/p01_0001.djvu

			2 


Tuchowskie Wieści Nr 3 (22) 


brali udział nasi modelarze i także nie wrócili z pustymi rę- 
kami. W konkurencji modeli szybowców większych (klasa 
F-1 H) Robert Czapla zajął III miejsce, zaś - mniejszych 
(klasa F-1A 1/2) Marcin Mróz - II, Marek Płach no - III. 
W klasie modeli z silnikami najlepsi okazali się: Kamil 
Olszówka i Bogusław Świderski. W zawodach akrobacyj- 
nych na uwięzi Robert Czapla był II, a Piotr Świderski - III 
Z tego przeglądu wynika, że u modelarzy wiele się dzie- 
je, młodzi ludzie garną się do tego sportu. Ich opiekun pod- 
kreśla, że nie chodzi w tych zawodach tylko o bezduszną 
rywalizację, choć - jak w każdym sporcie - jest ona elemen- 
tem zasadniczym; chodzi o coś więcej: o kształtowanie 
prawdziwie sportowych, koleżeńskich postaw. Jeżeli brać 
pod uwagę to, co się dzieje w tzw. wielkim sporcie, a co w 
gruncie rzeczy zaczyna przypominać zwykły bandytyzm, 
działania te uznać wypadnie za niezmiernie pożyteczne. 


+ 


Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Dąbrowskiej zorgani- 
zowało VII Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Marii Koza- 
czkowej. Wyróżnienie zdobył w nim tuchowianin - Mirosław 
Przybyła. Gratulujemy. Wyróżniony utwór "Tylko jaskółki" - 
wewnątrz numeru. 


+ 


Dla uczczenia 202. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 
maja Dom Kultury zorganizował okolicznościową imprezę 
w niewykończonej jeszcze, ale adaptowanej do takich po- 
trzeb sali widowiskowej. Tym razem publiczność dopisała. 


+ 


W dniach 20-21 maja br. odbyły się już po raz drugi 
Małopolskie Targi Sprzętu Komunalnego. Zgodnie z suge- 
stiami uczestników ubiegłorocznej imprezy, wydłużono ją 
do dwóch dni. Pokazy sprzętu odbywały się na placu przed 
Domem Kultury. Głównym akcentem targów było semina- 
rium na temat nowych technologii utylizacji odpadów 
stalych oraz neutralizacji. A oto jego uczestnicy: 
SEESTE BOLZANO - Włochy - nowe technologie w 
oczyszczaniu miast i utylizacja odpadów stałych; 
LEITNER VIPITENO - Włochy - neutralizacja odpadów 
płynnych; 
MUT - Wiedeń - nowe technologie utylizacji odpadów; 
ZNTSiS - Brzesko - sprzęt do wywozu nieczystości 
stałych; 
WUKO - Łódż -sprzęt do wywozu odpadów komunal- 
nych. 
W pokazach sprzętu komunalnego i wyrobów użytecz- 
nych w gospodarce komunalnej udział wzięły m. in. firmy: 
BRUK BET - Nieciecza - producent kostki brukowej, 
układanej na rynku w Tuchowie; 
FUMIS - BUMAR - Wadowice - zestaw urządzeń napę- 
dzanych silnikiem samochodu fiat 126p; 
INORA - Gliwice - nowe rozwiązania technologii oczysz- 
czalni ścieków, ochrony powietrza, utylizacji odpadów; 
MAX - BUD - Tuchów - wyroby betonowe; 
MUT - Wiedeń - nowe technologie utylizacji odpadów; 
PBDIM - Tarnów - emulsja asfaltowa, masy asfaltowe na 
zimno, remonty nawierzchni dróg; 
SEESTE - Włochy - nowe technologie w oczyszczaniu 
miast, utyllizacja odpadów płynnych; 


TERMOPLAST - Warszawa - okna; 
ZNTSiS - Brzesko- sprzęt do wywozu nieczystości 
stałych; 
ZR - Wola Batorska - drobny sprzęt do wywozu śmieci, 
kosze uliczne; 
WIMED - Tuchów - znaki drogowe produkowane według 
naj nowszych technologii; 
KPRD - Kraków - (wykonawca przebudowy rynku w Tu- 
chowie) - sprzęt komunalny; 
SKR - Siedliska - stolarka; 
WUKO - Łódź - sprzęt do wywozu odpadów komunal- 
nych. 
Targi odwiedzili m. in.: 
- Krystyna Broda - wicewojewoda tarnowski, 
- Ryszard Chliszcz - z-ca dyrektora Wydzialu Ochrony 
Środowiska UW w Tarnowie, 
- Wieslaw Klisiewicz - poseł, pelnomocnik ds. kontaktów 
z samorządem terytorialnym. 
Uczestnicy targów podkreślali ich wzorową organizację, 
ale narzekali na zbyt małe zainteresowanie samorządów 
terytorialnych, wchodzących w skład Stowarzyszenia Gmin 
Małopolski. 
W obecnej sytuacji dużego zagrożenia środowiska natu- 
ralnego tego typu imprezy są konieczne. Patronat nad nimi 
winny przejąć instytucje ponad regionalne, a środki maso- 
wego przekazu szerzej niż dotychczas popularyzować, by 
dotrzeć do świadomości społeczeństwa, które jeszcze nie 
zdaje sobie sprawy z ogromu zagrożeń i stopnia dewastacji 
tego, bez czego nie da się żyć. 


+ 


30 maja odbyły się w Tuchowie uroczystości wo- 
jewódzkie Święta Ludowego, obejmujące i. in. prelekcję dr. 
Jana Hebdy o ruchu ludowym w Tuchowszczyżnie, mszę 
św. na rynku, rozwinięcie sztandaru koła PSL w Tuchowie, 
występy zespołów artystycznych w amfiteatrze. (Refleksje 
na temat tych uroczystości w numerze). 


+ 


31 maja w Jodłówce Tuchowskiej miała miejsce uroczy- 
stość nadania tamtejszej Szkole Podstawowej imienia MA- 
RII KOTULSKIEJ, która w czasie okupacji życiem 
przypłaciła przynależność męża do AK-owskiej konspiracji 
(sama też była jej członkinią). Wiele lat trzeba bylo czekać, 
aby nazwisko bohaterskiej nauczycielki pojawiło się tam, 
gdzie powinno, tj. na murach szkoły, w której była nauczy- 
cielką i na progu której poniosła męczeńską śmierć. 


+ 


Naszej gminie przybyło nowe czasopismo - 
JODŁOWIANKA. Jest to inicjatywa - jak wynika z notki re- 
dakcyjnej - grupy uczniów tamtejszej Szkoły Podstawowej 
pod kierunkiem polonistki - pani Izabeli Szczeblewskiej. 
Młodej redakcji kwartalnika życzymy powodzenia i wyko- 
rzystujemy - za jej zgodą - materiały dotyczące Marii KotuI- 
skiej. 


+ 


6 czerwca odbył swoje prymicje w kościele św. Jakuba 
ks. KAZIMIERZ GRZENIA z Dąbrówki Tuchowskiej, absol-
		

/p03_0001.djvu

			Tuchowskie Wieści Nr 3 (22) 


3 


went Technikum Mechanicznego w Tuchowie. Odnoto- 
wując ten fakt, redakcja TW życzy Prymicjantowi powodze- 
nia w trudnej służbie kapłańskiej. 


+ 


Spośród naszych tuchowskich wydawnictw, które 
ukazały się ostatnio, warto odnotować: 
"Spis telefonów miasta i gminy Tuchów" (według aktual- 
nego stanu) wydany przez Tuchowskie Towarzystwo Pry- 
watnych Przedsiębiorców. 
"Znaki drogowe. Mały informator WIMED-u" wydany 
przez Zdzisława Dąbczyńskiego. Zawiera "Rozporządze- 
nie ministra transportu i gospodarki morskiej oraz spraw 
wewnętrznych z dnia 11 stycznia 1993 r. w sprawie 
znaków i sygnałów drogowych" oraz wzory znaków. 
Obydwie pozycje drukowała Mała Poligrafia Redempto- 
rystów w Tuchowie. 


+ 


Mimo rozlicznych trudności, finansowych zwłaszcza, i 
ogólnej dość niemocy (nie da się, nie opłaca się, nie ma 
sensu). Szkolny Klub Krajoznawczo-Turystyczny w Zespo- 
le Szkół Zawodowych nie zawiesił plecaków na kołkach. W 
dniach 2 -6 czerwca odbywał się XXX Ogólnopolski Rajd 
Górski "O Srebrną Ciupagę", w którym nasz klub od wielu 
lat bierze udział, nie bez powodzenia, bo najwyższe trofe- 
um zdobył już trzy razy. W tym roku na trasie: Szaflary - 
Czorsztyn - Krościenko - Prehyba - Rytro walczyła o nie 
drużyna w składzie: Małgorzata Martyka, Mariusz Janusz, 
Sebastian Madejczyk, Marek Polak, Piotr Kozioł pod 
opieką mgr. Tadeusza Wantucha (pozazdrościć kondycji). 
Efekt? "Srebrna Ciupaga" znowu w Tuchowie. Tym razem 
wielka (bo po raz czwarty) i na stałe (mała jest przechod- 
nia). Tuchów stoi więc nie tylko judokami (artykuł Anny Sta- 
nuch wewnątrz numeru), modelarzami, ale i turystami. Gra- 
tulujemy! 


EKO 


RADA MIEJSKA 
INFORMUJE... 


Materiały z XXVI sesji Rady Miejskiej z dnia 7 maja br. 
publikujemy pod winietą EKO-wieści, ponieważ była 
poświęcona prawie w całości stanowi środowiska natural- 
nego w mieście i gminie. Z faktu tego wynika, jak się 
można domyślić, że stan tego środowiska jest u nas zły, 
chciałoby się powiedzieć: katastrofalny, ale byłaby to pew- 
na przesada wobec Śląska, rejonu Wałbrzycha czy Łodzi. 
Niemniej jednak zmierzamy do katastrofy prostą drogą; 
jeśli społeczeństwo sobie tego nie uświadomi w całej pełni, 
to do niej dojdzie. Ludzie są na ogół krótkowzroczni. Kiedy 
mówi się o potrzebie ochrony gleby, wody i powietrza, 
twierdzą, że do klęski jeszcze daleko, nie biorąc pod uwa- 


gę, iż chodzi tu o tzw. niebezpieczeństwo kroczące. Mówi- 
my o środowisku, ale mamy na myśli bezpieczeństwo 
człowieka. Jeżeli patrzy się na sprawę tylko z punktu wi- 
dzenia ludzi dziś żyjących, nie bierze się pod uwagę 
przyszłych pokoleń, świadczy to o wyrażnej krótkowzrocz- 
ności i swoistym egoizmie. 
Jaki jest stan środowiska u nas? 
W mieście i gminie istnieją "dzikie" wysypiska śmieci. 
Stanowią je rzeczki. wąwozy, rowy, obrzeża lasów. To nie 
tylko sprawa estetyki czy szerzej - kultury. to zagrożenie, 
bo te odpady wolniej lub szybciej rozkładają się. Aby przy- 
najmniej częściowo to zagrożenie zmniejszyć, Urząd Gmi- 
ny organizuje w porozumieniu z sołtysami wsi okresowe 
akcje wywozu nieczystości stałych na wysypisko śmieci w 
Tuchowie. Istniejące wysypisko przy ul. Długiej wyeksplo- 
atowane jest niemal w całości. Nowe zostanie zlokalizowa- 
ne przy ul. Świerczewskiego w pobliżu oczyszczalni 
ścieków, co daje podwójną korzyść: wszelkie wycieki kiero- 
wane będą do oczyszczalni; dla oczyszczalni i wysypiska 
wystarczy jedna strefa ochronna, a to oznacza obniżenie 
kosztów inwestycji. Zarezerwowano na nie 2 ha. Przy za- 
chowaniu technologii beztlenowej (ugniatana warstwa o 
grubości 1 m przysypywana ziemią) oraz pojemności 
39.000 m 3 wysypisko zapewni miejsce odpadom z miasta i 
gminy na około 10 lat. Wysypisko to nie tylko plac. Obowią- 
zujące przepisy sanitarne stawiają wiele warunków, aby 
było bezpiecznie dla środowiska. Stąd koszt jego budowy, 
według cen z obecnego roku, wyniesie 11 mld 521 mln zł. 
Dużo? Zależy, jak na to patrzeć. Jeżeli w tym się mieści 
sprawa ludzkiego zdrowia, to żadna cena nie jest zbyt 
wygórowana. 
Samorządy nie mają, niestety, prawa karania zatruwa- 
czy, mogą jedynie kierować sprawy do kolegiów lub 
sądów. Natomiast na mocy zarządzenia ministra ochrony 
środowiska na gminę nakłada się karę za zarzucanie 
ścieków do Białej, i to niebagatelną, bo za poprzedni rok 
370 mln zł. 
Ogromną rolę w ochronie powietrza atmosferycznego 
odgrywają drzewa i krzewy, czasem tak bezmyślie wycina- 
ne. Stąd też wprowadzono obowiązek uzyskiwania 
zezwoleń na wycinanie drzew. Jeżeli znajdują się one na 
nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków lub objętej 
ochroną konserwatorską, takie zezwolenie może być wy- 
dane za zgodą wojewódzkiego konserwatora przyrody. Na 
terenie naszej gminy istnieje 8 zespołów parkowo-podwor- 
skich (Tuchów, Zabłędza, Buchcice, Łowczów, Karwodrza, 
Burzyn, Siedliska, Kielanowice) oraz 16 pomników przyro- 
dy. Ich stan zdrowotny jest - niestety - nie najlepszy. Obe- 
cnie trwają prace przygotowawcze do konserwacji drzew w 
zespole parkowo-podworskim w Burzynie. W Dąbrówce 
Tuchowskiej znajduje się przy drodze głównej dąb, będący 
pomnikiem przyrody, który - ze względu na jego stan zdro- 
wotny - należy usunąć. Wiosną tego roku zasadzono w 
gminie wokół obejść gospodarskich i pól ok. 2,5 tys. mo- 
drzewia i lipy. 
Degradacja środowiska naturalnego szczególnie 
dotknęła zasobów wód. Ich ilość i jakość drastycznie od- 
biega od potrzeb i bezpiecznych norm. Wystarczy rzucić 
okiem na wodę w Białej; jeśli ktoś pamięta jej przeżroczy- 
stość z dawnych lat, to różnicę dostrzega natychmiast. 
Jest rzeczą oczywistą, że to nie wina tylko Tuchowa, bo 
Biała zbiera ścieki od Grybowa, jedynie w pobliżu źródeł (a 
więc w pobliżu Brunarów, Snietnicy) jest względnie czysta; 
bo trzeba sobie zdać sprawę z tego, że czystych 
całkowicie wód już w Polsce nie ma. Aby poprawić za- 
opatrzenie mieszkańców gminy w wodę, rozbudowuje się
		

/p04_0001.djvu

			4 


Tuchowskie Wieści Nr 3 (22) 


sieć wodociągową, której długość wynosi obecnie 41 ,5 km, 
a planowane jest dalsze 25 km. 
Bez wątpienia każdy mieszkaniec zużywa dziś więcej 
wody niż dawniej; używa się też powszechnie proszków, 
płynów, zawierających detergenty. Dlatego też ilość 
ścieków niepomiernie wzrosła. Stąd najważniejszą inwes- 
tycją dla miasta i gminy jest obecnie oczyszczalnia 
ścieków. Jej uruchomienie (części technologicznej jesienią 
tego roku, całości do 30 kwietnia 1994 r.) pozwoli oczyścić 
ścieki komunalne z Tuchowa oraz przyjąć do punktu zlew- 
nego wszystkie ścieki ze zbiorników wybieralnych z terenu 
gminy. Będzie w stanie przyjąć na dobę ponad 1 tys. m 3 
ścieków. Obecnie brakuje miejsc do ich wylewania z 
szamb wybieralnych, co najdotkliwiej odczuwają admini- 
stratorzy budynków użyteczności publicznej i WIMED, 
który jest zobowiązany umową do świadczenia usług w tym 
zakresie. Tuchów ma 13,2 km kanalizacji, w tym zaledwie 
2,2 km kanalizacji sanitarnej. Dla niektórych ulic 
(Daszyńskiego, Zielona, Osiedle Centrum) kolektory już są 
zaprojektowane. Dla osiedli położonych na prawym brzegu 
Białej kolektor jest w stadium projektowania. To jeszcze 
jednak nie rozwiązuje problemu. Wystarczy porównać 
długość sieci wodociągowej - 41,5 km i kanalizacyjnej - 
13,2 km. Wiedząc, że ilość zużytej wody jest równa ilości 
ścieków, widzi się, ile ścieków odprowadzanych jest poza 
kanalizacją, a więc do rzek i w glebę. 
Z tego powodu skażeniu ulega także gleba, choć to nie 
jest jedyny czynnik powodujący to zjawisko. Gleby w gmi- 
nie mamy na ogół kwaśne lub bardzo kwaśne. Prowadzo- 
ne w ostatnich dwu latach wapnowanie, w ramach którego 
wysiano ok. 15 tys. ton wapna, powinno obniżyć kwaśność 
o - jak się zakłada - 50%. Najbardziej zagrożone są gleby 
wzdłuż dróg o dużym natężeniu ruchu, a więc U nas wzdłuż 
drogi Tarnów - Krynica. Prowadzone w roku ubiegłym 
przez Stację Chemiczno-Rolniczą w Krakowie badania nie 
wykazały w glebie przekroczenia dopuszczalnych norm 
skażeń. W glebie - to nie znaczy w roślinach na niej rosną- 
cych. Właściciele domów położonych przy szosie powinni 
wiedzieć, że należy odgradzać się od niej pasem drzew i 
nie uprawiać warzyw i zbierać owoców tuż przy niej. Pas 
bezpieczny to 100 m. 
Oprócz gleby skażone jest powietrze, które napływa do 
nas, w zależności od kierunku wiatru, od Śląska czy Tarno- 
wa. Na miejscu jego zanieczyszczenie powoduje spalanie 
paliw stałych w lokalnych kotłowniach (żadna nie spełnia 
obowiązujących norm) i gospodarstwach domowych. 
Zakłada się, że w związku z wybudowaniem sieci gazowej 
stopień zanieczyszczenia zmniejszy się. Przewiduje się, że 
kotłownie gazowe będą w ratuszu, ośrodku zdrowia w 
Siedliskach, oczyszczalni ścieków, przedszkolu, Urzędzie 
Gminy, Domu Ludowym w Burzynie. Przejście na ogrzewa- 
nie gazowe w cegielni i kotłowni na Os. Centrum na razie 
przekracza możliwości finansowe Urzędu Gminy. 


Opracowanie redakcyjne na podstawie materiałów 
przedłożonych przez B. Mazur, A. Szymańskiego, B. Ster- 
niczuk. 


Budowa oczyszczalni ścieków kosztowała dotychczas 
12 mld zł. 
Aby ją dokończyć, trzeba zaciągnąć kredyt w wysokości 
10 mld zł, który musi być gwarantowany przez Radę 
Miejską. Zdaniem burmistrza, kredyt należy zaciągnąć w 
Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska w Warszawie, 
ponieważ: 


- ten kredyt i dotacja z Wydziału Ochrony Środowiska 
Urzędu Wojewódzkiego w Tarnowie pozwolą ukończyć in- 
westycję w terminie; 
- ukończenie inwestycji w terminie pozwoli Zarządowi 
Gminy czynić starania o umorzenie zaciągniętego kredytu 
w NFOŚ do wysokości 50%; 
- nałożone dotąd przez Wojewódzką Inspekcję Ochrony 
Środowiska kary za zanieczyszczanie Białej w wysokości 
370 mln zł są odraczane do chwili ukończenia budowy z 
możliwością ich umorzenia, o ile inwestycja zostanie odda- 
na do użytku w terminie; 
- przerwanie budowy w obecnej fazie wiązałoby się z wy- 
daniem olbrzymich sum na jej zabezpieczenie; 
- oddanie inwestycji do użytku pozwoli na uzyskiwanie 
dochodów; 
- ewentualne odłożenie budowy spowoduje dalsze jej 
podrożenie ze względu na-postępującą inflację. 
Argumenty burmistrza przekonały większość radnych, 
Rada udzieliła stosownej gwarancji. 


Rada poręczyła także kredyt zaciągnięty w Banku 
Ochrony Środowiska w wysokości 286 mln zł przez 
Społeczny Komitet Gazyfikacji w Karwodrzy. 
Oprócz powyższych radni poruszyli następujące sprawy: 
- Ryszard Kras - istnieje pilna konieczność odwodnienia 
tuchowskiego cmentarza, gdyż po opadach rejon wejścia 
tonie w wodzie; 
- Kazimierz Łątka - odpowiedż ZOZ na interpelację w 
sprawie lakowania zębów dzieci jest nie do przyjęcia; 
- Karol Dudek - konieczne jest jak naj szybsze opracowa- 
nie gminnego programu kanalizacji; 
- Mieczysław Kras - wszyscy na terenie sołectw powinni 
włączyć się do likwidacji "dzikich" wysypisk śmieci; 
- Zbigniew Bachula - park w Łowczowie wpisany jest do 
rejestru zabytków. Dlaczego i na jakiej podstawie wycięto 
tam drzewa? Czy kostka pod ratuszem jest układana w 
sposób trwały? 
- Józef Lewicki - w związku z przejściem na ogrzewanie 
gazowe należy się liczyć ze wzrostem ilości odpadów 
stałych; 
- Stefan Surmacz - przy ul. Warzywnej buduje się nowe 
domy. Czy ktoś nadzoruje budowę ogrodzeń, bo drzewka 
sadzone są tam w pasie drogowym? 
- Emilia Żółtek - (sołtys Mesznej Opackiej) poruszyła 
sprawę odszkodowania za zniszczenia drogi spowodowa- 
ne wymianą słupów przez Zakład Energetyczny; 
- Jan Trzciński - (z-ca burmistrza) poinformował, że po 
ukończeniu prac w rynku i przy ul. Reymonta przez bezro- 
botnych będą wykonywane prace odwodnieniowe przy. ul. 
Leśnej i Świerczewskiego. 


WIEŚCI Z URZĘDU 
GMINY... 


Urząd Gminy zawarł umowę z Narodowym Funduszem 
Pomocy Wsi Polskiej na przyznanie 700 mln zł z przezna- 
czeniem na budowę ośrodka zdrowia w Siedliskach. 


Zawarto umowę z firmą TTT FL YGI z Warszawy na do- 
stawę urządzeń do oczyszczalni na kwotę 2.500 mln zł. 
Pierwotna propozycja formy opiewała na 3 mld zł.
		

/p05_0001.djvu

			Tuchowskie Wieści Nr 3 (22) 


5 


Wykonawcą prac przy przebudowie płyty rynku od strony 
wschodniej jest Krakowskie Przedsiębiorstwo Robót Dro- 
gowych. Firmę tę wybrano po analizie kalkulacji kosztów, 
jak również prawdopodobieństwa fachowości wykonania. 


W związku z uwagami niezadowolonych mieszkańców 
burmistrz wyjaśnia, że handel przeniesiono na plac nad 
Białą z konieczności, bowiem rozpoczęto remont płyty ryn- 
ku. Co będzie po ukończeniu jego przebudowy? Tu władze 
miasta chciałyby zasięgnąć opinii mieszkańców. Z dotych- 
czasowego rozeznania wynika, że na rynek winien wrócić 
handel drobny. Należy pomyśleć o placu targowym z pra- 
wdziwego zdarzenia. Można by go zlokalizować przy ul. 
Ryglickiej lub Kazimierza Wielkiego. Oprócz tego trzeba 
rozwiązać sprawę parkingu. Rozważane są następujące 
możliwości: zachodnia strona rynku, plac po rozebranym 
domu przy rynku wzdłuż ul. Kościuszki (ciągnie się prawie 
pod kościół św. Jakuba), przy ul. Wróblewskiego tuż za 
wiaduktem, na placu poniżej Osiedla Centrum, gdzie stoi 
wykupiony już przez UG stary dom prywatny. Wszelkie 
uwagi i propozycje prosimy kierować do Urzędu Gminy. 


W związku z reformą administracji państwowej w 
Polsce, wypłynęła sprawa powiatów, ich lokalizacji, 
granic przynależności, słowem - spraw, które budzą 
emocje, a tych nam ostatnio dość nie brakuje. Również 
Tuchów widzi się w takiej roli. Pytam o to burmistrza - 
Michała Wojtkiewicza i jego zastępcę - Jana 
Trzcińskiego. 
Józef Kozio/: Tuchów powiatem? 
Jan Trzciński: A czemu by nie? 
Michal Wojtkiewicz: Z wnioskiem wystąpiła Rada Miej- 
ska. 
JK : Wiem z prasy, że poparł go Sejmik Samorządowy, 
a wojewoda się sprzeciwił. 
M.W. : Decyzję podejmie Rada Ministrów 
J.K. :W prasie wojewódzkiej przeczytałem komentarze 
utrzymane w tonie: patrzcie, patrzcie czego to się wieśnia- 
kom zachciewa... 
M.W. : A no uszczypnęli nas, ale od tego się nie umiera. 
J.K. : Tuchów był powiatem, czyli - jak się wtedy mówiło 
- "becyrkiem" przez 12 lat w połowie ubiegłego wieku. To 
jest precedens, ale nie argument. Powiedzcie mi, panowie, 
po co? Czy to nie wygórowane ambicje zagrały? 
M.W. : Czyje? Nie zamierzam się ubiegać o żadną posa- 
dę w powiecie. To nie czyjeś tam ambicje, tylko potrzeba 
społeczna. A to zdziwienie i zaskoczenie niektórych bierze 
się stąd, że przed 1975 rokiem powiatami były duże jedno- 
stki, takie właśnie, jak Tarnów, ale tak nie musi być. 
J.T. : Kiedy mówimy o potrzebach społecznych, mamy 
na myśli nie tylko mieszkańców naszej gminy, lecz pięciu 
gmin z południowej części województwa: Ryglice, Szerzy- 
ny, Gromnik, Ciężkowice, Rzepiennik, a nawet Jodłową. 
Wahają się jeszcze w tej chwili Szerzyny i Jodłowa. 
J.K. : Co przemawia za umiejscowieniem siedziby po- 
wiatu w Tuchowie? 
J.T. : Zbieżność interesów tych gmin. 
M.W. : Wymienione wyżej gminy to jednolity region pod 
względem geograficznym, ekologicznym, struktury 
społecznej, gospodarczym (rolniczy). Gdy powiat będzie w 
Tarnowie, do głosu dojdzie o wiele mocniejsze lobby 
przemysłowe; słowem - wielkie miasto Tarnów zdominuje 


potrzeby małych miasteczek, nie przebiją się. A tu wszyscy 
będą partnerami, bo są równi. 
J.K. : Ale co Tuchów może jak ewentualny powiat tym 
pięciu czy sześciu gminom zaoferować? 
M.W. : Dość sporo, aczkolwiek na pewno nie wszystko, 
co jest wymagane. Ale nie od razu Kraków... Po pierwsze 
nie najgorszą komunikację. A ponadto są w Tuchowie in- 
stytucje ponadgminne. Wymieńmy: szkolnictwo (liceum i 
szkoła zawodowa), szpital, straż pożarna, policja, wodocią- 
gi, Rejonowe Biuro Pracy, Poradnia Wychowawczo-Zawo- 
dowa. Czyli infrastrukrura techniczna dla powiatu w zasa- 
dzie jest. 
JK : A co Tuchów będzie z tego miał oprócz dość 
wątpliwego splendoru bycia powiatem? 
J.T. : Stanie się centrum administracyjnym, powstaną w 
związku z tym nowe miejsca pracy, uaktywni się gospodar- 
ka, rozwinie się handel, usługi. 
J.K. : Jakie warunki muszą być spełnione? 
M.W. : Miasto winno liczyć 10 tys. mieszkańców i tego 
warunku Tuchów nie spelnia, bo ma około 7 tysięcy, ale nie 
jest to warunek zasadniczy. Musi być co najmniej 5 gmin i 
50 tysięcy mieszkańców. I te warunki, jeśli przyjąć, że jed- 
na z tych gmin, które jeszcze akcesu nie wyraziły, zdecy- 
duje się - zostaną spełnione. 
J.K. : Czy opublikowana ostatnio przez prasę mapa no- 
wych powiatów, na której nie ma Tuchowa, nie przesądza 
sprawy? 
M.W. : To jest propozycja, nad którą można i trzeba 
dyskutować. Dlatego chciałbym zaapelować do wszy- 
stkich, którzy tą sprawą są zainteresowani, aby przekazali 
do Urzędu Gminy swoje opinie. 
J.K. : Dziękuję za informacje. 


Z działalności Domu Kultury 


4 IV W konkursie palm wielkanocnych, zorganizowanym 
przez Sanktuarium NNMP I miejsce zdobyła palma wyko- 
nana na zajęciach zespołu plastycznego Urszuli Szarek. 


24 IV Na III Wojewódzkim Turnieju Śpiewających Dzieci 
w Dębicy Alicja i Andrzej Stanisławczykowie, przygotowani 
przez Beatę Maniak zdobyli I nagrodę, a instruktorkę 
wyróżniono specjalną nagrodą pieniężną. 


28 IV Teatrzyk dziecięcy OK wystąpił w 
Wierzchosławicach w ramach corocznego przeglądu "Ma- 
ska". 


3 V W części artystycznej akademii trzeciomajowej, w 
programie słowno-muzycznym, przygotowanym przez Ag- 
nieszkę Kowalik wystąpili: Elżbieta Filipowicz, Małgorzata 
Steindel i Jacek Zając. A ponadto: słuchacze Ogniska Mu- 
zycznego, zespół Beaty Maniak "Rozśpiewana Seksta", 
zespół tańca nowoczesnego Danuty Błaszczyk z Tarnowa.
		

/p06_0001.djvu

			6 


Tuchowskie Wieści Nr 3 (22) 


8 V II Tuchowski Turniej Śpiewających Dzieci. W grupie 
solistów I miejsce zdobyły ex aequo Edyta Kutia z GOK w 
Gromniku (instr. G. Masajada) i Grażyna Wójcik ze Szkoły 
Podstawowej w Gromniku (instr. A. Kras). W kategorii 
zespolów: 


I - miejsce - zespól wokalny "2+2" z DK w Tuchowie: Ali- 
cja i Andrzej Stanislawczykowie oraz Dominika i 
Slawomir Wójcikowie (in str. Beata Maniak); 
II - miejsce - zespól wokalny z SP w Gromniku (instr. An- 
na Kras); 
III - zespól "Mimagad" z DK (instr. Beata Maniak). 


13 VII Gminny Przegląd Teatrzyków Dziecięcych: 
I - miejsce - teatrzyk z DK (dzieci starsze) pod kier. Ireny 
Kucharzyk - Gląb; 
II - miejsce - "Leśne Ludki" z SP w Lubaszowej pod kier. 
Anny Totoś i Bogumiły Chrzanowskiej; 
III - miejsce - zespól z SP w Dąbrówce Tuchowskiej pod 
kier. Małgorzaty Leszkiewicz i Bernadety Wróbel. 


20 V Giełda malarska Klubu Plastyków w DK w Tucho- 
wie. 


Koncert w wykonaniu uczniów PSM I stopnia i Ogniska 
Muzycznego w Tarnowie. Młodzi wykonawcy prezentowali 
swoje umiejętności gry na fortepianie (klasy: A. Bilińskiej, 
E. Franczyk, M. Krawiec, R. Krzemińskiej i T. Kowalskie- 
go); skrzypcach (klasa L. Krzanowskiej); flecie (klasa B. 
Sochy); klarnecie i saksofonie (klasa K. Króla). Zgroma- 
dzona nielicznie publiczność mogla usłyszeć efekty pracy 
młodych muzyków. W wielu wykonaniach dalo się słyszeć 
wiele dobrego muzykowania. Zasluga w tym zarówno na- 
uczycieli, jak i uczniów, którzy dzielnie pokonywali tremę. 
Tuchowski SOM cieszy się tymi muzycznymi kontaktami ze 
swoimi kolegami z Tarnowa. Na ich zaproszenie wybiera 
się z rewizytą w polowie czerwca. Ognisko tuchowskie ist- 
nieje dopiero 2 lata i ciągle się rozwija. Od nowego roku 
szkolnego powstanie klasa skrzypiec i instrumentów dę- 
tych Oeśli tylko znajdzie się odpowiednia liczba chętnych). 


29 V III Gminny Konkurs Recytatorski "Klasycy dzie- 
ciom" - wzięło w nim udział 35 uczestników. Jury w 
składzie: mgr Anna Stanuch, mgr Wieslawa Totoś, mgr 
Zbigiew Miroslawski przyznalo: 


Grupa: 5-6 lat: 
I Ewa Dusza z Lubaszowej, 
II Andrzej Totoś z Tuchowa 
III Dominik Lewicki z Tuchowa; 


Grupa: I i II klasa: 
I Dorota Majchrowicz z Tuchowa 
II Katarzyna Dusza z Lubaszowej, 
III Aneta Starzyk z Lubaszowej; 


Grupa III i IV klasa: 
I Bogna Broniek z Tuchowa, 
II Beata Goliszewska z Tuchowa, 
III Lidia Chrzanowska z Lubaszowej, 
Magdalena Piątek z Tuchowa, 
Barbara Brzegowska z Tuchowa, 
Agnieszka Serafin z Dąbrówki Tuchowskiej. 


30 V Występ zespołów dzialających w DK oraz teatrzyku 
"Leśne Ludki" z Lubaszowej z okazji wojewódzkiego Świę- 
ta Ludowego w Tuchowie. 


31 V Spotkanie dzieci z przedszkola z dziećmi ze Stowa- 
rzyszenia "Nadzieja"; występ teatrzyków "Leśne Ludki" z 
Lubaszowej i DK, gry, zabawy. 


1 VI Blok imprez dla dzieci z okazji Dnia Dziecka, które 
sponsorowali: T. Piątek, A. Sajdak, Z. Dąbczyński, T. Gór- 
ski, T. Bajorek, P. Pawlik i GS - dziękujemy! 


II Gminny Konkurs Plastyczny "Wiosna'93" - na konkurs 
wpłynęły 324 prace z: Dąbrówki Tuchowskiej, Lubaszowej, 
Burzyna, Bobowej, Łowczowa, Tuchowa, Piotrkowic, Rad- 
goszczy. 
Jury w skladzie: Edyta Styczeń i Bronislaw Kapalka 
przyznalo: 


Grupa: 6-8 lat: 


I Wioletta Januś z Tuchowa 
II Justyna Nalepka z Burzyna 
III Agnieszka Tatarczuch z Tuchowa; 


Grupa: 9-11 lat: 


I Marta Sowińska z Dąbrówki Tuchowskiej, 
II Izabela Piotrowska z Tuchowa, 
III Anna Mróz z Tuchowa: 


Grupa: 12-14 lat: 


I Aneta Surdei z Łowczowa, 
II Anna Adamczyk z Tuchowa 
III Agnieszka Bochenek z Tuchowa. 


Wyróżniono: Hannę Milkowską z DK w Tuchowie, Jerze- 
go Rogalę z Bobowej, Paulinę Zygadlo z Tuchowa, Annę 
Stańczyk z Piotrkowic, Annę Kulas z DK w Tuchowie, Mar- 
ka Szczecinę z Lubaszowej. Fundatorem nagród byl Antoni 
Mróz - serdecznie dziękujemy! 


5 VI Występ Ogniska Baletowego z Brzeska z baśnią 
muzyczną "Leśna królewna". 


W dniach 7-9 VI odbyl się w Wiśniczu VIII Wojewódzki 
Plener Malarski Dzieci, na którym glówne nagrody 
otrzymały tuchowianki z zespolu plastycznego DK Urszuli 
Szarek: "Złoty Pędzel" otrzymała Izabela Piotrowska, a I 
nagrodę - Katarzyna Krawczyk. 


3 kwietnia odbyl się w Tarnowie coroczny konkurs na pi- 
sankę. I miejsce w kategorii dziecięcej zdobyl Lubosz Kar- 
wat, zaś w kategorii doroslych II miejsce przyznano Zofii 
Karwat z Tuchowa. 


Dom Kultury w Tuchowie sklada serdeczne podziękowa- 
nie panu Zdzislawowi Dąbczyńskiemu za bezplatne wyko- 
nanie i ustawienie tablic informacyjnych DK. 


Zygmunt Bień
		

/p07_0001.djvu

			Tuchowskie Wieści Nr 3 (22) 


7 


..Wojewódzkie 
Swięto Ludowe 
Tuchów'93 


. 


Dziś jest piękny dzień Zielonych Świąt, 
Pachną polne kwiaty z naszych łąk, 
Pachną domy przystrojone w brzozę, grab, 
Pachnie gdzieś nad stawem tatarak. 
To - tylko wspomnienia z nie tak dawnych lat! 
Kto dziś stroi domy w brzozę, grab 
Kto dziś podziwia piękno kwiatów z łąk? 
Kto dziś przeżywa urok naszych, chłopskich świąt? 
Wszak to Święto z chłopem jest złączone; 
Potem wylanym w rolę i krwią wywalczone. 
Kto z was, młodszych, o tym dziś pamięta? 
Kto dzisiaj tak przeżywa te Zielone Święta? 
Czy więc spełniły się już te marzenia, 
Za które gasły kiedyś chłopskie istnienia? 
Czy my jesteśmy ich spadkobiercami? 
Biernymi tylko obserwatorami? 
Czy dziś już szanuje się ten chłopski trud? 
Przecież nie jest to żaden gospodarczy cud, 
Bo chłopi dalej żywią wkoło nas 
I bronić będą, gdy przyjdzie czas. 
Zielone Święto - Święto Ludowe! 
Może zrobimy sami uczciwą odnowę 
I będziemy się czuć godnymi Polakami? 
Ale czy ja też jeszcze będę między wami? 


Niedziela, 30 maja. Uroczysta suma na rynku tucho- 
wskim. Wydawać by się mogło, że tłumnie zgromadzą się 
ludzie z Tuchowa i okolic. Przynajmniej tak, jak na niedziel- 
ny odpust tuchowski. Niestety. To już nie ta tradycja, nie to 
świętowanie. To tylko delegacje z trudem zebrane po 
wsiach, ci, którym z obowiązku wypadalo uczestniczyć w 
tych obchodach oraz mieszkańcy Tuchowa, którzy i tak 
chodzą na tę godzinę do kościola, no może coś więcej. Nie 
zawiodły chyba poczty sztandarowe, ale wiem, że w wo- 
jewództwie tych sztandarów - weteranów jest dużo więcej. 
Ale bo i namówić dzisiaj do udziału w poczcie sztandaro- 
wym, a jeszcze - wyjazdu na własną rękę - to sztuka. Jedy- 
nie tych, co pamiętają te dawne święta, te czasy biedy i 
faktycznej walki o godność chłopa, nie trzeba namawiać. 
Oni pojadą, oni byli. Ale ilu ich jeszcze jest wśród nas? 
Uroczystości w amfiteatrze letnim. Gra wspaniała orkie- 
stra tuchowska, tańczy i śpiewa zespól z Łoniowej, wystę- 
pują dzieci i młodzież z Tuchowa i okolicy. Ale miejsca na 
trybunach świecą pustkami. Wypełnią się dopiero wieczo- 
rem przy innej muzyce, innych tańcach, innej zabawie, to 
już jednak nie ma wiele wspólnego z tym świętem. 
Żyjemy w czasach, kiedy dalej trwa walka o lepsze jutro, 
o godność człowieka bez względu na to, gdzie pracuje i 
czym się zajmuje. Także o godność chłopa, którego dalej 
się poniewiera. Ale czy sami nie jesteśmy winni temu? Czy 
sami, zamiast się jednoczyć, pokazać swoją moc, nie mar- 
nujemy jej na swary i klótnie? A można pokazać tę swoją 
silę przy okazji takiego święta. Czy naprawdę nie stać nas 
na to? Najbliższy czas pokaże, czy my, chłopi, liczymy się 
jeszcze jako klasa, czy tylko jako "mięso armatnie" do in- 
nych dział. 


Stanisław Wróbel 


Stanisław Derus, Tuchów - miasto i gmina 
do roku 1945 


Ostatnio Tuchów wzbogacił się o cenną monografię, do 
napisania której od wielu dziesiątków lat przymierzalo się 
kilku już autorów. Tym większe uznanie należy się 
Stanislawowi Derusowi, że zamiar ten zrealizował. Należy 
też przyznać, że autor tej monografii wlożyl wiele pracy w 
poszukiwanie źródeł do dziejów Tuchowa, z tym, że 
niektóre z tych źródel nie wnoszą nic konkretnego do 
dziejów samego miasta. Nie ustrzegl się także autor po- 
wszechnego zresztą grzechu, polegającego na opisie 
spraw szerszych, co powoduje, że dzieje Tuchowa w pew- 
nych okresach giną w dziejach Malopolski, które miały nikły 
związek z osadą, a nawet związek ten jest nieuchwytny 
źródlowo. Dotyczy to m.in. obszernych rozważań na temat 
najazdów tatarskich czy też spraw ruskich. Ciekawie i 
szczegółowo opisane dzieje Tuchowa w okresie drugiej 
wojny światowej i okupacji hitlerowskiej mają, niestety, tyl- 
ko charakter opowiadania, gdyż oparte zostały prawie 
wylącznie na relacjach, które nie zostały podbudowane i 
skonfrontowane z dokumentami. Przeniesienie dziejów 
szkoły tuchowskiej do ostatniego rozdziału nie wydaje się 
szczęśliwe i poprawniejsze byloby umieszczenie tych 
dziejów w całokształcie historii miasta od XVI w. 
Wartość pracy zwłaszcza dla przyszłych pokoleń i bada- 
czy podnoszą pracowicie dokonane zestawienia personal- 
ne osób biorących udział w walce z wrogiem i ofiar hitlery- 
zmu. 
Czytelnik tej monografii winien jednak zwracać uwagę 
na pewne nieścisłości, które mogą powodować niewłaści- 
we rozumienie faktów, a m.in: 
na str. 12 - Autor wprowadza bez dowodów żródłowych 
zbyt ryzykowną tezę o należeniu Tuchowa do państwa 
Wielkomorawskiego, nie mając pewności, czy taka wieś już 
istniala. Poświadczony bowiem gród z tego okresu nie mial 
nazwy Tuchów. Dotyczy to także twierdzenia, że po 906 r. 
Tuchów wszedl w sklad państwa Mieszka I, gdy nie wiemy, 
kiedy Małopolska zostala mu podporządkowana i na pew- 
no nastąpiło to dopiero w ostatnich dziesiątkach lat X wie- 
ku. 
na str. 19 - Nie wiadomo, skąd autor wziąl dane, że w 
bitwie pod Legnicą zginęlo 10 tysięcy rycerstwa, co na 
ówczesne czasy stanowiło ogromną siłę, zdolną pokonać 
liczne wojska tatarskie. 
na str. 29 - Autor, opierając się na J. Długoszu, prowadził 
Jagiełłę przez Wojnicz, Czchów i Tuchów, zmieniając tekst 
kronikarza, gdyż król najpierw jechal przez Tuchów, a na- 
stępnie przez Czchów, co bylo uwarunkowane krótszą i 
wygodniejszą drogą. 
na str. 42. - Nazwa "cech" dotyczyła organizacji zawodo- 
wej, a nazwa "bractwa" - religijnej rzemieślników. 
na str. 43 - Statuty cechowe szczególowo wyjaśniały 
problem nauki rzemiosła do uzyskania stanowiska mistrza, 
regulowały zakup surowca, ilość i jakość produkcji, zbyt 
produktów i wlaściwie regulowały caloksztalt życia 
spolecznego i rodzinnego swoich członków.
		

/p08_0001.djvu

			8 


Tuchowskie Wieści Nr 3 (22) 


na str. 47 - Pojawia się pytanie, czy rajców miejskich w 
średniowieczu można zaliczyć do inteligencji, jeżeli w wielu 
przypadkach nie umieli czytać i pisać. 
na str. 99 - Prawdopodobnie chodzi tu o wielką bitwę pod 
Limanową. 
na str. 113 - "Bund" to nie organizacja syjonistyczna, 
lecz socjalistyczna, zwalczająca syjonistów. Nie był także 
Bund związkiem komunistów. Takim związkiem była KPRP 
(KPP) Bund na terenie Galicji powstał w 1920 r. i progra- 
mowo był zbliżony do PPS, z którą też współpracował. 
na str. 121 - Owa V kolumna, o której pisze autor, to nie- 
miecki dywersant Antoni Guzy. Sprawa ta została opisana 
w wielu już wydawnictwach dotyczących historii Tarnowa. 


Zauważone mankamenty nie osłabiają wartości omawia- 
nej monografii, a rzeczą kolejnych pokoleń historyków jest 
ją uzupełnić i niejako dowartościować naukowo. Natomiast 
autorowi należy się uznanie za całościowe opracowanie 
dziejów Tuchowa, patriotyczną wymowę wprowadzonych 
treści i widoczne emocjonalne zaangażowanie się, co bę- 
dzie owocowało w poznawaniu dziejów własnego miasta 
przez wiele pokoleń. Swoją pracowitością i uporem w 
dokończeniu dzieła Stanisław Derus zasłużył na szacunek 
i z takim powinien się spotkać ze strony społeczności tu- 
chowskiej. 


Autor recenzji, dr Stanisław Wróbel, jest znanym tar- 
nowskim historykiem. Witamy na łamach rw. 


(red.) 


W czasie lektury pacy Sto Derusa 
nasunęły mi się następujące uwagi: 


str. 113 - Poza trzema sklepami polskimi: Szaramy, Za- 
wiślańskiego i Steca były jeszcze: Gąsiorka, Dutki, Klimkie- 
wicza, Tylki, Sobyry, Suchana i "Składnica". 
str. 117 - Nieprawdą jest, jakoby w okresie międzywojen- 
nym w rynku powstał tylko jeden dom murowany, p. 
Dobrzańskiego. Obok apteki wybudowała piętrowy budy- 
nek p. Kowińska, a u wylotu ul. Zielonej - p. Kucap. 
str. 118 - Burmistrz Marian Styliński nigdy nie był właści- 
cielem dworu w Burzynie, był nim do dziś żyjący w Tucho- 
wie p. Chrząstowski. 
str. 125 - Obok poległych chwalebnie w 1939 r. ppłk. Wa- 
leriana Młyńca i mjr. Michała Bartuli nie został wymieniony 
por. dypl. Aleksander Kapałka, który poległ w obronie War- 
szawy i leży na cmentarzu wojskowym na Powązkach. 
str. 129 - Czas budowy umocnień zbiegł się z akcją "Bu- 
rza". 4 VIII 1944 rozpoczęto prace przy budowie umocnień 
i trwały one do 15 I 1945. Od 2 VIII autor - jak twierdzi - był 
w partyzantce, do rozwiązania batalionu, tj. 15 X 1944. 
Bezpośrednio po tym - jak mi sam opowiadał - ukrywał się 
aż do wyzwolenia w Łomnicy k. Piwnicznej w willi 00. Re- 
demptorystów. Kiedy więc załatwiał "lewe karty pracy" w 
Baustelle "Venus" w Gromniku? Albo jedno, albo drugie. 
str. 130 - Tuchów zelektryfikowano w 1944, a nie jak au- 
tor podaje, w 1942 r. Pierwsze świat/o zapaliło się w paż- 
dzierniku, wcześniej była karbidówka. 
str. 138 - W dni u 26 VI 1943 szedłem wspomnianą 
ścieżką około godz. 16, gdyż tak przyjeżdżał pociąg z Tar- 
nowa, a pracowałem wtedy w Ostbahn Ausbesserungwer- 


ke in Tarnow, i nie było śladu po opisanym wypadku. Tra- 
gedia rozegrała się bowiem między godz. 11-12 i gdyby nie 
relacje ludzi, nikt by nie wiedział, co się tu wydarzyło. Z te- 
go wniosek, że autor nie mógł widzieć zwlok zastrzelonej. 
str. 140 - Rozstrzelanych woził Józef Łabędż wraz z Ce- 
terą, a nie Sandecki. 
str. 141 - Ponieważ jeździłem tym pociągiem do pracy, 
mogę stwierdzić, że na stacji nie było żadnych Niemców, 
nikt nikogo nie legitymował ani nie rewidował. 
str. 144 - Kazimierz Wantuch, jak podaje afisz o egzeku- 
cji, został rozstrzelany 21 IV 1944, więc nie mógł być roz- 
strzelany po raz drugi w dniu 26 IV 1944 r. 
str. 145 - Gdzie w kierunku Garbku leży cmentarz para- 
fialny? Por. T. Wróblewski ps. "Werbel" po nieudanej akcji 
uciekał: rynkiem, koło rzeźni, dzisiejszą ul. Okólną, przed 
domem p. Bodnarowej skręcił w lewo pod górę w kierunku 
lasku Rudnickiego i tam w połowie góry dosięgła go śmier- 
telna kula z karabinu Hołysta. Zginął na miejscu i o żadnym 
dobijaniu nie może być mowy. 
str. 160 - Broń przechowywana była również w naszym 
domu, a nie tylko w wymienionych na tej stronie miejscach. 
U nas przechowywany był rkm wz. 28, kb "Mauser" wz. 
1898/24 i mnóstwo amunicji, co może potwierdzić por. 
Józef Rogoziński ps. "Sław", który osobiście odbierał ww. 
broń od nas w 1944 r. 
str. 161 - Franciszek Wijas pracował w Warsztatach Ko- 
lejowych, a nie - jak podano - w Zakładach Azotowych. 


Bronisław Kapałka 


S .,
q 
. t 
\ 
KGI
\I " C.
 ł\.
\
{
 


Czytelnicy do Redakcji 


Wstydliwe refleksje K. Karwata 
w IITuchowskich WieściachIl Nr 2 z 1993 r. 


Pod zagadkowym tytułem "Duma czy raczej wstyd" - re- 
fleksje K. Karwata po lekturze książki St. Derusa, wycho- 
wawca młodzieży snuje niezwykłe refleksje. 
Nie znajduje uznania w opinii p. Karwata fakt, że w 
książce pokazałem wielu sławnych mężów, pochodzących 
z małego miasteczka Tuchów, którzy byli uczestnikami 
wielkich wydarzeń historycznych, jak bitwa pod Grunwal- 
dem, Chocimiem, Korsuniem, powstań 1830 i 1863; brali 
udział w Legionach Polskich 1914-1918 r., w kampanii 
wrześniowej 1939 r., w walkach na Zachodzie i w okupo- 
wanym kraju aż do 1945 r. My, jako naród - według p. Kar- 
wata - "kochamy tragedie, systematycznie je rozdrapuje- 
my, aby broń Boże nie zapomnieć, obnosimy je z dumą, 
dajemy się potrzebnie i niepotrzebnie zabijać". P. Karwat 
nie odróżnia pamięci o tragediach narodowych od ich "uko- 
chania". Ponadto nie daje kryterium odróżnienia, kiedy to 
dajemy się potrzebnie zabijać, a kiedy niepotrzebnie. Woli 
operować ogólnikami! P. Karwat nie uznaje faktu, że naród 
polski przetrwał blisko 150 lat niewoli dzięki kultywowaniu 
patriotycznych tradycji narodowych i ciągłemu dążeniu do
		

/p09_0001.djvu

			Tuchowskie Wieści Nr 3 (22) 


9 


odzyskania wolności przez szereg zrywów powstańczych, 
traktowanych nieraz jako niepotrzebne! Naród żydowski 
zachował przez 2.000 lat swoją tożsamość mimo ciągłych 
prześladowań i tragedii, jakie go spotykały, od faraona i 
Rzymu poczynając aż po holokaust ostatniej wojny, dzięki 
starannemu przechowywaniu i wpajaniu młodzieży narodo- 
wych - chociaż ciągle tragicznych - tradycji. Za przykład 
niech posłużą ostatnie obchody powstania w getcie war- 
szawskim. Takie "rozdrapywanie tragedii" stanowi kamień 
obrazy dla p. Karwata. Dalej p. Karwat zarzuca "kreowanie 
sztucznych bohaterów a nawet manipulację". "Ot, wystar- 
czy, aby zwykły, szary, nic nie znaczący człowiek (poza 
tym, że jest człowiekiem) dał się zatłuc, utopić czy udusić - 
a już robimy z niego bohatera". Zarozumiałość p. Karwata 
i jego pogarda dla "nic nie znaczących ludzi, którzy dali się 
niepotrzebnie zabić" jest przejawem daleko posuniętego 
pragmatyzmu, graniczącego z cynizmem. P. Karwat na 
pewno nie dałby się w żadnym przypadku zabić! Gdzie p. 
Karwat znalazł w mojej książce tych zatłuczonych, utopio- 
nych czy uduszonych bohaterów? Wielu ludzi pytało mnie, 
o co właściwie p. Karwatowi chodzi?.. Być może - zamiast 
wgłębiać treść książki, p. Karwat zgłębiał zawartość butelki 
i stąd jego przywidzenia! Dziwny hołd w miesiącu pamięci 
narodowej składa "wychowawca młodzieży" martwym bo- 
haterom, zachęcając ją do zapomnienia ich imion, wyma- 
zania z pamięci! Jak p. Karwat chce wychowywać mło- 
dzież bez zaznajamiania jej z historią Polski?... Jego wypo- 
wiedzi uwłaczają pamięci pomordowanych przez oku- 
pantów tuchowian i ich rodzinom oraz całej zlikwidowanej 
przez okupanta tuchowskiej społeczności żydowskiej. 
W dalszej części swego oryginalnego artykułu p. Karwat 
ujmuje się za tymi, którzy byli sławni, ale zmarli naturalną 
śmiercią. Kto, gdzie i kiedy o nich uczy kolejne pokolenia, 
stawia retoryczne pytanie wychowawca młodzieży. Ja 
napisałem o tych ludziach tyle, ile informacji znalazłem w 
dostępnych mi żródłach. Natomiast uczyć o nich młodzież 
nie jest moim obowiązkiem, ale chyba p. Karwata, jako wy- 
chowawcy i pedagoga. Ja uczyłem młodzież przez wiele lat 
właśnie o tych bohaterach, którzy dali się zabić! Na takiej 
bowiem tradycji byłem wychowany. 
W drugiej cZęści swych odkrywczych "refleksji" p. Kar- 
wat autorytatywnie stwierdza, co wynika z mojej książki: 
1. że Tuchów dał Polsce kilku sławnych ludzi, z których 
jest dumny, 
2. że Tuchów właściwie niczego znaczącego w historii 
nie zdziałał, a jeżeli już coś, to należałoby się tego wsty- 
dzić. 
Trudno polemizować z tymi sprzecznymi ze sobą twier- 
dzeniami tym bardziej, że wchodzi tu w grę zdolność per- 
cepcyjna, która u p. Karwata wydaje się być ograniczoną - 
jeśli rzeczywiście czytał moją książkę. 
Jako krytyk p. Karwat zachęca do uzupełnienia "brakują- 
cych rozdziałów", nie precyzując, o jakie rozdziały chodzi. 
Inny jeszcze krytyk stwierdza, że należałoby napisać drugą 
historię Tuchowa. Jestem naprawdę zadowolony, że moja 
praca zapłodniła (na razie tylko dobre chęci) do 
uzupełnienia mojego skromnego dziełka! 
W końcowym akapicie dywagacji p. Karwata jest atak na 
bezpodstawną - jego zdaniem - dumę Tuchowa ze 
sławnych "nieboszczyków". Odmawia kategorycznie "zbio- 
rowemu Tuchowowi" moralnego prawa do dumy ze swoich 
sławnych mieszkańców i każe mu się wstydzić, że nic nie 
zrobił dla wykreowania swoich mieszkańców na boha- 


terów. Rzymskie przysłowie mówi: "Non locis viri sed loca 
viris efficiuntur honorata" (Nie mężowie miejscami, lecz 
miejsca mężami stają się sławne). Innymi słowy: p. Karwat 
nie stanie się sławnym dlatego, że pochodzi z Tuchowa, 
lecz Tuchów może stać się sławnym, jeśli p. Karwat np. za 
swoje poezje otrzyma nagrodę Nobla! Tak już jest, panie 
Karwat, powszechnie przyjęte, że zasłużonym ludziom sta- 
wia się w miejscu ich urodzenia pomniki, że w słownikach 
biograficznych podaje się zawsze miejsce urodzenia 
sławnych, a nawet - zapewne ku pańskiemu zgorszeniu - 
na cmentarzach tych, którzy dali się zabić np. pod Monte 
Cassino, dodaje się miejsce urodzenia bohaterów! 
Na zakończenie znane powiedzenie S. Staszica: "Takie 
będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie." Czy 
reprezentowane przez wychowawcę p. Karwata "chowanie 
młodzieży" znajduje poparcie tuchowskich wychowawców i 
władz szkolnych? Cała Redakcja "Tuchowskich Wieści" - 
to przecież sami pedagodzy. Jednak nie odcięła się od tak 
bardzo "wychowawczych" treści, reprezentowanych w re- 
fleksjach p. Karwata, skąd mam prawo wnosić, że się z ty- 
mi poglądami solidaryzuje. Dlatego numer "Tuchowskich 
Wieści" z cennymi refleksjami p. Karwata wysyłam do Ku- 
ratorium w Tarnowie celem zajęcia stanowiska. 


Stanisław Derus 


Od Redakcji: 


Gdyby redakcja chciała publikować tylko te teksty, z 
którymi się całkowicie zgadza, nie ukazałby się ani 
tekst p. Karwata, ani p. Derusa. Odpowiedź p. Karwata 
zamieścimy w następnym numerze. 


Od razu zaznaczam, że temat jest, nieczysty,... śmier- 
dzący. Dotyczy braku szaletów publicznych w miasteczku 
Tuchowie. Będąc przejazdem, postanowiłem obejrzeć ten 
zakątek Polski. A ponieważ mój organizm jest dość zdro- 
wy, poczułem potrzebę fizjologiczną. I tu moje oczarowanie 
miasteczkiem prysnęło. Bo dla przyjezdnych i - jak się 
okazało póżniej - dla niektórych mieszkańców jest to wielki 
problem. Szalety "koło samolotu" były nieczynne, w biu- 
rowcu UG - "tylko dla personelu", pracownicy sieci handlo- 
wo-usługowej w rynku udają konsumentów baru "Miś" i 
tam... załatwiają swe potrzeby. Mnie też tam skierowano, 
za co dziękuję. Proponuję przy wjeżdzie do miasteczka 
umieścić jakąś informację o czekającej niespodziance, tyl- 
ko jak ją sformułować? 


Z poważaniem 
Henryk Olszewski 
Gorlice 
(adres znany redakacji) 


Od redakcji: 
Wypadnie nam przeprosić autora listu za kłopoty. In- 
tryguje nas, dlaczego miejskie szalety (bo jednak są ta- 
kie) były nieczynne. Pamiętamy dobrze, że dawniej to- 
talitarna władza zarządzała odgórńie np. dzień bez mię- 
sa. Czyżby nasze władze miejskie zarządziły dzień bez 
... hm, hm, no? Nic nam o takim zarządzeniu nie wiado- 
mo. Co więc zrobić, żeby temat nie śmierdział?
		

/p11_0001.djvu

			Tuchowskie Wieści Nr 3 (22) 


11 


(1990 rok) oraz srebrny w Drużynowych Mistrzostwach 
Polski Juniorów w 1991 roku. W MP Szkolnego Związku 
Sportowego zdobyl 4 medale (w tym 3 złote) w latach: 
1987, 1989, 1991. W Ogólnopolskim Turnieju Klasyfikacyj- 
nym Juniorów Młodszych i OTK Juniorów stawal cztero- 
krotnie na podium (1988 r. II m, 1989 r. - I i II m, 1990 r. - 
II m). 
Do grona medalistów należy także Piotr Czarnik, odby- 
wający obecnie służbę wojskową, zawodnik WKS Śląsk 
Wrocław. Reprezentuje on ten klub w zawodach. Piotr jest 
dwukrotnym brązowym medalistą Mistrzostw Polski i srebr- 
nym - w Drużynowych M P. Dwa razy zdobywal medale w 
MP Szkolnego Związku Sportowego (1989, 1990) oraz 3- 
krotnie stawał na podium Ogólnopolskiego Turnieju Klasy- 
fikacyjnego Juniorów. 
Sukcesami może się także pochwalić Waldemar Dziga. 
W 1991 i 1992 r. wywalczył brązowe krążki w kategorii ju- 
niorów oraz srebrny medal wraz z drużyną juniorów. Był 
drugi w OTK Juniorów w 1992 roku. 
Kolejny zawodnik - Mariusz Czarnik walczyi w najlżejszej 
kategorii w drużynie juniorów, która zdobyła v-mistrzostwo 
Polski w 1991 r. Trzykrotnie zdobywał medale w M P Szkol- 
nego Związku Sportowego i dwukrotnie plasował się na II 
m. w OTK Juniorów. 
Trzykrotnym srebrnym medalistą MP Szkolnego Związku 
Sportowego jest Krzysztof Jeleń. Jest on również srebrnym 
medalistą Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów oraz 
trzecim zawodnikiem OTK Juniorów z 1992 roku. 
Wśród dziewcząt trenujących judo znalazły się Joanna 
Wrona i Marzena Niemczyk. Są to brązowe medalistki 
Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorek z 1992 roku. Jo- 
anna zajęła również V miejsce w OTK Juniorek Młodszych, 
zaś Marzena byla piąta w MP Juniorek Młodszych w 1991 
roku. 
Jedną z najbardziej utytulowanych zawodniczek jest 
Małgorzata Rogowska - mieszkanka Burzyna. Jej 
wytrwałość i sumienność na treningach zaowocowały me- 
dalami w Mistrzostwach Polski. Dwukrotnie - w 1991 i 1992 
roku - zdobyła srebrne medale w kat. juniorek młodszych i 
brązowy medal w Drużynowych Mistrzostwach Polski Ju- 
niorek w 1992 roku. Wywalczyła również złoty i brązowy 
medal w MP Szkolnego Związku Sportowego oraz dwu- 
krotnie stanęła na podium w Ogólnopolskim Turnieju Kla- 
syfikacyjnym. 
Jak do tej pory, największym sukcesem z grona tu cho- 
wskich judoków może się pochwalić Agata Mróz. Agata 
urodziła się w Tuchowie w 1975 roku. Tu mieszka i trenu- 
je. Obecnie jest uczennicą I LO w Tarnowie. Swoją przygo- 
dę sportową rozpoczęła w IV klasie szkoły podstawowej. 
Jej pierwszym trenerem, przez okres jednego roku, był 
Waldemar Siwek. W następnym roku szkolił ją Krzysztof 
Potok. Kolejnym trenerem aż do chwili obecnej, jest Marek 
Srebro. Na pierwszy sukces zawodniczka ta czekała 4 lata. 
W 1989 roku wywalczyła V miejsce w M P Juniorek 
Młodszych, a rok póżniej była druga w OTK Juniorek 
Młodszych. Wszystko wskazywało na pewny medal w MP 
Juniorek Młodszych, jednak ze względu na kontuzję kolana 
Agata nie wystartowała w tych zawodach. Natomiast w kat. 
juniorek zajęla VII miejsce. W 1991 roku była pierwsza w 
OTK Juniorek Młodszych i trzecia w kat. juniorek. W MP 
Juniorek Młodszych zdobyła brązowy medal. W 1992 roku 
zajęła trzecie miejce w OTK Juniorek i trzecie miejsce w 
Ogólnopolskiej Lidze Seniorek. Był to jej pierwszy start w 
tej kategorii wiekowej. Ze srebrnym medalem powróciła z 
MP Juniorek. I wreszcie rok 1993: Agata jest najlepsza w 


kat. juniorek w Ogólnopolskim Turnieju Klasyfikacyjnym, a 
3 kwietnia zdobywa tytul mistrzyni Polski w kat. seniorek. 
Wszyscy wymienieni medaliści są wychowankami trene- 
ra Marka Srebro. Byli lub są członkami kadry narodowej ju- 
niorek i juniorów, a Agata jest aktualnie w kadrze seniorek. 
Należy dodać informację, że także Szkoła Podstawowa w 
Tuchowie ma swój udział w tych sukcesach. W 1986 roku 
zostala sklasyfikowana na IV miejscu w Polsce - na 77 
startujących szkół - w Mistrzostwach Polski Młodziczek w 
Judo. W 1989 roku trzech zawodników z Tuchowa (Ma- 
riusz Czarnik, Mariusz Łątka i Bartłomiej Śliwa) 
uczestniczylo we Francji w Drużynowych Mistrzostwach 
Świata Juniorów Mlodszych Szkolnych Klubów Sporto- 
wych. Na 24 ekipy Polacy zajęli wysokie V miejsce. Na 
zakończenie warto podkreślić, że Marek Srebro - 
współtwórca większości tych sukcesów - został wybrany 
Trenerem Roku 1992 w Tarnowskim Plebiscycie Sporto- 
wym. 
Agacie Mróz odniesionych sukcesów osobiście 
pogratulowal p. Burmistrz, który wręczył jej w dowód uzna- 
nia bukiet kwiatów i aparat fotograficzny. 
A oto jak przedstawiają się wyniki zawodów w po- 
szczególnych kategoriach wagowych: 


Wyniki dziewcząt 


Waga - 30 kg 
1. Iwona Dunaj 
2. Anna Kras 


Waga 38 kg 
1. Elżbieta Dunaj 
2. Beata Schabowska 
3. Katarzyna Schabowska 


Waga - 44 kg 
1. Bernadetta Rzońca 
2. Ewelina Fronczak 
3. Marzena Wołkowicz 


Waga - 49 kg 
1. Justyna Turek 
2. Magda Steindel 
3. Joanna Pakuła 


Wyniki chłopców 


Waga -27 kg 
1. Wiktor Wojtanowski 
2. Marcin Srebro 
3. Andrzej Solarz 


Waga - 30 kg 
1. Łukasz Kłósek 
2. Sebastian Hanak 
Waga - 35 kg 
1. Artur Gawron 
2. Paweł Słowik 
3. Paweł Srebro 
Mateusz Kras 


Waga - 40 kg 
1. Robert Kras 
2. Marcin Kulas 
3. Waldemar Ziółko
		

/p12_0001.djvu

			12 


Tuchowskie Wieści Nr 3 (22) 


Waga - 44 kg 
1. Marek Piotrowski 
2. Tomasz Starzyk 
3. Michał Olszówka 


Waga - 48 kg 
1. Jarosław Nowak 
2. Paweł Olszówka 
3. Łukasz Giera/t 
Konrad Branicki 


Z KART HISTORII TUCHOWA 


Bronisław Kapałka 


A było to tak 
Moje wyzwolenie 


14 stycznia 1945, niedziela 
Od rana słychać ze wschodu silniejszą niż w poprzednich 
dniach kanonadę artyleryjską. Dzień wolny od przymusowej 
pracy przy budowie umocnień obronnych. Wśród żołnierzy nie- 
mieckich rozlokowanych po domach na kwaterach widać 
ożywiony ruch. Są podenerwowani. W nocy z niedzieli na 
poniedziałek wyjeżdżają w pośpiechu saperzy, którzy zakładali 
miny na mostach, polach i torach kolejowych. 
15 stycznia 1945, poniedziałek 
Rano
 jak zwykle, zbiórka na rynku. Grupy robocze pod 
"opieką" SS-manów i milicji ukraińskiej udają się do swych co- 
dziennych zajęć. Ja pracuję w lesie tzw. Trzemeskim, 
odległym od miasta o 4 km w kierunku północno-wschodnim. 
W czasie marszu zauważyłem, że w dotychczas pustych oko- 
pach znajdują się żołnierze przy gęsto rozstawionej ciężkiej 
broni maszynowej. Chcąc dostać się do lasu, który znajduje 
się o 600 m przed zasiekami, musimy przejść przez okopy. Z 
tego powodu wynika kłótnia między żołnierzami a naszą ob- 
stawą. Jakiś feldwebel wymyśla naszym "opiekunom", klnąc 
ich za to, że się plątają po linii z cywilami. Nagle zza lasu wy- 
latują dwa "iwany". Niemcy ostrzeliwują je ze wszystkiego, co 
mają pod ręką. Straszliwa palba. Samoloty, przechylając się ze 
skrzydła na skrzydło, nie zareagowały na ogień przeciwnika. 
Wykorzystali to nasi "opiekunowie" i pognali nas w kierunku la- 
su, odprowadzani przekleństwami żonierzy z okopów. Na 
skraju lasu przy drodze zwanej "Furmaniec" zostaliśmy zapi- 
sani przez SS-mana, który stał przed budką, jak zwykle w fu- 
rażerce i z dziesięciostrzałowym karabinem na plecach. 
Od swoich poganiaczy otrzymaliśmy zadanie na cały dzień 
pracy. Było nieco inne niż zwykle. Mieliśmy tylko powyciągać 
ścięte drzewa do przesiek, żeby było łatwiej ładować na wozy, 
ale nie kazano ścinać nowych. Podzieleni na 1 O-osobowe gru- 
py poszliśmy w las. Dziwne dla nas było, że nasza obstawa 
została na skraju lasu, zawzięcie rozprawiając z SS-manem 
przy budce. Pozbawieni "opieki", ściągnęliśmy do młodniaka 
trzy pnie, ułożyliśmy je w trójkąt, zapalili w środku ognisko i 
zasiadając na klocach, zaczęliśmy dyskusję nad niecodzienną 
sytuacją. Około godziny 11 przyszła żona jednego z pracują- 
cych w naszej grrJpie, przynosząc wiadomość, że z 


pozostałych rejonów Tuchowa wszystkich mężczyzn pracują- 
cych przy umocnieniach Niemcy pod wzmocnioną eskortą za- 
prowadzili do miasta i zamknęli za drutami w "Sokole", 
przekształconym wraz z przyległym placem w obóz pracy przy- 
musowej. Zwolniono jedynie kobiety. Wyszedłem z młodniaka 
i zobaczyłem, że ludzie z pozostałych grup pospiesznie 
uchodzą w kierunku na Piekło. Wróciłem więc do swoich i 
powiadomiłem ich o swoim spostrzeżeniu. Wykpili to 
twierdząc, że w lesie możemy być spokojni, gdyż Niemcy bOją 
się lasu i po nas nie przyjdą. Jako dowód przedkładali pozosta- 
nie naszych "opiekunów" na skraju lasu. 
Nie licząc na tchórzostwo Niemców, począłem wraz z ko- 
legą Piotrem Klochem iść w kierunku, gdzie przed chwilą 
widziałem uciekających ludzi. Pozostali zaczęli wołać, 
żebyśmy wrócili, że tylko zjedzą, co mają przy sobie i pójdzie- 
my wszyscy. Ulegając namowie, wróciliśmy. Postanowiono, że 
mój kolega Piotrek wyjdzie do drogi i ostrzeże nas przed ewen- 
tualnym zaskoczeniem. Ledwie wyszedł z młodniaka, dały się 
słyszeć jakieś głosy. Wszyscy przerwali posiłek, bacznie 
nadsłuchując. Po chwili rozsunęły się gałęzie i zobaczyliśmy 
naszego wysłannika w towarzystwie dwóch Niemców. Ostre - 
Hande hoch! wyjaśniło wszystko. Był to oberleutnant w mun- 
durze Wehrmachtu i SS-man, z pistoletami skierowanymi w 
nas. Na pytanie, czy kto zna język niemiecki, zgłosił się Adam 
Ust janowski. Pytają, czy wie, gdzie pracują inne grupy robo- 
cze. Naturlich - odpowiada. Kazali sprowadzić je natychmiast 
do nas. Krzyknął - Jawohl! i ochoczo pomaszerował w dół lasu, 
dobrze wiedząc, że takiej szansy nie wolno przegapić. 
Zastanawiałem się, dlaczego nie poszedł z nim jeden z 
Niemców. Widocznie dziesięciu na jednego wydawało im się 
dużą przewagą, tym bardziej, że prawie każdy z nas miał sie- 
kierę. Kiedy czas się przedłużał, a posłaniec nie wracał, okrzy- 
kami los! los! i wymownym ruchem luf wyprowadzili nas na 
drogę. Można było zlikwidować obydwu Niemców, ale do tego 
nie doszło z obawy przed ukrytym ubezpieczeniem. Dopiero 
po wyjściu z lasu okazało się, że poza tymi dwoma nikogo wię- 
cej nie było. Na jakikolwiek czyn było już za późno, gdyż obaj 
odskoczyli na przyzwoitą odległość i trzymali nas pod lufami. 
Do próbującego oddalić się od grupy w kierunku zarośli 
Stanisława Klocha oberleutnant oddał trzy strzały pod nogi. W 
tym momencie "nasz" SS-man z budki wyprowadził sześciu lu- 
dzi z lasu Tuchowskiego, których dołączono do nas. Oberleut- 
nant łamaną polszczyzną oznajmił, że jeżeli ktoś w czasie mar- 
szu do miasta będzie próbował ucieczki, zostanie zastrzelony. 
Gdy stwierdzi po przybyciu do miasta brak choć jednej osoby, 
to reszta natychmiast zostanie rozstrzelana. Skończywszy "ka- 
zanie", odszedł wraz z drugim w leśną dróżkę, gdzie mieli 
ukrytą bryczkę zaprzężoną w parę koni i odjechali do Tucho- 
wa. "Nasz" SS-man w nieodłącznej furażerce, idąc polem w 
odległości około 10m od drogi z karabinem gotowym do 
strzału, prowadził nas do miasta. Odsłonięty teren nie sprzyjał 
masowej ucieczce, pojedyncza zaś groziła narażeniem 
pozostałych. Minęliśmy zaminowany most na Białej, którego 
pilnował wartownik, przyglądając się nam obojętnie. 
I tak zostaliśmy doprowadzeni do budynku "Sokoła" i osa- 
dzeni za drutami, gdzie znajdowało się już kilkuset wcześniej 
spędzonych ludzi. O jakiejkolwiek ucieczce nie mogło być mo- 
wy z uwagi na gęsto rozstawione posterunki milicji ukraińskiej. 
Kobiety podchodziły do drutów i podawały nam, co mogły, ale 
zawartość każdego zawiniątka dokładnie przeglądali wachma- 
ni. Noc spędziliśmy na rozmowach. Spać się nie dało z powo- 
du wielkiej ciżby i stanu nerwowego. 
I tak zastał nas ranek dnia następnego. 


(c.d.n.)
		

/p13_0001.djvu

			Tuchowskie Wieści Nr 3 (22) 


13 


Poetyckie 'pojrzenie 


Szukać szczypty dobra 
w masach startych sumień, 
bo z każdego serca 
może trysnąć płomień... 


Mirosław Przybyła 


Milenkowi-Chorwatowi i Tomowi-Serbowi- 
Wiedeń - 1991 


Kochać i przebaczać, 
jednać i przyjaźnić... 
bowiem tylko przyjaźń: 
ręce wszystkim splata... 


Tylko jaskółki 


Widzieć w każdym innym 
człowieka i brata 


Po tamtej stronie 
dwa różne światy-więzienia 
z jednym brudnym podwórkiem. 


Mówić o miłości - 
bez niej wszystko niczym: 
wiedza, czar, oświata... 
- ona wszystkich łączy, 
podnosi i brata... 
jest SIŁĄ I NADZIEJĄ 
dla nowego świata! 


Po obu stronach 
niby te same modlitewniki 
- bomby na hasło. 


Po obu stronach 
dwaj przyjaciele 
muszą podjąć decyzję. 


Znając Księgę Prawdy: 
jak żyć i umierać, 
śmiało i odważnie 
w przyszłość 
wciąż spozierać! 


Zanim słońce zajdzie 
po obu stronach 
wyrosną im słowa 
karabinem w dłoniach. 


Stanisław Kura 


Tylko jaskółki 
po tamtej stronie 
- budują jeszcze gniazda. 


Majowy cmentarzyk 
(w Mesznej Opackiej) 


Moralitet współczesny 


Przy wiejskiej drodze, pod świerkowym lasem 
jest cmentarz wojenny - jak nowy, choć stary, 
umajony klombem kolorowych kwiatów 
i gdzie mu do niego - wiedeńskie bulwary! 


O. Henryk Pagiewski 


Bym w was mógł odkrywać 
rytmy serc piszących: 
prawdę, ból i radość, 
piękno dusz gorących... 


Czy to kwietny ogórd? Czy to są mogiły? 
Wznosi się wspaniały krzyż na tle błękitu. 
Nie spotkałem jeszcze takiego cmentarza - 
cmentarz wymarzony! Jak z bajek, jak z mitów. 


Bym się mógł bogacić 
tym, co cieszy, boli: 
klęską i sukcesem... 
w dobrej i złej doli. 


Otoczyły świerki i drewniany płotek 
wyrównane szyki lśniące jak w paradzie - 
żołnierskie mogiły i błyszczące krzyże, 
jak kwitnące drzewa we wzorcowym sadzie. 


W mroku walk, hałasie - 
dostrzec słońca promyk, 
ciszy solidarność, 
może troski płomyk?.. 


To - co jest cmentarne - dech zatyka w piersi, 
czasem łza upadnie, czułe serce mięknie, 
tu - na tym cmentarzu, kojarzonym z smutkiem, 
jest jakby wesoło, przytulnie i pięknie. 


Nie bać się krytyki, 
chociaż drażni, kole... 
- jeśli szczera - służy 
na ludzkie niedole... 


Polecam ten cmentarz, by podziwiać piękno, 
przystanąć, popatrzeć - leśne uroczysko! 
A temu, co troską kołysze ten cmentarz, 
mocno (!) dłoń uścisnąć, pokłonić się nisko. 


Wznieść się ponad swary, 
ślepą, podłą zazdrość, 
ponad żal, agresję... 
- wszak to wszystko marność... 


Przy wiejskiej drodze z Tuchowa do Mesznej 
jest cmentarz wspaniały, uroczy (choć stary), 
przepiękny, przecudny, jak z bajki, jak z mitów 
i gdzie mu do niego - moskiewskie bulwary!
		

/p14_0001.djvu

			14 


Tuchowskie Wieści Nr 3 (22) 


O, gdyby tak wszyscy troskę wykazali, 
jak dyktuje serce i sumienie każe - 
zmienili cmentarny gruz i rumowisko 
na kwitnące klomby - cmentarne ołtarze! 


Wiersz poświęcam tym, którzy opiekują się c
e
tarzem 
wojennym poległych w latach 1914-1915 Austnako
, R?- 
sjan i Polaków. (Przypominamy, że cmentarzem opiekuje 
się pani Zofia Piątek - red.) 



 > " OR SI:.UCłfA 
10 
?]f' PAT
O'NłIJ\- 


(redagowane na podstawie sygnałów od czytelników) 


Był dawniej zwyczaj dekorowania wystaw sklepowych z 
okazji świąt. To prawda, że głównie chodziło o 1 maja, 22Iipc
: 
7 listopada, czyli o święta o wydżwięku politycznym. Pa.1 s
esc 
politykę, nie chodzi o treść tych świąt, tylko o odswlętny 
akcent, którego teraz nie ma, zwyczaj ten zanika. Już nawet 
na Boże Narodzenie nie wszystkie sklepy w rynku miały sto- 
sowną dekorację, a cóż dopiero mówić o, ważnym podobno 
dla Polaków, święcie trzeciomajowym. W rynku tylko dwa skle- 
py (A. Sajdaka i Boratyńskiego) miały akcenty nawiązujące do 
tego, nie narzuconego przez obce siły święta. 
+++ 
+ 


Dużo mówi się i pisze (choćby w tym numerze) o ekologii. 
Mała rzecz z tego podwórka: 
Do niedawna można było w sklepach GS-u kupić mleko w 
najzdrowszym opakowaniu, czyli w butelkach. Od jakie


 
czasu tylko w folii. Wiadomo, dla obsługi o wiele wygodniej I 
chyba taniej (chociaż mleko zdrożało, ale żyjemy przecież w 
kraju, gdzie rządzi paradoks): nie trzeba zbierać butelek, 
przewozić, myć, nic się nie stłucze. Same zalety. Czyżby? Dla 
kogo? Ponadto na kapslach butelek była data (inna rzecz, że 
najczęściej je antydatowano, stąd można było kupić mleko 
dziś z jutrzejszą datą), a na folii jej nie uświadczysz, mimo że 
producent (czuje się jeszcze monopolistą) ma ustawowy obo- 
wiązek. Zachód, na który teraz tak pod każdym względem 
a- 
trzymy i który małpujemy, odwraca się masowo od syntetykow 
i powraca do szkła i kartonu jako opakowań najzdrowszych; 
technologie pakowania w folie, plastykowe butelki, puszki ma 
dla takich jak my, którzy to, co z Zachodu, złapią jak michę 
czegoś słodkiego. Nie tak dawno okocimski browar chwalił się 
rewelacyjnym zakupem linii technologicznej do puszkowania 
piwa! Od wieków wiadomo, że do przechowywania piwa najle- 
psze jest drewno (beczka) i szkło. 
+++ 
+ 
Wzorem większych miast i w Tuchowie powstał sklep noc- 
ny. Otworzyła go GS. Powiedzmy od razu: nie jest to instytucja 
(sklep, nie GS) najpotrzebniejsza, nie obliczona na obsługę 
tych, którym po północy przyjdzie ochota na chleb czy ciastko; 
o tej porze też nie kupuje się na ogół soli czy czekolady. Nie o 
jedzenie więc chodzi. Nie czarujmy się - chodzi o sprzedaż 
wódki, bo to zysk. Nic też dziwnego, że ściąga tu, jak do ożyw- 
czego żródełka, wielu spragnionych, na ogół mocno już przy- 
buzowanych. Ich zachowanie z Wersalem - broń Boże - nie ma 
nic wspólnego. Dlatego też mieszkańcy rynku zaczynają mieć 


tego dość. Dzwonią do burmistrza, żeby zrobił z tym 
orząd
k, 
piszą do nas. Oto fragmenty listu wieloletniego mleszkanca 
rynku: + 
+++ 


"Drodzy mieszkańcy Tuchowa! 
Po kilkunastu nie przespanych nocach postanowiłem (...) 
bezinteresownie ostrzec Was: (...) Jeżeli lubicie spacery wie- 
czorową porą, wybierajcie trasy omijające rynek. Nie z powodu 
jego remontu, lecz charakteru, jaki nadają mu NO.C, SKLE
 
NOCNY i jego KLIENCI. Zwierzęce okrzyki, rzu
nle koszan:'I 
na śmieci, kopanie znaków drogowych, zrywanie ogłoszen, 
chamskie kłótnie i ostre bijatyki, wrzaski i śpiewy (?) - oto co 
dzieje się na rynku po 22. Ze strony wzmiankowanych wyżej 
grup nocnych można - niestety - spodziewać się WSZYSTKIE- 
GO! Więc bez ochrony osobistej w nocy wstęp na rynek w Tu- 
chowie - RYZYKOWNY! (...)" 


+++ 
+ 
Komentarz zbyteczny. Z pewnością powinna częściej 
pojawiać się tu policja. Sprawy jednak nie. da się c.hy
a 
rozwiązać przy pomocy anonimowych telefonow czy taklchze 
listów do burmistrza. Po pierwsze dlatego, że sklep należy do 
GS-u, a ta na jego otwarcie nie musiała mieć żadnego zezwo- 
lenia władz lokalnych (zawiadomiła je). Po drugie - aby 
wystąpić o cofnięcie decyzji, władza musi dysponować żąda- 
niami konkretnych ludzi, a nie "mieszkańców rynku". Sprawa 
jest trudna, bo ludzie boją się wystąpić oficjalnie (pow
dy w 
powyższym liście). Niektórzy indagowani przez nas w tej spra- 
wie twierdzą, że aczkolwiek kupujący wódkę w nocy nie anioły 
- największy krzyk przeciw nocnemu sklepowi podnoszą meli- 
niarze, którym obroty spadły do zera niemal. Bądź tu mądry! A 
może Czytelnicy zaproponują rozwiązanie? 
+++ 
+ 
Nie, no... muszę się podzielić moją radością, nie wytrzy- 
mam! Proszę państwa, kopnę/o mnie szczęście! Dotąd czegoś 
takiego nie doznałem. Dotąd to kopnął mnie koń, prąd coś ze 
dwa razy, no i dobrzy koledzy... wiele razy, wiadomo gdzie, 
także los, tak ogólnie, ale jemu wolno. No i teraz to szczęście. 
Ale od początku. 
Mówi się powszechnie, że teraz mamy kapitalizm z wilczą 
twarzą, tfu! - mordą, że nie liczy się człowiek, tylko pieniądz i to 
nie ten mały, tylko szmalec - gigant. Postaci dobrych wujków 
można wkładać między socjalistyczne bajędy, o czym wie 
każdy małolat. Otóż nie! Niespodziewanie przypomniał sobie o 
mnie dobry wujek, nie byle kto, bo sam dr (tak, doktor, a co?) 
Philip Rex (ach, to nazwisko; nieukom powiem tylko tyle, że to 
po łacinie znaczy prawie tyle, co cesarz). Nie widziałem go na 
oczy. Mieszka chyba w Niemczech albo w Austrii, w jakimś 
mieście jak Zalasowa i ma tam sklep. Ale jaki? Nazywa się 
Princess. Tego już jołopom nie będę tłumaczył; wystarczy, że 
powiem o dwóch koronach: jedna przed, druga po nazwie. No 
co, rusza? Ten wujek Rex (ale figlarz!) przysłał mi piękny list, 
który nadał we Wrocławiu. Widać był - szelma - w Polsce, ale 
mnie nie odwiedził. Może to i lepiej; tyle szczęścia mógłbym 
nie wytrzymać. Złożył mi propozycję - jaką? - "wyjątkowo ko- 
rzystną, rewelacyjną". Namawia mnie, żebym kupił u niego 
garnki - jakie? - no jasne, "rewelacyjne, cudowne, wysoko ja- 
kościowe, które mają ogromne zalety", w ogóle super, hiper, 
ultramaryna. Za jaką cenę? - no kurczę, "rewelacyjną, niewia- 
rygodnie korzystną, śmiesznie niską". Robi to po co? Bo chce 
mi - dobrodziej kochany - ułatwić życie, upiększyć - przezacny 
esteta - codzienność i dać ogromną, niepowtarzalną szansę 
wygrać sto milionów - kuchnia, ale forsa, aż zatyka! Przysłał mi
		

/p15_0001.djvu

			15 


Tuchowskie Wieści Nr 3 (22) 


nawet gotowy czek na to grosiwo. Pisze, że wygram prawie na 
pewno, choć numer mam coś tam ponad 8 milionów. Patrzcie, 
jakie ma straszne wzięcie! Ale pociesza mnie, że ten numer 
jest dla mnie zarezerwowany i tylko - psiamać - dla mnie. I mo- 
gę być nawet "głównym wygranym". To rozumiem. Jak mam 
zakosić sto melonów, to co znaczy głupi wydatek 7 stówek. 
Chociaż wujo jest super uczciwy i podaje, że dokładnie to 
699.500 zł. No, u nich tam pięć stówek to dużo, myśli, że i u 
nas też. A u nas za pięć stówek to by kupił co najwyżej działkę; 
nie, nie hery, tylko papieru toaletowego, jakby na działki sprze- 
dawali. Te garnki są rzeczywiście rewelacyjne, są zdjęcia. Nie 
dziurawe i chyba nawet nie poobijane. Ale jak się ma przyjąć 
do kasy sto reymontów, to kto tam by nawet na takie duperele 
patrzył. On je i tak daje pół darmo, bo jakby je kupować osob- 
no, to trzeba by wybulić ponad milion trzysta. Trzysty, tfu! - 
czysty zysk! Czyli do tej setki śmiało mogę doliczyć jeszcze 
reymonciaka, na piwo. Tych garnków jest cztery i dwie patel- 
nie, ale części jest aż ponad 10, bo osobno się liczy pokrywki, 
osobno uchwyty - ej tam, na Zachodzie to ci są ludziska 
dokładni! U nas jak kupujesz malucha, to ci sprzedają razem z 
kołami, a przecie dadzą się zdjąć i sprzedawać osobno. Uczyć 
się nam od Zachodu, uczyć! U wuja za opakowanie nie płacę, 
nic, słowo. Tylko poczta - ta cholera - zedrze 40 patyków, za 
co wujek mnie przeprasza i mówi, żebym miał zrozumienie. 
Mam, mam, zwłaszcza że wujcio przezacny osobiście włoży 
do paczki z garnkami mały, ale bardzo atrakcyjny prezencik. 
Co on wymyśli? Oj, złote serce, złote! Tak po prawdzie, to 
garnki mi niepotrzebne. Już od jakiegoś czasu ten sprzęt stoi 
u nas zbyteczny, ale co mi tam, przecie zahaczę te 100 mi- 
lionów. Wtedy też nie będą mi potrzebne, tyle że z innego po- 
wodu. Sprzedałbym je, ale wujek zabrania. Nie wolno kupić 
więcej niż komplet i broń Boże - odsprzedać sąsiadowi. 
Słusznie. Szczęściem nie trzeba się dzielić. Ale patrzcie, jacy 
są ludzie! Nie potrafią, matoły, docenić dobrodziejstwa wuja, 
choć im wpycha pieniądze w łapę. Niektórym widać wydawało 
się mało czy jak? Pewnie się chcieli prawować, bo wuj pisze: 
"droga prawna jest wykluczona". No jasne, kto by na drodze 
prawnej zachapał taki szmal, chyba jaki kombatant, co to mu 
milicja przywaliła pałą i wsadziła do więzienia na całe 48 go- 
dzin. Tak, tak. Szczęśliwym. Trochę radość psuje mi żona, no 
ale na to są żony. Głupia baba, powiada tak jakoś, że trafił 
cwaniak na durnia. Dureń? Kto by to mógł być? No, nie wujek 
chyba? Psiakrew, nie pozwolę go obrażać! Poza tym coś truje 
(baba, nie wujek) zupełnie o czym innym. A może te sto mi- 
lionów tak ją przyćmiło? 
- A może by cię, ciemnoto, zainteresowało - powiada - 
kto przehandlował cwaniakowi twój adres, nazwisko i za 
ile? Co na to nasze prawo? 
- Phi, adres, wielka mi rzecz, nawet nie wiedziałem, że to 
można sprzedać. 
- Radzę ci - znowu nadaje - włożyć te papiery tam, gdzie 
się znależć powinny. 
- Gdzie, w biurku? 
- W koszu, durnoto, w koszu! 
I cisnęła je do kosza. A ja je i tak wyjmę. Słusznie gadał 
Sabała: "babski rozum - psie mięso". Haj! 


Nabijaliśmy się kiedyś ile wlazło z tzw. wojskowych defi- 
nicji: "Chlebak - jak sama nazwa wskazuje - służy do no- 
szenia... granatów". Nawiązując do naszej, tuchowskiej 
rzeczywistości, można by ją z lekka strawestować: "Chod- 
nik - jak sama nazwa wskazuje - służy do ... postoju samo- 
chodów" . 


(jok) 


Kindersztuba 


Wielu spośród starszych czy tel- 
I ników z pewnością wie, jakie jest zna- 
czenie powyższego słowa, a niektórzy 
oprócz tego stosują w życiu pewne 
proste zasady z tejże kindersztuby się 
wywodzące. Gdyby jednak młody 

 człowiek chciał się dowiedzieć, co też 
ona oznacza, napotka na trudności, 
bo w słownikach takiego słowa nie 
znajdzie. No tak - zniknął termin i - nie- 
stety - to, co on oznaczał. A wywodzi 
się on (z pewnym uproszczeniem, ale 
nie bądżmy drobiazgowi) z czasów 
nieboszczki Austrii. Nic dziwnego 
więc, że my dziś, goniący w tak szalo- 
nym tempie za nowoczesnością (a ra- 
czej za pseudonowoczesnością) ani 
myślimy zaprzątać sobie głów jakimiś 
starociami z Galicji rodem, żle świad- 
czącymi o stanie mózgu tych, którzy je 
przywołują. A że w naszym 
społeczeństwie chyba jak nigdy dotąd działa prawo 5tada, zja- 
wisko jest powszechne. Są wprawdzie w tym stadzie owieczki 
- indywidualistki, ale nie one stanowią o stadnym zachowaniu. 
Cóż więc takiego jest ta kindersztuba, że wywołuje aż tego ty- 
pu refleksje? Właściwie to nic wielkiego! Są to pewne podsta- 
wowe zasady zachowania się ludzi w różnych sytuacjach, 
wpajane uparcie dzieciom przez dom, szkołę i kulturalne oto- 
czenie. Zasady w istocie swojej tak proste, że aż żenujące jest 
komuś o nich przypominać; nieprzestrzeganie ich budziło nie- 
smak i żle świadczyło o człowieku, a powiedzieć komuś, że 
zeszedł poniżej poziomu kindersztuby, znaczyło obrazić go. 
Kiedyś. Dziś wszakże mamy czasy inne, jesteśmy (pseu- 
do)nowocześni, wyzwoleni ze starych zasad, o których nawet 
nie wiemy, że istniały, ale wiemy, iż jakiekolwiek zasady krę- 
pują naszą osobowość, a więc won, odrzucamy je i... hulaj du- 
sza, zasad nie ma! Dlatego przypominamy stado, ale chyba 
nie owieczek. W tak zwanych czasach marksowych, kiedy 
wszelkie światło przychodziło do nas z Orientu ("lux ex Orien- 
te", czyli chichot Historii), jednostka nie liczyła się, lecz masy 
("jednostka - zerem, jednostka - bzdurą" - piał kiedyś Majako- 
wski). Dziś odwrotnie - stawia się na jednostkę, ale chyba z 
naruszeniem rozsądnych proporcji; wielu bowiem oprócz sie- 
bie i swoich praw nie widzi zupełnie innych, a jeżeli ich widzi, 
to jako obiekt do żerowania, manipulacji (modne słowo - a co? 
- my też sroce spod ogona nie wypadli), a także kogoś, przed 
kim - że użyję określenia Irzykowskiego - można się "pawić", 
zwłaszcza jeśli jednostka wyżej stoi w jakiejś tam społecznej 
hierarchii. Stąd prosty wniosek, że w takim razie jakieś zasady 
poszanowania drugiego człowieka, czyli inaczej - dobrego wy- 
chowania, nie obowiązują. A ponieważ jedynym prawie dziś 
naszym nauczycielem jest telewizja - która nie tylko doradzi, 
czy prać i w czym, co kłaść do gęby, a co na nią, czym się 
myć, a czym maltretować włosy, co wlewać - za przeprosze- 
niem - do sraczyka, aby dobić i tak już bokami robiącą naturę 
- popatrzmy, jakie budujące przykłady stamtąd płyną. Polska 
gadaniem stoi, stąd też podstawowym przejawem aktywności 
Polaka jest debata, a gadające głowy w tv to podstawa progra- 
mu. Gdyby jeszcze gadały ciekawie, mądrze i kulturalnie. Są 
takie, ale to wyjątki. Te - mające być przejawem demokracji - 
debaty chyba na zasadzie odreagowania przerodziły się w 
utarczki słowne, jeśli nie w pyskówki. Dawniej dyskusja 
polegała wyłącznie na popieraniu czegoś, spróbowałby się 
ktoś sprzeciwić! Dziś - odwrotnie, na sprzeciwianiu się,
		

/p16_0001.djvu

			16 


Tuchowskie Wieści Nr 3 (22) 


spróbowałby się ktoś zgodzić! Nawet ostre dyskusje mogą i 
powinny przebiegać z poszanowaniem kindersztuby. 
Na ekranie tv przedstawiciele władzy, najwyższego szczeb- 
la, patrzy na nich ileś tam milionów. Prowadzący dziennikarz 
wprowadza w temat i oddaje głos pierwszemu mówcy. Ten nie 
zdążył jeszcze wejść w rzecz, a już drugi mu przerywa, wpada 
mu w słowo, bynajmniej nie z żadnym zwischenrufem, bo to od 
biedy można by zrozumieć; ten prosi, aby mu nie przerywać, 
wtrąca się trzeci, usiłuje interweniować prowadzący, mówią 
wszyscy na raz, wychodzi z tego jakieś totalne ple, ple, ple, 
zwykła pyskówka, nie można dokopać się sensu. Telewidz jest 
w tej szczęśliwej sytuacji, że jednym ruchem palca może spra- 
wę rozstrzygnąć. Ale czy o to chodziło? Czego zabrakło pa- 
nom dyskutantom: 
Sejm. Jeśli ławy nie świecą pustkami, kamera telewizyjna (a 
to bezlitosne bydlę zarejestruje wszystko) panoramuje salę. 
Jeden z panów posłów czyta gazetę, no, pal sześć, choć chy- 
ba powinien słuchać; tu i tam panowie posłowie gadają w naj- 
lepsze, nawet nie zwracając uwagi na mównicę. Im też czegoś 
chyba brakuje. 
Jeśli zdarza się nam bywać na różnego rodzaju zebraniach, 
konferencjach, to obserwujemy grupy uczestników, którzy ga- 
dają nawet nie bardzo głos ściszając, przeszkadzając tym, 
którzy chcieliby posłuchać. I ten paskudny obyczaj traktuje się 
jako normalny. Gadaczom też chyba czegoś nie stało. 


Poleca wyroby betonowe 
D kręgi bet (2) 100 
D kręgi bet (2) 80 
O rury bet (2) 60 
D rury bet (2) 50 
D rury bet (2) 40 
D rury bet (2) 30 
D rury bet (2) 20 


o płytki chodni- 
kowe 
D obrzeża chodni- 
kowe . 
D krawężniki 
D dyble betonowe 
D trylinka drogowa 
O płyty ściekowe 
O korytka ściekowe 


"" 


D pustaki betonowe 
O pustaki żużlobe- 
tonowe 
O betonity 
O słupki żelbetowe 
do ogrodzenia 
O słupki żelbetowe 
do oznak gazu 
D dachówka 
cementowa 
D gąsiory 
O beton towarowy 
O płyty żelbet 
nakrywcze 
O kręgi żelbetowe 


Istnieje możliwość transpor- 
tu na miejsce budowy, 
możliwość negocjacji 
cen za wyroby 


Ale po co tak daleko szukać. Rozglądnijmy się po własnym 
podwórku. Oto impreza w Domu Kultury z okazji rocznicy Kon- 
stytucji 3 maja. Ludzi, jak na Tuchów, dość tym razem dużo. 
Przeważają dzieci. Punktualnie rozpoczyna burmistrz. Tym- 
czasem ludzie nadal przychodzą i jak gdyby nigdy nic, zamiast 
poczekać aż skończy, łażą po sali, szukają miejsca, pokazując 
tym samym, gdzie mają mówcę i słuchaczy. Jeszcze w czasie 
trwania występów przychodzą panie, robiąc sobie pewnie w 
ten sposób odpowiednie entree. Rozpoczyna się już wycho- 
dzenie. I odtąd będziemy mieć przed sobą ciągły ruch lud- 
ności. Celują w tym dzieci, ale nie tylko. Ci ludzie w ogóle nie 
zdają sobie sprawy z tego, że przeszkadzają zarówno tym na 
scenie, jak i tym na widowni, którzy chcieliby akurat odebrać 
to, co na scenie. Uwidacznia się tu pewna cecha wykształcona 
zapewne pod wypływem telewizji; ci ludzie zachowują się tak, 
jak u siebie w domu w czasie oglądania programu tv. Mogą 
wówczas zajmować się, czym chcą, mogą w każdym momen- 
cie wyjść, oglądać siedząc, leżąc, a nawet - jakby się uprzeć - 
stojąc na głowie. Wolnoć Tomku w swoim domku! Ale w swo- 
im. Poza nim należałoby otworzyć oczy nieco szerzej i 
wówczas - do licha! - musi się dostrzec innych; musi się do- 
strzec różnicę pomiędzy własnym domem a miejscem publicz- 
nym, co powinno pociągnąć za sobą różnicę w zachowaniu. 
Jeżeli ktoś tego nie jest w stanie dostrzec, to znaczy że ten 
jego organ, dzięki któremu stoimy wśród stworzeń tak wysoko, 
zWiądł mu był i nie może pojąć prostych prawd. Ale to jeszcze 
nie wszystko. Jeśli wpojono w kogoś - jak to się często 
dość dzieje - że jest owym pępkiem świata, wokół ktorego 
wszystko się kręci, to - niestety - ta prosta konstatacja do 
żadnych wniosków go nie doprowadzi - i to jest smutne. 
A że tak jest - widać. Czyli że znowu czegoś brak. 
Opowiadają niektórzy, bardziej wrażliwi, że przestali 
chodzić do kina (teraz wszyscy przestali, bo w nowoczes- 
nym Tuchowie już tego przybytku X Muzy nie ma) ze 
względu na kinochamów, którzy w głos komentować mu- 
sieli to, co widzieli na ekranie. Kiedy ich opanowały emo- 
cje, przestawali panować nad sobą i czyś chciał, czy nie, 
musiałeś słuchać odzywek typu: "O k..., ale go p...!" Po- 
wiecie, że to nie brak kindersztuby, tylko wyższa szkoła 
jazdy w tym kierunku, czyli chamstwo. Tak, klasyczny je- 
go przykład, ale chamstwo gdzieś się zaczyna, właśnie w 
braku podstaw wychowania, czyli kindersztuby. Ale kto 
ma te zasady młodym ludziom wpoić, jeśli brakuje ich 
dorosłym? Błędne koło! Zwłaszcza że sprawa sięga swoi- 
mi korzeniami chyba trochę głębiej. To nie tylko kwestia 
tzw. dobrego wychowania. Ludzie muszą dostrzec w tym, 
co się im serwuje, pewne wartości, muszą je akceptować; 
aby tak się jednak stało, trzeba gruntownie przeorać 
świadomość współczesnego Polaka, co w czasie takiego 
zawirowania w świecie wartości nie jest łatwe. Bez tego 
można sobie gadać ad mortem usrandam (przytaczam to 
znane powiedzonko w języku cezarów, aby mnie nie po- 
sądzono o brak kindersztuby). I tak ten, kto o tym gada, 
traktowany jest jak "cymbał brzmiący", ot jak choćby i ja- 


Wasz prowokator 


Wydawca: Urząd Gminy w Tuchowie. Redaguje 
zespól: Józef Kozioł - redaktor naczelny, Ale- 
ksander Kowalik, Grzegorz Stanislawczyk. 
Opracowanie graficzne: BronisławKapałka. 
Nakład 350 egzemplarzy. Adres redakcji: 
Urząd Gminy w Tuchowie 
(z dopiskiem: "Tuchowskie Wiesci")
		

/p22.djvu

			Rok IV NR 3(22) 


maj 


'::::::i::'::::':' :-'::':: <::':::::::i-':,:_:::,::':':'::::':'",,:,:::':':,'::': : '::/':'.:
:::'::,-,: ",:<: ",:,: >::,: :,:::::,::',:i ::.:::.)'::,,',: ',
::::': -\>:::::.: -:.::: :
:.:.:'.:'" '::"':: ',:.::::"....'::. ',:': 
-1
!;II;';II\il''''! 
.c . . .. . .. . . . . . . .. .. . . . . . ... . . .. ... .. . e. . . . . / . . . ... . .. . .. . . ... .. . . .. . n ... ... .. . . . ... . ..... . .... a ...... . .. . . . III/ ł1 d Y _ y .... 1 . .i:: I >u z ':::.:.::::': ł .. \n 
, ,.,'" "',:: .:.:', ::".-" ': :",:'-:',":'::',:',"..-,<: .. . '...... : ->.:: : '<'.- '>">:'../ ..: ,:',».:: 
. :.. .... .11) . ......>dH./Y 


dyrektor Domu Kultury, Rada Rodziców 
Szkoly Podstawowej oraz rodzice 
członków koła. Ponadto rodzice wraz z 
opiekunem przepracowali 428 roboczo- 
godzin. Najwięcej pracy włożyli: Jan 
Świderski, Wacław Gierałt i Kazimierz 
Dyda. Efektem jest pomieszczenie war- 
te wraz z wyposażeniem ponad 12 mln 
zł. Otwarcia klubu i odsłonięcia tablicy z 
nazwiskami osób wspierających przed- 
sięwzięcie finansowo dokonał burmistrz 
Michał Wojtkiewicz. 
Jak nas informuje opiekun koła, nasi 
modelarze brali udział w zawodach ba- 
lonowych w Umanowej, rozegranych w 
trudnych warunkach "atmosferycznych, 
bo przy silnym wietrze, największym 
wrogu baloniarzy. W klasie standard 
nasi zawodnicy: Marek Płach no i Jakub 
Gaj zajęli \I miejsce, zaś w klasie otwar- 
tej Mateusz Iwaniec zajął I miejsce i tym samym puchar 
burmistrza Limanowej znalazł się w Tuchowie. 
W zorganizowanych w Nowym Sączu zawodach pod 
nazwą "Powitanie wiosny" nasi też dali o sobie znać: 
- Piotr Świderski zajął I miejsce w kategorii modeli na 
uwięzi, a Robert Czapla - III 
- Bartosz Mikos - I miejsce w kategorii otwartej, Marek 
Płach no i Jakub Gaj - III. Warto dodać, że balon zwycięzcy 
utrzymywał się w powietrzu przez 1800 sekund; 
- Artur Gierałt - I miejsce w kategorii latawców skrzynko- 
wych, Jakub Gaj - II, Tomasz Dyda - III 
3 maja na stadionie w Tuchowie przy udziale sporej iloś- 
ci mieszkańców miasta odbyły się zawody modeli akroba- 
cyjnych na uwięzi. W grupie juniorów zwyciężyli zawodnicy 
z Nowego Sącza. W grupie młodzików tryumfowali tu ch 0- 
wianie: 
Piotr Świderski I miejsce 
Robert Czaplali miejsce 
Tomasz ŚWiderski"l miejsce 
W zorganizowanych z okazji Dnia Dziecka przez Aero- 
klub Podhalański na własnym lotnisku zawodach także 


W numerze m. in.: 


... recenzja monografii Tuchowa Stanisława 
Derusa napisana przez dra Stanisława 
Wróbla 
... polemika Stanisława Derusa z Kazimie
 
rzem Karwatem 
... refl
ksje Zygmunta Bienia w związku 
ze Swiętem Ludowym 
... informacje biograficzne o Marii Kotuiskiej, 
patronce Szkoły Podstawowej 
w Jodłówce Tuchowskiej 
... Anna Stanu ch o Tuchowskich judokach 
... dalsza część wspomnień Bronisława 
Kapałki. 


EKO 


Wydarzyło się... 


23 kwietnia otwarty został w budynku Szkoły Podstawo- 
wej w Tuchowie klub modelarzy. Tuchowscy modelarze, o 
osiągnięciach których na naszych łamach wielokrotnie pi- 
saliśmy, zrzeszeni w KM liK "KOLIBER" (należy do Aero- 
klubu Podhalańskiego w Nowym Sączu) - mają swoją sie- 
dzibę. Z inicjatywy Marka Mikosa, opiekuna klubu, dokona- 
no adaptacji części strychu szkoły. Nie obyło się bez 
kosztów (ok. 8 milionów złotych), które pokryli: burmistrz,