od\vrotn:l pocztą.
W niedziele i święta sklep zamknięty.
Zakopane, Krupówki.
Poleca szanownej Publiczności rzeźby wlasnego wy-
robu. Makaty z Buczacza. l\Iajolikę w wielkim wy-
borze z Kolomyi. Hafty najrozmaitsze w stylu góral-
skim gustownie wykonane. Rozmaite zabawki z drzewa
dla dzieci. Wielki wybór mebli bambusowych i z trzciny
oraz rozmaite koszykarskie roboty. Fartuszki ozdobne
w stylu huculskim. Dywany, chodniki, portyery, ki-
limy, patarafki i t. p. Koce, welniane derki kapy na
łóżka. Peleryny w wielkim wyborze gotowe i na za-
rnówienie. Płótna, obrusy, serwety, ręczniki, chustki
do nosa. Serdaczki sukienne haftowane dla pań i dzieci.
Hamaki. Artystyczne malowania na atlasie.
Wszystkie przedmioty są pod gwarancyą
wyrobu krajowego.
Stowarzyszenie Rękodzielników i Przemysłowców
" GWIAZD .El"
podaje adresy członkó-w-:
Blacharz. Jan I{użmiński. Nowotarska 10. Kaflarz. Nowa-
kowski. Kościeliska 25. Krawcy. I(iIijan. Krupówki 22. I(rzy-
żanowski. I{rupówki 51. Kuśnierz. Lorek Fr. Krupówki 87.
Malarz. Niemczyk St. I(l'upówki za zakładem dra Chwistka.
Restauracya. Antoni Rauk. !{rupówki 18. Stolarz. Andrzej
Gąsienica. Krnpówki 83. Szewcy. Antoni Wojciechowski. Prze-
cznica 9. I(arasiński. Krupówki 21. Tapicer. Barano,vski. Kru-
pówki 21. Zegarmistrz. Mączyński. Krupówki 22.
WILLA "UKRAINA"
STARA POLANA L. 2.
PENSY ONA T
OSBERGEROWEJ
W lasku świerkowym, zdala od kurzu ulicznego.
Poleca zdrowa i smaczna kuchnie
A A
i dobrą usługę.
Ceny przystępne.
Tamże są dwa pokoje z kuchnią do najęcia.
V
'
'
fI v......
_
V
'{
fI
'-!\
PION
Nauczyciel Tańców
b. artysta ,baletu \łVarsza\łVsl(iego
przyby",a do Zal(opanego z I(ral(o",a na sezon", celu
udzielania lel(cyi i urządzania \łVieczorl(ó", tanecznych.
ADOLf
Redaktor odpowiedzialny: K. BrzozowIki. - Wydawca cZwi,zek Przyjaciół Zakopanego:.. - Druk W. L. Anczyca i Spółki w Krakowie.