/p01_0001.djvu
2
Tuchowskie Wieści Nr 3 (22)
brali udział nasi modelarze i także nie wrócili z pustymi rę-
kami. W konkurencji modeli szybowców większych (klasa
F-1 H) Robert Czapla zajął III miejsce, zaś - mniejszych
(klasa F-1A 1/2) Marcin Mróz - II, Marek Płach no - III.
W klasie modeli z silnikami najlepsi okazali się: Kamil
Olszówka i Bogusław Świderski. W zawodach akrobacyj-
nych na uwięzi Robert Czapla był II, a Piotr Świderski - III
Z tego przeglądu wynika, że u modelarzy wiele się dzie-
je, młodzi ludzie garną się do tego sportu. Ich opiekun pod-
kreśla, że nie chodzi w tych zawodach tylko o bezduszną
rywalizację, choć - jak w każdym sporcie - jest ona elemen-
tem zasadniczym; chodzi o coś więcej: o kształtowanie
prawdziwie sportowych, koleżeńskich postaw. Jeżeli brać
pod uwagę to, co się dzieje w tzw. wielkim sporcie, a co w
gruncie rzeczy zaczyna przypominać zwykły bandytyzm,
działania te uznać wypadnie za niezmiernie pożyteczne.
+
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Dąbrowskiej zorgani-
zowało VII Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Marii Koza-
czkowej. Wyróżnienie zdobył w nim tuchowianin - Mirosław
Przybyła. Gratulujemy. Wyróżniony utwór "Tylko jaskółki" -
wewnątrz numeru.
+
Dla uczczenia 202. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3
maja Dom Kultury zorganizował okolicznościową imprezę
w niewykończonej jeszcze, ale adaptowanej do takich po-
trzeb sali widowiskowej. Tym razem publiczność dopisała.
+
W dniach 20-21 maja br. odbyły się już po raz drugi
Małopolskie Targi Sprzętu Komunalnego. Zgodnie z suge-
stiami uczestników ubiegłorocznej imprezy, wydłużono ją
do dwóch dni. Pokazy sprzętu odbywały się na placu przed
Domem Kultury. Głównym akcentem targów było semina-
rium na temat nowych technologii utylizacji odpadów
stalych oraz neutralizacji. A oto jego uczestnicy:
SEESTE BOLZANO - Włochy - nowe technologie w
oczyszczaniu miast i utylizacja odpadów stałych;
LEITNER VIPITENO - Włochy - neutralizacja odpadów
płynnych;
MUT - Wiedeń - nowe technologie utylizacji odpadów;
ZNTSiS - Brzesko - sprzęt do wywozu nieczystości
stałych;
WUKO - Łódż -sprzęt do wywozu odpadów komunal-
nych.
W pokazach sprzętu komunalnego i wyrobów użytecz-
nych w gospodarce komunalnej udział wzięły m. in. firmy:
BRUK BET - Nieciecza - producent kostki brukowej,
układanej na rynku w Tuchowie;
FUMIS - BUMAR - Wadowice - zestaw urządzeń napę-
dzanych silnikiem samochodu fiat 126p;
INORA - Gliwice - nowe rozwiązania technologii oczysz-
czalni ścieków, ochrony powietrza, utylizacji odpadów;
MAX - BUD - Tuchów - wyroby betonowe;
MUT - Wiedeń - nowe technologie utylizacji odpadów;
PBDIM - Tarnów - emulsja asfaltowa, masy asfaltowe na
zimno, remonty nawierzchni dróg;
SEESTE - Włochy - nowe technologie w oczyszczaniu
miast, utyllizacja odpadów płynnych;
TERMOPLAST - Warszawa - okna;
ZNTSiS - Brzesko- sprzęt do wywozu nieczystości
stałych;
ZR - Wola Batorska - drobny sprzęt do wywozu śmieci,
kosze uliczne;
WIMED - Tuchów - znaki drogowe produkowane według
naj nowszych technologii;
KPRD - Kraków - (wykonawca przebudowy rynku w Tu-
chowie) - sprzęt komunalny;
SKR - Siedliska - stolarka;
WUKO - Łódź - sprzęt do wywozu odpadów komunal-
nych.
Targi odwiedzili m. in.:
- Krystyna Broda - wicewojewoda tarnowski,
- Ryszard Chliszcz - z-ca dyrektora Wydzialu Ochrony
Środowiska UW w Tarnowie,
- Wieslaw Klisiewicz - poseł, pelnomocnik ds. kontaktów
z samorządem terytorialnym.
Uczestnicy targów podkreślali ich wzorową organizację,
ale narzekali na zbyt małe zainteresowanie samorządów
terytorialnych, wchodzących w skład Stowarzyszenia Gmin
Małopolski.
W obecnej sytuacji dużego zagrożenia środowiska natu-
ralnego tego typu imprezy są konieczne. Patronat nad nimi
winny przejąć instytucje ponad regionalne, a środki maso-
wego przekazu szerzej niż dotychczas popularyzować, by
dotrzeć do świadomości społeczeństwa, które jeszcze nie
zdaje sobie sprawy z ogromu zagrożeń i stopnia dewastacji
tego, bez czego nie da się żyć.
+
30 maja odbyły się w Tuchowie uroczystości wo-
jewódzkie Święta Ludowego, obejmujące i. in. prelekcję dr.
Jana Hebdy o ruchu ludowym w Tuchowszczyżnie, mszę
św. na rynku, rozwinięcie sztandaru koła PSL w Tuchowie,
występy zespołów artystycznych w amfiteatrze. (Refleksje
na temat tych uroczystości w numerze).
+
31 maja w Jodłówce Tuchowskiej miała miejsce uroczy-
stość nadania tamtejszej Szkole Podstawowej imienia MA-
RII KOTULSKIEJ, która w czasie okupacji życiem
przypłaciła przynależność męża do AK-owskiej konspiracji
(sama też była jej członkinią). Wiele lat trzeba bylo czekać,
aby nazwisko bohaterskiej nauczycielki pojawiło się tam,
gdzie powinno, tj. na murach szkoły, w której była nauczy-
cielką i na progu której poniosła męczeńską śmierć.
+
Naszej gminie przybyło nowe czasopismo -
JODŁOWIANKA. Jest to inicjatywa - jak wynika z notki re-
dakcyjnej - grupy uczniów tamtejszej Szkoły Podstawowej
pod kierunkiem polonistki - pani Izabeli Szczeblewskiej.
Młodej redakcji kwartalnika życzymy powodzenia i wyko-
rzystujemy - za jej zgodą - materiały dotyczące Marii KotuI-
skiej.
+
6 czerwca odbył swoje prymicje w kościele św. Jakuba
ks. KAZIMIERZ GRZENIA z Dąbrówki Tuchowskiej, absol-
/p03_0001.djvu
Tuchowskie Wieści Nr 3 (22)
3
went Technikum Mechanicznego w Tuchowie. Odnoto-
wując ten fakt, redakcja TW życzy Prymicjantowi powodze-
nia w trudnej służbie kapłańskiej.
+
Spośród naszych tuchowskich wydawnictw, które
ukazały się ostatnio, warto odnotować:
"Spis telefonów miasta i gminy Tuchów" (według aktual-
nego stanu) wydany przez Tuchowskie Towarzystwo Pry-
watnych Przedsiębiorców.
"Znaki drogowe. Mały informator WIMED-u" wydany
przez Zdzisława Dąbczyńskiego. Zawiera "Rozporządze-
nie ministra transportu i gospodarki morskiej oraz spraw
wewnętrznych z dnia 11 stycznia 1993 r. w sprawie
znaków i sygnałów drogowych" oraz wzory znaków.
Obydwie pozycje drukowała Mała Poligrafia Redempto-
rystów w Tuchowie.
+
Mimo rozlicznych trudności, finansowych zwłaszcza, i
ogólnej dość niemocy (nie da się, nie opłaca się, nie ma
sensu). Szkolny Klub Krajoznawczo-Turystyczny w Zespo-
le Szkół Zawodowych nie zawiesił plecaków na kołkach. W
dniach 2 -6 czerwca odbywał się XXX Ogólnopolski Rajd
Górski "O Srebrną Ciupagę", w którym nasz klub od wielu
lat bierze udział, nie bez powodzenia, bo najwyższe trofe-
um zdobył już trzy razy. W tym roku na trasie: Szaflary -
Czorsztyn - Krościenko - Prehyba - Rytro walczyła o nie
drużyna w składzie: Małgorzata Martyka, Mariusz Janusz,
Sebastian Madejczyk, Marek Polak, Piotr Kozioł pod
opieką mgr. Tadeusza Wantucha (pozazdrościć kondycji).
Efekt? "Srebrna Ciupaga" znowu w Tuchowie. Tym razem
wielka (bo po raz czwarty) i na stałe (mała jest przechod-
nia). Tuchów stoi więc nie tylko judokami (artykuł Anny Sta-
nuch wewnątrz numeru), modelarzami, ale i turystami. Gra-
tulujemy!
EKO
RADA MIEJSKA
INFORMUJE...
Materiały z XXVI sesji Rady Miejskiej z dnia 7 maja br.
publikujemy pod winietą EKO-wieści, ponieważ była
poświęcona prawie w całości stanowi środowiska natural-
nego w mieście i gminie. Z faktu tego wynika, jak się
można domyślić, że stan tego środowiska jest u nas zły,
chciałoby się powiedzieć: katastrofalny, ale byłaby to pew-
na przesada wobec Śląska, rejonu Wałbrzycha czy Łodzi.
Niemniej jednak zmierzamy do katastrofy prostą drogą;
jeśli społeczeństwo sobie tego nie uświadomi w całej pełni,
to do niej dojdzie. Ludzie są na ogół krótkowzroczni. Kiedy
mówi się o potrzebie ochrony gleby, wody i powietrza,
twierdzą, że do klęski jeszcze daleko, nie biorąc pod uwa-
gę, iż chodzi tu o tzw. niebezpieczeństwo kroczące. Mówi-
my o środowisku, ale mamy na myśli bezpieczeństwo
człowieka. Jeżeli patrzy się na sprawę tylko z punktu wi-
dzenia ludzi dziś żyjących, nie bierze się pod uwagę
przyszłych pokoleń, świadczy to o wyrażnej krótkowzrocz-
ności i swoistym egoizmie.
Jaki jest stan środowiska u nas?
W mieście i gminie istnieją "dzikie" wysypiska śmieci.
Stanowią je rzeczki. wąwozy, rowy, obrzeża lasów. To nie
tylko sprawa estetyki czy szerzej - kultury. to zagrożenie,
bo te odpady wolniej lub szybciej rozkładają się. Aby przy-
najmniej częściowo to zagrożenie zmniejszyć, Urząd Gmi-
ny organizuje w porozumieniu z sołtysami wsi okresowe
akcje wywozu nieczystości stałych na wysypisko śmieci w
Tuchowie. Istniejące wysypisko przy ul. Długiej wyeksplo-
atowane jest niemal w całości. Nowe zostanie zlokalizowa-
ne przy ul. Świerczewskiego w pobliżu oczyszczalni
ścieków, co daje podwójną korzyść: wszelkie wycieki kiero-
wane będą do oczyszczalni; dla oczyszczalni i wysypiska
wystarczy jedna strefa ochronna, a to oznacza obniżenie
kosztów inwestycji. Zarezerwowano na nie 2 ha. Przy za-
chowaniu technologii beztlenowej (ugniatana warstwa o
grubości 1 m przysypywana ziemią) oraz pojemności
39.000 m 3 wysypisko zapewni miejsce odpadom z miasta i
gminy na około 10 lat. Wysypisko to nie tylko plac. Obowią-
zujące przepisy sanitarne stawiają wiele warunków, aby
było bezpiecznie dla środowiska. Stąd koszt jego budowy,
według cen z obecnego roku, wyniesie 11 mld 521 mln zł.
Dużo? Zależy, jak na to patrzeć. Jeżeli w tym się mieści
sprawa ludzkiego zdrowia, to żadna cena nie jest zbyt
wygórowana.
Samorządy nie mają, niestety, prawa karania zatruwa-
czy, mogą jedynie kierować sprawy do kolegiów lub
sądów. Natomiast na mocy zarządzenia ministra ochrony
środowiska na gminę nakłada się karę za zarzucanie
ścieków do Białej, i to niebagatelną, bo za poprzedni rok
370 mln zł.
Ogromną rolę w ochronie powietrza atmosferycznego
odgrywają drzewa i krzewy, czasem tak bezmyślie wycina-
ne. Stąd też wprowadzono obowiązek uzyskiwania
zezwoleń na wycinanie drzew. Jeżeli znajdują się one na
nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków lub objętej
ochroną konserwatorską, takie zezwolenie może być wy-
dane za zgodą wojewódzkiego konserwatora przyrody. Na
terenie naszej gminy istnieje 8 zespołów parkowo-podwor-
skich (Tuchów, Zabłędza, Buchcice, Łowczów, Karwodrza,
Burzyn, Siedliska, Kielanowice) oraz 16 pomników przyro-
dy. Ich stan zdrowotny jest - niestety - nie najlepszy. Obe-
cnie trwają prace przygotowawcze do konserwacji drzew w
zespole parkowo-podworskim w Burzynie. W Dąbrówce
Tuchowskiej znajduje się przy drodze głównej dąb, będący
pomnikiem przyrody, który - ze względu na jego stan zdro-
wotny - należy usunąć. Wiosną tego roku zasadzono w
gminie wokół obejść gospodarskich i pól ok. 2,5 tys. mo-
drzewia i lipy.
Degradacja środowiska naturalnego szczególnie
dotknęła zasobów wód. Ich ilość i jakość drastycznie od-
biega od potrzeb i bezpiecznych norm. Wystarczy rzucić
okiem na wodę w Białej; jeśli ktoś pamięta jej przeżroczy-
stość z dawnych lat, to różnicę dostrzega natychmiast.
Jest rzeczą oczywistą, że to nie wina tylko Tuchowa, bo
Biała zbiera ścieki od Grybowa, jedynie w pobliżu źródeł (a
więc w pobliżu Brunarów, Snietnicy) jest względnie czysta;
bo trzeba sobie zdać sprawę z tego, że czystych
całkowicie wód już w Polsce nie ma. Aby poprawić za-
opatrzenie mieszkańców gminy w wodę, rozbudowuje się
/p04_0001.djvu
4
Tuchowskie Wieści Nr 3 (22)
sieć wodociągową, której długość wynosi obecnie 41 ,5 km,
a planowane jest dalsze 25 km.
Bez wątpienia każdy mieszkaniec zużywa dziś więcej
wody niż dawniej; używa się też powszechnie proszków,
płynów, zawierających detergenty. Dlatego też ilość
ścieków niepomiernie wzrosła. Stąd najważniejszą inwes-
tycją dla miasta i gminy jest obecnie oczyszczalnia
ścieków. Jej uruchomienie (części technologicznej jesienią
tego roku, całości do 30 kwietnia 1994 r.) pozwoli oczyścić
ścieki komunalne z Tuchowa oraz przyjąć do punktu zlew-
nego wszystkie ścieki ze zbiorników wybieralnych z terenu
gminy. Będzie w stanie przyjąć na dobę ponad 1 tys. m 3
ścieków. Obecnie brakuje miejsc do ich wylewania z
szamb wybieralnych, co najdotkliwiej odczuwają admini-
stratorzy budynków użyteczności publicznej i WIMED,
który jest zobowiązany umową do świadczenia usług w tym
zakresie. Tuchów ma 13,2 km kanalizacji, w tym zaledwie
2,2 km kanalizacji sanitarnej. Dla niektórych ulic
(Daszyńskiego, Zielona, Osiedle Centrum) kolektory już są
zaprojektowane. Dla osiedli położonych na prawym brzegu
Białej kolektor jest w stadium projektowania. To jeszcze
jednak nie rozwiązuje problemu. Wystarczy porównać
długość sieci wodociągowej - 41,5 km i kanalizacyjnej -
13,2 km. Wiedząc, że ilość zużytej wody jest równa ilości
ścieków, widzi się, ile ścieków odprowadzanych jest poza
kanalizacją, a więc do rzek i w glebę.
Z tego powodu skażeniu ulega także gleba, choć to nie
jest jedyny czynnik powodujący to zjawisko. Gleby w gmi-
nie mamy na ogół kwaśne lub bardzo kwaśne. Prowadzo-
ne w ostatnich dwu latach wapnowanie, w ramach którego
wysiano ok. 15 tys. ton wapna, powinno obniżyć kwaśność
o - jak się zakłada - 50%. Najbardziej zagrożone są gleby
wzdłuż dróg o dużym natężeniu ruchu, a więc U nas wzdłuż
drogi Tarnów - Krynica. Prowadzone w roku ubiegłym
przez Stację Chemiczno-Rolniczą w Krakowie badania nie
wykazały w glebie przekroczenia dopuszczalnych norm
skażeń. W glebie - to nie znaczy w roślinach na niej rosną-
cych. Właściciele domów położonych przy szosie powinni
wiedzieć, że należy odgradzać się od niej pasem drzew i
nie uprawiać warzyw i zbierać owoców tuż przy niej. Pas
bezpieczny to 100 m.
Oprócz gleby skażone jest powietrze, które napływa do
nas, w zależności od kierunku wiatru, od Śląska czy Tarno-
wa. Na miejscu jego zanieczyszczenie powoduje spalanie
paliw stałych w lokalnych kotłowniach (żadna nie spełnia
obowiązujących norm) i gospodarstwach domowych.
Zakłada się, że w związku z wybudowaniem sieci gazowej
stopień zanieczyszczenia zmniejszy się. Przewiduje się, że
kotłownie gazowe będą w ratuszu, ośrodku zdrowia w
Siedliskach, oczyszczalni ścieków, przedszkolu, Urzędzie
Gminy, Domu Ludowym w Burzynie. Przejście na ogrzewa-
nie gazowe w cegielni i kotłowni na Os. Centrum na razie
przekracza możliwości finansowe Urzędu Gminy.
Opracowanie redakcyjne na podstawie materiałów
przedłożonych przez B. Mazur, A. Szymańskiego, B. Ster-
niczuk.
Budowa oczyszczalni ścieków kosztowała dotychczas
12 mld zł.
Aby ją dokończyć, trzeba zaciągnąć kredyt w wysokości
10 mld zł, który musi być gwarantowany przez Radę
Miejską. Zdaniem burmistrza, kredyt należy zaciągnąć w
Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska w Warszawie,
ponieważ:
- ten kredyt i dotacja z Wydziału Ochrony Środowiska
Urzędu Wojewódzkiego w Tarnowie pozwolą ukończyć in-
westycję w terminie;
- ukończenie inwestycji w terminie pozwoli Zarządowi
Gminy czynić starania o umorzenie zaciągniętego kredytu
w NFOŚ do wysokości 50%;
- nałożone dotąd przez Wojewódzką Inspekcję Ochrony
Środowiska kary za zanieczyszczanie Białej w wysokości
370 mln zł są odraczane do chwili ukończenia budowy z
możliwością ich umorzenia, o ile inwestycja zostanie odda-
na do użytku w terminie;
- przerwanie budowy w obecnej fazie wiązałoby się z wy-
daniem olbrzymich sum na jej zabezpieczenie;
- oddanie inwestycji do użytku pozwoli na uzyskiwanie
dochodów;
- ewentualne odłożenie budowy spowoduje dalsze jej
podrożenie ze względu na-postępującą inflację.
Argumenty burmistrza przekonały większość radnych,
Rada udzieliła stosownej gwarancji.
Rada poręczyła także kredyt zaciągnięty w Banku
Ochrony Środowiska w wysokości 286 mln zł przez
Społeczny Komitet Gazyfikacji w Karwodrzy.
Oprócz powyższych radni poruszyli następujące sprawy:
- Ryszard Kras - istnieje pilna konieczność odwodnienia
tuchowskiego cmentarza, gdyż po opadach rejon wejścia
tonie w wodzie;
- Kazimierz Łątka - odpowiedż ZOZ na interpelację w
sprawie lakowania zębów dzieci jest nie do przyjęcia;
- Karol Dudek - konieczne jest jak naj szybsze opracowa-
nie gminnego programu kanalizacji;
- Mieczysław Kras - wszyscy na terenie sołectw powinni
włączyć się do likwidacji "dzikich" wysypisk śmieci;
- Zbigniew Bachula - park w Łowczowie wpisany jest do
rejestru zabytków. Dlaczego i na jakiej podstawie wycięto
tam drzewa? Czy kostka pod ratuszem jest układana w
sposób trwały?
- Józef Lewicki - w związku z przejściem na ogrzewanie
gazowe należy się liczyć ze wzrostem ilości odpadów
stałych;
- Stefan Surmacz - przy ul. Warzywnej buduje się nowe
domy. Czy ktoś nadzoruje budowę ogrodzeń, bo drzewka
sadzone są tam w pasie drogowym?
- Emilia Żółtek - (sołtys Mesznej Opackiej) poruszyła
sprawę odszkodowania za zniszczenia drogi spowodowa-
ne wymianą słupów przez Zakład Energetyczny;
- Jan Trzciński - (z-ca burmistrza) poinformował, że po
ukończeniu prac w rynku i przy ul. Reymonta przez bezro-
botnych będą wykonywane prace odwodnieniowe przy. ul.
Leśnej i Świerczewskiego.
WIEŚCI Z URZĘDU
GMINY...
Urząd Gminy zawarł umowę z Narodowym Funduszem
Pomocy Wsi Polskiej na przyznanie 700 mln zł z przezna-
czeniem na budowę ośrodka zdrowia w Siedliskach.
Zawarto umowę z firmą TTT FL YGI z Warszawy na do-
stawę urządzeń do oczyszczalni na kwotę 2.500 mln zł.
Pierwotna propozycja formy opiewała na 3 mld zł.
/p05_0001.djvu
Tuchowskie Wieści Nr 3 (22)
5
Wykonawcą prac przy przebudowie płyty rynku od strony
wschodniej jest Krakowskie Przedsiębiorstwo Robót Dro-
gowych. Firmę tę wybrano po analizie kalkulacji kosztów,
jak również prawdopodobieństwa fachowości wykonania.
W związku z uwagami niezadowolonych mieszkańców
burmistrz wyjaśnia, że handel przeniesiono na plac nad
Białą z konieczności, bowiem rozpoczęto remont płyty ryn-
ku. Co będzie po ukończeniu jego przebudowy? Tu władze
miasta chciałyby zasięgnąć opinii mieszkańców. Z dotych-
czasowego rozeznania wynika, że na rynek winien wrócić
handel drobny. Należy pomyśleć o placu targowym z pra-
wdziwego zdarzenia. Można by go zlokalizować przy ul.
Ryglickiej lub Kazimierza Wielkiego. Oprócz tego trzeba
rozwiązać sprawę parkingu. Rozważane są następujące
możliwości: zachodnia strona rynku, plac po rozebranym
domu przy rynku wzdłuż ul. Kościuszki (ciągnie się prawie
pod kościół św. Jakuba), przy ul. Wróblewskiego tuż za
wiaduktem, na placu poniżej Osiedla Centrum, gdzie stoi
wykupiony już przez UG stary dom prywatny. Wszelkie
uwagi i propozycje prosimy kierować do Urzędu Gminy.
W związku z reformą administracji państwowej w
Polsce, wypłynęła sprawa powiatów, ich lokalizacji,
granic przynależności, słowem - spraw, które budzą
emocje, a tych nam ostatnio dość nie brakuje. Również
Tuchów widzi się w takiej roli. Pytam o to burmistrza -
Michała Wojtkiewicza i jego zastępcę - Jana
Trzcińskiego.
Józef Kozio/: Tuchów powiatem?
Jan Trzciński: A czemu by nie?
Michal Wojtkiewicz: Z wnioskiem wystąpiła Rada Miej-
ska.
JK : Wiem z prasy, że poparł go Sejmik Samorządowy,
a wojewoda się sprzeciwił.
M.W. : Decyzję podejmie Rada Ministrów
J.K. :W prasie wojewódzkiej przeczytałem komentarze
utrzymane w tonie: patrzcie, patrzcie czego to się wieśnia-
kom zachciewa...
M.W. : A no uszczypnęli nas, ale od tego się nie umiera.
J.K. : Tuchów był powiatem, czyli - jak się wtedy mówiło
- "becyrkiem" przez 12 lat w połowie ubiegłego wieku. To
jest precedens, ale nie argument. Powiedzcie mi, panowie,
po co? Czy to nie wygórowane ambicje zagrały?
M.W. : Czyje? Nie zamierzam się ubiegać o żadną posa-
dę w powiecie. To nie czyjeś tam ambicje, tylko potrzeba
społeczna. A to zdziwienie i zaskoczenie niektórych bierze
się stąd, że przed 1975 rokiem powiatami były duże jedno-
stki, takie właśnie, jak Tarnów, ale tak nie musi być.
J.T. : Kiedy mówimy o potrzebach społecznych, mamy
na myśli nie tylko mieszkańców naszej gminy, lecz pięciu
gmin z południowej części województwa: Ryglice, Szerzy-
ny, Gromnik, Ciężkowice, Rzepiennik, a nawet Jodłową.
Wahają się jeszcze w tej chwili Szerzyny i Jodłowa.
J.K. : Co przemawia za umiejscowieniem siedziby po-
wiatu w Tuchowie?
J.T. : Zbieżność interesów tych gmin.
M.W. : Wymienione wyżej gminy to jednolity region pod
względem geograficznym, ekologicznym, struktury
społecznej, gospodarczym (rolniczy). Gdy powiat będzie w
Tarnowie, do głosu dojdzie o wiele mocniejsze lobby
przemysłowe; słowem - wielkie miasto Tarnów zdominuje
potrzeby małych miasteczek, nie przebiją się. A tu wszyscy
będą partnerami, bo są równi.
J.K. : Ale co Tuchów może jak ewentualny powiat tym
pięciu czy sześciu gminom zaoferować?
M.W. : Dość sporo, aczkolwiek na pewno nie wszystko,
co jest wymagane. Ale nie od razu Kraków... Po pierwsze
nie najgorszą komunikację. A ponadto są w Tuchowie in-
stytucje ponadgminne. Wymieńmy: szkolnictwo (liceum i
szkoła zawodowa), szpital, straż pożarna, policja, wodocią-
gi, Rejonowe Biuro Pracy, Poradnia Wychowawczo-Zawo-
dowa. Czyli infrastrukrura techniczna dla powiatu w zasa-
dzie jest.
JK : A co Tuchów będzie z tego miał oprócz dość
wątpliwego splendoru bycia powiatem?
J.T. : Stanie się centrum administracyjnym, powstaną w
związku z tym nowe miejsca pracy, uaktywni się gospodar-
ka, rozwinie się handel, usługi.
J.K. : Jakie warunki muszą być spełnione?
M.W. : Miasto winno liczyć 10 tys. mieszkańców i tego
warunku Tuchów nie spelnia, bo ma około 7 tysięcy, ale nie
jest to warunek zasadniczy. Musi być co najmniej 5 gmin i
50 tysięcy mieszkańców. I te warunki, jeśli przyjąć, że jed-
na z tych gmin, które jeszcze akcesu nie wyraziły, zdecy-
duje się - zostaną spełnione.
J.K. : Czy opublikowana ostatnio przez prasę mapa no-
wych powiatów, na której nie ma Tuchowa, nie przesądza
sprawy?
M.W. : To jest propozycja, nad którą można i trzeba
dyskutować. Dlatego chciałbym zaapelować do wszy-
stkich, którzy tą sprawą są zainteresowani, aby przekazali
do Urzędu Gminy swoje opinie.
J.K. : Dziękuję za informacje.
Z działalności Domu Kultury
4 IV W konkursie palm wielkanocnych, zorganizowanym
przez Sanktuarium NNMP I miejsce zdobyła palma wyko-
nana na zajęciach zespołu plastycznego Urszuli Szarek.
24 IV Na III Wojewódzkim Turnieju Śpiewających Dzieci
w Dębicy Alicja i Andrzej Stanisławczykowie, przygotowani
przez Beatę Maniak zdobyli I nagrodę, a instruktorkę
wyróżniono specjalną nagrodą pieniężną.
28 IV Teatrzyk dziecięcy OK wystąpił w
Wierzchosławicach w ramach corocznego przeglądu "Ma-
ska".
3 V W części artystycznej akademii trzeciomajowej, w
programie słowno-muzycznym, przygotowanym przez Ag-
nieszkę Kowalik wystąpili: Elżbieta Filipowicz, Małgorzata
Steindel i Jacek Zając. A ponadto: słuchacze Ogniska Mu-
zycznego, zespół Beaty Maniak "Rozśpiewana Seksta",
zespół tańca nowoczesnego Danuty Błaszczyk z Tarnowa.
/p06_0001.djvu
6
Tuchowskie Wieści Nr 3 (22)
8 V II Tuchowski Turniej Śpiewających Dzieci. W grupie
solistów I miejsce zdobyły ex aequo Edyta Kutia z GOK w
Gromniku (instr. G. Masajada) i Grażyna Wójcik ze Szkoły
Podstawowej w Gromniku (instr. A. Kras). W kategorii
zespolów:
I - miejsce - zespól wokalny "2+2" z DK w Tuchowie: Ali-
cja i Andrzej Stanislawczykowie oraz Dominika i
Slawomir Wójcikowie (in str. Beata Maniak);
II - miejsce - zespól wokalny z SP w Gromniku (instr. An-
na Kras);
III - zespól "Mimagad" z DK (instr. Beata Maniak).
13 VII Gminny Przegląd Teatrzyków Dziecięcych:
I - miejsce - teatrzyk z DK (dzieci starsze) pod kier. Ireny
Kucharzyk - Gląb;
II - miejsce - "Leśne Ludki" z SP w Lubaszowej pod kier.
Anny Totoś i Bogumiły Chrzanowskiej;
III - miejsce - zespól z SP w Dąbrówce Tuchowskiej pod
kier. Małgorzaty Leszkiewicz i Bernadety Wróbel.
20 V Giełda malarska Klubu Plastyków w DK w Tucho-
wie.
Koncert w wykonaniu uczniów PSM I stopnia i Ogniska
Muzycznego w Tarnowie. Młodzi wykonawcy prezentowali
swoje umiejętności gry na fortepianie (klasy: A. Bilińskiej,
E. Franczyk, M. Krawiec, R. Krzemińskiej i T. Kowalskie-
go); skrzypcach (klasa L. Krzanowskiej); flecie (klasa B.
Sochy); klarnecie i saksofonie (klasa K. Króla). Zgroma-
dzona nielicznie publiczność mogla usłyszeć efekty pracy
młodych muzyków. W wielu wykonaniach dalo się słyszeć
wiele dobrego muzykowania. Zasluga w tym zarówno na-
uczycieli, jak i uczniów, którzy dzielnie pokonywali tremę.
Tuchowski SOM cieszy się tymi muzycznymi kontaktami ze
swoimi kolegami z Tarnowa. Na ich zaproszenie wybiera
się z rewizytą w polowie czerwca. Ognisko tuchowskie ist-
nieje dopiero 2 lata i ciągle się rozwija. Od nowego roku
szkolnego powstanie klasa skrzypiec i instrumentów dę-
tych Oeśli tylko znajdzie się odpowiednia liczba chętnych).
29 V III Gminny Konkurs Recytatorski "Klasycy dzie-
ciom" - wzięło w nim udział 35 uczestników. Jury w
składzie: mgr Anna Stanuch, mgr Wieslawa Totoś, mgr
Zbigiew Miroslawski przyznalo:
Grupa: 5-6 lat:
I Ewa Dusza z Lubaszowej,
II Andrzej Totoś z Tuchowa
III Dominik Lewicki z Tuchowa;
Grupa: I i II klasa:
I Dorota Majchrowicz z Tuchowa
II Katarzyna Dusza z Lubaszowej,
III Aneta Starzyk z Lubaszowej;
Grupa III i IV klasa:
I Bogna Broniek z Tuchowa,
II Beata Goliszewska z Tuchowa,
III Lidia Chrzanowska z Lubaszowej,
Magdalena Piątek z Tuchowa,
Barbara Brzegowska z Tuchowa,
Agnieszka Serafin z Dąbrówki Tuchowskiej.
30 V Występ zespołów dzialających w DK oraz teatrzyku
"Leśne Ludki" z Lubaszowej z okazji wojewódzkiego Świę-
ta Ludowego w Tuchowie.
31 V Spotkanie dzieci z przedszkola z dziećmi ze Stowa-
rzyszenia "Nadzieja"; występ teatrzyków "Leśne Ludki" z
Lubaszowej i DK, gry, zabawy.
1 VI Blok imprez dla dzieci z okazji Dnia Dziecka, które
sponsorowali: T. Piątek, A. Sajdak, Z. Dąbczyński, T. Gór-
ski, T. Bajorek, P. Pawlik i GS - dziękujemy!
II Gminny Konkurs Plastyczny "Wiosna'93" - na konkurs
wpłynęły 324 prace z: Dąbrówki Tuchowskiej, Lubaszowej,
Burzyna, Bobowej, Łowczowa, Tuchowa, Piotrkowic, Rad-
goszczy.
Jury w skladzie: Edyta Styczeń i Bronislaw Kapalka
przyznalo:
Grupa: 6-8 lat:
I Wioletta Januś z Tuchowa
II Justyna Nalepka z Burzyna
III Agnieszka Tatarczuch z Tuchowa;
Grupa: 9-11 lat:
I Marta Sowińska z Dąbrówki Tuchowskiej,
II Izabela Piotrowska z Tuchowa,
III Anna Mróz z Tuchowa:
Grupa: 12-14 lat:
I Aneta Surdei z Łowczowa,
II Anna Adamczyk z Tuchowa
III Agnieszka Bochenek z Tuchowa.
Wyróżniono: Hannę Milkowską z DK w Tuchowie, Jerze-
go Rogalę z Bobowej, Paulinę Zygadlo z Tuchowa, Annę
Stańczyk z Piotrkowic, Annę Kulas z DK w Tuchowie, Mar-
ka Szczecinę z Lubaszowej. Fundatorem nagród byl Antoni
Mróz - serdecznie dziękujemy!
5 VI Występ Ogniska Baletowego z Brzeska z baśnią
muzyczną "Leśna królewna".
W dniach 7-9 VI odbyl się w Wiśniczu VIII Wojewódzki
Plener Malarski Dzieci, na którym glówne nagrody
otrzymały tuchowianki z zespolu plastycznego DK Urszuli
Szarek: "Złoty Pędzel" otrzymała Izabela Piotrowska, a I
nagrodę - Katarzyna Krawczyk.
3 kwietnia odbyl się w Tarnowie coroczny konkurs na pi-
sankę. I miejsce w kategorii dziecięcej zdobyl Lubosz Kar-
wat, zaś w kategorii doroslych II miejsce przyznano Zofii
Karwat z Tuchowa.
Dom Kultury w Tuchowie sklada serdeczne podziękowa-
nie panu Zdzislawowi Dąbczyńskiemu za bezplatne wyko-
nanie i ustawienie tablic informacyjnych DK.
Zygmunt Bień
/p07_0001.djvu
Tuchowskie Wieści Nr 3 (22)
7
..Wojewódzkie
Swięto Ludowe
Tuchów'93
.
Dziś jest piękny dzień Zielonych Świąt,
Pachną polne kwiaty z naszych łąk,
Pachną domy przystrojone w brzozę, grab,
Pachnie gdzieś nad stawem tatarak.
To - tylko wspomnienia z nie tak dawnych lat!
Kto dziś stroi domy w brzozę, grab
Kto dziś podziwia piękno kwiatów z łąk?
Kto dziś przeżywa urok naszych, chłopskich świąt?
Wszak to Święto z chłopem jest złączone;
Potem wylanym w rolę i krwią wywalczone.
Kto z was, młodszych, o tym dziś pamięta?
Kto dzisiaj tak przeżywa te Zielone Święta?
Czy więc spełniły się już te marzenia,
Za które gasły kiedyś chłopskie istnienia?
Czy my jesteśmy ich spadkobiercami?
Biernymi tylko obserwatorami?
Czy dziś już szanuje się ten chłopski trud?
Przecież nie jest to żaden gospodarczy cud,
Bo chłopi dalej żywią wkoło nas
I bronić będą, gdy przyjdzie czas.
Zielone Święto - Święto Ludowe!
Może zrobimy sami uczciwą odnowę
I będziemy się czuć godnymi Polakami?
Ale czy ja też jeszcze będę między wami?
Niedziela, 30 maja. Uroczysta suma na rynku tucho-
wskim. Wydawać by się mogło, że tłumnie zgromadzą się
ludzie z Tuchowa i okolic. Przynajmniej tak, jak na niedziel-
ny odpust tuchowski. Niestety. To już nie ta tradycja, nie to
świętowanie. To tylko delegacje z trudem zebrane po
wsiach, ci, którym z obowiązku wypadalo uczestniczyć w
tych obchodach oraz mieszkańcy Tuchowa, którzy i tak
chodzą na tę godzinę do kościola, no może coś więcej. Nie
zawiodły chyba poczty sztandarowe, ale wiem, że w wo-
jewództwie tych sztandarów - weteranów jest dużo więcej.
Ale bo i namówić dzisiaj do udziału w poczcie sztandaro-
wym, a jeszcze - wyjazdu na własną rękę - to sztuka. Jedy-
nie tych, co pamiętają te dawne święta, te czasy biedy i
faktycznej walki o godność chłopa, nie trzeba namawiać.
Oni pojadą, oni byli. Ale ilu ich jeszcze jest wśród nas?
Uroczystości w amfiteatrze letnim. Gra wspaniała orkie-
stra tuchowska, tańczy i śpiewa zespól z Łoniowej, wystę-
pują dzieci i młodzież z Tuchowa i okolicy. Ale miejsca na
trybunach świecą pustkami. Wypełnią się dopiero wieczo-
rem przy innej muzyce, innych tańcach, innej zabawie, to
już jednak nie ma wiele wspólnego z tym świętem.
Żyjemy w czasach, kiedy dalej trwa walka o lepsze jutro,
o godność człowieka bez względu na to, gdzie pracuje i
czym się zajmuje. Także o godność chłopa, którego dalej
się poniewiera. Ale czy sami nie jesteśmy winni temu? Czy
sami, zamiast się jednoczyć, pokazać swoją moc, nie mar-
nujemy jej na swary i klótnie? A można pokazać tę swoją
silę przy okazji takiego święta. Czy naprawdę nie stać nas
na to? Najbliższy czas pokaże, czy my, chłopi, liczymy się
jeszcze jako klasa, czy tylko jako "mięso armatnie" do in-
nych dział.
Stanisław Wróbel
Stanisław Derus, Tuchów - miasto i gmina
do roku 1945
Ostatnio Tuchów wzbogacił się o cenną monografię, do
napisania której od wielu dziesiątków lat przymierzalo się
kilku już autorów. Tym większe uznanie należy się
Stanislawowi Derusowi, że zamiar ten zrealizował. Należy
też przyznać, że autor tej monografii wlożyl wiele pracy w
poszukiwanie źródeł do dziejów Tuchowa, z tym, że
niektóre z tych źródel nie wnoszą nic konkretnego do
dziejów samego miasta. Nie ustrzegl się także autor po-
wszechnego zresztą grzechu, polegającego na opisie
spraw szerszych, co powoduje, że dzieje Tuchowa w pew-
nych okresach giną w dziejach Malopolski, które miały nikły
związek z osadą, a nawet związek ten jest nieuchwytny
źródlowo. Dotyczy to m.in. obszernych rozważań na temat
najazdów tatarskich czy też spraw ruskich. Ciekawie i
szczegółowo opisane dzieje Tuchowa w okresie drugiej
wojny światowej i okupacji hitlerowskiej mają, niestety, tyl-
ko charakter opowiadania, gdyż oparte zostały prawie
wylącznie na relacjach, które nie zostały podbudowane i
skonfrontowane z dokumentami. Przeniesienie dziejów
szkoły tuchowskiej do ostatniego rozdziału nie wydaje się
szczęśliwe i poprawniejsze byloby umieszczenie tych
dziejów w całokształcie historii miasta od XVI w.
Wartość pracy zwłaszcza dla przyszłych pokoleń i bada-
czy podnoszą pracowicie dokonane zestawienia personal-
ne osób biorących udział w walce z wrogiem i ofiar hitlery-
zmu.
Czytelnik tej monografii winien jednak zwracać uwagę
na pewne nieścisłości, które mogą powodować niewłaści-
we rozumienie faktów, a m.in:
na str. 12 - Autor wprowadza bez dowodów żródłowych
zbyt ryzykowną tezę o należeniu Tuchowa do państwa
Wielkomorawskiego, nie mając pewności, czy taka wieś już
istniala. Poświadczony bowiem gród z tego okresu nie mial
nazwy Tuchów. Dotyczy to także twierdzenia, że po 906 r.
Tuchów wszedl w sklad państwa Mieszka I, gdy nie wiemy,
kiedy Małopolska zostala mu podporządkowana i na pew-
no nastąpiło to dopiero w ostatnich dziesiątkach lat X wie-
ku.
na str. 19 - Nie wiadomo, skąd autor wziąl dane, że w
bitwie pod Legnicą zginęlo 10 tysięcy rycerstwa, co na
ówczesne czasy stanowiło ogromną siłę, zdolną pokonać
liczne wojska tatarskie.
na str. 29 - Autor, opierając się na J. Długoszu, prowadził
Jagiełłę przez Wojnicz, Czchów i Tuchów, zmieniając tekst
kronikarza, gdyż król najpierw jechal przez Tuchów, a na-
stępnie przez Czchów, co bylo uwarunkowane krótszą i
wygodniejszą drogą.
na str. 42. - Nazwa "cech" dotyczyła organizacji zawodo-
wej, a nazwa "bractwa" - religijnej rzemieślników.
na str. 43 - Statuty cechowe szczególowo wyjaśniały
problem nauki rzemiosła do uzyskania stanowiska mistrza,
regulowały zakup surowca, ilość i jakość produkcji, zbyt
produktów i wlaściwie regulowały caloksztalt życia
spolecznego i rodzinnego swoich członków.
/p08_0001.djvu
8
Tuchowskie Wieści Nr 3 (22)
na str. 47 - Pojawia się pytanie, czy rajców miejskich w
średniowieczu można zaliczyć do inteligencji, jeżeli w wielu
przypadkach nie umieli czytać i pisać.
na str. 99 - Prawdopodobnie chodzi tu o wielką bitwę pod
Limanową.
na str. 113 - "Bund" to nie organizacja syjonistyczna,
lecz socjalistyczna, zwalczająca syjonistów. Nie był także
Bund związkiem komunistów. Takim związkiem była KPRP
(KPP) Bund na terenie Galicji powstał w 1920 r. i progra-
mowo był zbliżony do PPS, z którą też współpracował.
na str. 121 - Owa V kolumna, o której pisze autor, to nie-
miecki dywersant Antoni Guzy. Sprawa ta została opisana
w wielu już wydawnictwach dotyczących historii Tarnowa.
Zauważone mankamenty nie osłabiają wartości omawia-
nej monografii, a rzeczą kolejnych pokoleń historyków jest
ją uzupełnić i niejako dowartościować naukowo. Natomiast
autorowi należy się uznanie za całościowe opracowanie
dziejów Tuchowa, patriotyczną wymowę wprowadzonych
treści i widoczne emocjonalne zaangażowanie się, co bę-
dzie owocowało w poznawaniu dziejów własnego miasta
przez wiele pokoleń. Swoją pracowitością i uporem w
dokończeniu dzieła Stanisław Derus zasłużył na szacunek
i z takim powinien się spotkać ze strony społeczności tu-
chowskiej.
Autor recenzji, dr Stanisław Wróbel, jest znanym tar-
nowskim historykiem. Witamy na łamach rw.
(red.)
W czasie lektury pacy Sto Derusa
nasunęły mi się następujące uwagi:
str. 113 - Poza trzema sklepami polskimi: Szaramy, Za-
wiślańskiego i Steca były jeszcze: Gąsiorka, Dutki, Klimkie-
wicza, Tylki, Sobyry, Suchana i "Składnica".
str. 117 - Nieprawdą jest, jakoby w okresie międzywojen-
nym w rynku powstał tylko jeden dom murowany, p.
Dobrzańskiego. Obok apteki wybudowała piętrowy budy-
nek p. Kowińska, a u wylotu ul. Zielonej - p. Kucap.
str. 118 - Burmistrz Marian Styliński nigdy nie był właści-
cielem dworu w Burzynie, był nim do dziś żyjący w Tucho-
wie p. Chrząstowski.
str. 125 - Obok poległych chwalebnie w 1939 r. ppłk. Wa-
leriana Młyńca i mjr. Michała Bartuli nie został wymieniony
por. dypl. Aleksander Kapałka, który poległ w obronie War-
szawy i leży na cmentarzu wojskowym na Powązkach.
str. 129 - Czas budowy umocnień zbiegł się z akcją "Bu-
rza". 4 VIII 1944 rozpoczęto prace przy budowie umocnień
i trwały one do 15 I 1945. Od 2 VIII autor - jak twierdzi - był
w partyzantce, do rozwiązania batalionu, tj. 15 X 1944.
Bezpośrednio po tym - jak mi sam opowiadał - ukrywał się
aż do wyzwolenia w Łomnicy k. Piwnicznej w willi 00. Re-
demptorystów. Kiedy więc załatwiał "lewe karty pracy" w
Baustelle "Venus" w Gromniku? Albo jedno, albo drugie.
str. 130 - Tuchów zelektryfikowano w 1944, a nie jak au-
tor podaje, w 1942 r. Pierwsze świat/o zapaliło się w paż-
dzierniku, wcześniej była karbidówka.
str. 138 - W dni u 26 VI 1943 szedłem wspomnianą
ścieżką około godz. 16, gdyż tak przyjeżdżał pociąg z Tar-
nowa, a pracowałem wtedy w Ostbahn Ausbesserungwer-
ke in Tarnow, i nie było śladu po opisanym wypadku. Tra-
gedia rozegrała się bowiem między godz. 11-12 i gdyby nie
relacje ludzi, nikt by nie wiedział, co się tu wydarzyło. Z te-
go wniosek, że autor nie mógł widzieć zwlok zastrzelonej.
str. 140 - Rozstrzelanych woził Józef Łabędż wraz z Ce-
terą, a nie Sandecki.
str. 141 - Ponieważ jeździłem tym pociągiem do pracy,
mogę stwierdzić, że na stacji nie było żadnych Niemców,
nikt nikogo nie legitymował ani nie rewidował.
str. 144 - Kazimierz Wantuch, jak podaje afisz o egzeku-
cji, został rozstrzelany 21 IV 1944, więc nie mógł być roz-
strzelany po raz drugi w dniu 26 IV 1944 r.
str. 145 - Gdzie w kierunku Garbku leży cmentarz para-
fialny? Por. T. Wróblewski ps. "Werbel" po nieudanej akcji
uciekał: rynkiem, koło rzeźni, dzisiejszą ul. Okólną, przed
domem p. Bodnarowej skręcił w lewo pod górę w kierunku
lasku Rudnickiego i tam w połowie góry dosięgła go śmier-
telna kula z karabinu Hołysta. Zginął na miejscu i o żadnym
dobijaniu nie może być mowy.
str. 160 - Broń przechowywana była również w naszym
domu, a nie tylko w wymienionych na tej stronie miejscach.
U nas przechowywany był rkm wz. 28, kb "Mauser" wz.
1898/24 i mnóstwo amunicji, co może potwierdzić por.
Józef Rogoziński ps. "Sław", który osobiście odbierał ww.
broń od nas w 1944 r.
str. 161 - Franciszek Wijas pracował w Warsztatach Ko-
lejowych, a nie - jak podano - w Zakładach Azotowych.
Bronisław Kapałka
S .,
q
. t
\
KGI
\I " C.
ł\.
\
{
Czytelnicy do Redakcji
Wstydliwe refleksje K. Karwata
w IITuchowskich WieściachIl Nr 2 z 1993 r.
Pod zagadkowym tytułem "Duma czy raczej wstyd" - re-
fleksje K. Karwata po lekturze książki St. Derusa, wycho-
wawca młodzieży snuje niezwykłe refleksje.
Nie znajduje uznania w opinii p. Karwata fakt, że w
książce pokazałem wielu sławnych mężów, pochodzących
z małego miasteczka Tuchów, którzy byli uczestnikami
wielkich wydarzeń historycznych, jak bitwa pod Grunwal-
dem, Chocimiem, Korsuniem, powstań 1830 i 1863; brali
udział w Legionach Polskich 1914-1918 r., w kampanii
wrześniowej 1939 r., w walkach na Zachodzie i w okupo-
wanym kraju aż do 1945 r. My, jako naród - według p. Kar-
wata - "kochamy tragedie, systematycznie je rozdrapuje-
my, aby broń Boże nie zapomnieć, obnosimy je z dumą,
dajemy się potrzebnie i niepotrzebnie zabijać". P. Karwat
nie odróżnia pamięci o tragediach narodowych od ich "uko-
chania". Ponadto nie daje kryterium odróżnienia, kiedy to
dajemy się potrzebnie zabijać, a kiedy niepotrzebnie. Woli
operować ogólnikami! P. Karwat nie uznaje faktu, że naród
polski przetrwał blisko 150 lat niewoli dzięki kultywowaniu
patriotycznych tradycji narodowych i ciągłemu dążeniu do
/p09_0001.djvu
Tuchowskie Wieści Nr 3 (22)
9
odzyskania wolności przez szereg zrywów powstańczych,
traktowanych nieraz jako niepotrzebne! Naród żydowski
zachował przez 2.000 lat swoją tożsamość mimo ciągłych
prześladowań i tragedii, jakie go spotykały, od faraona i
Rzymu poczynając aż po holokaust ostatniej wojny, dzięki
starannemu przechowywaniu i wpajaniu młodzieży narodo-
wych - chociaż ciągle tragicznych - tradycji. Za przykład
niech posłużą ostatnie obchody powstania w getcie war-
szawskim. Takie "rozdrapywanie tragedii" stanowi kamień
obrazy dla p. Karwata. Dalej p. Karwat zarzuca "kreowanie
sztucznych bohaterów a nawet manipulację". "Ot, wystar-
czy, aby zwykły, szary, nic nie znaczący człowiek (poza
tym, że jest człowiekiem) dał się zatłuc, utopić czy udusić -
a już robimy z niego bohatera". Zarozumiałość p. Karwata
i jego pogarda dla "nic nie znaczących ludzi, którzy dali się
niepotrzebnie zabić" jest przejawem daleko posuniętego
pragmatyzmu, graniczącego z cynizmem. P. Karwat na
pewno nie dałby się w żadnym przypadku zabić! Gdzie p.
Karwat znalazł w mojej książce tych zatłuczonych, utopio-
nych czy uduszonych bohaterów? Wielu ludzi pytało mnie,
o co właściwie p. Karwatowi chodzi?.. Być może - zamiast
wgłębiać treść książki, p. Karwat zgłębiał zawartość butelki
i stąd jego przywidzenia! Dziwny hołd w miesiącu pamięci
narodowej składa "wychowawca młodzieży" martwym bo-
haterom, zachęcając ją do zapomnienia ich imion, wyma-
zania z pamięci! Jak p. Karwat chce wychowywać mło-
dzież bez zaznajamiania jej z historią Polski?... Jego wypo-
wiedzi uwłaczają pamięci pomordowanych przez oku-
pantów tuchowian i ich rodzinom oraz całej zlikwidowanej
przez okupanta tuchowskiej społeczności żydowskiej.
W dalszej części swego oryginalnego artykułu p. Karwat
ujmuje się za tymi, którzy byli sławni, ale zmarli naturalną
śmiercią. Kto, gdzie i kiedy o nich uczy kolejne pokolenia,
stawia retoryczne pytanie wychowawca młodzieży. Ja
napisałem o tych ludziach tyle, ile informacji znalazłem w
dostępnych mi żródłach. Natomiast uczyć o nich młodzież
nie jest moim obowiązkiem, ale chyba p. Karwata, jako wy-
chowawcy i pedagoga. Ja uczyłem młodzież przez wiele lat
właśnie o tych bohaterach, którzy dali się zabić! Na takiej
bowiem tradycji byłem wychowany.
W drugiej cZęści swych odkrywczych "refleksji" p. Kar-
wat autorytatywnie stwierdza, co wynika z mojej książki:
1. że Tuchów dał Polsce kilku sławnych ludzi, z których
jest dumny,
2. że Tuchów właściwie niczego znaczącego w historii
nie zdziałał, a jeżeli już coś, to należałoby się tego wsty-
dzić.
Trudno polemizować z tymi sprzecznymi ze sobą twier-
dzeniami tym bardziej, że wchodzi tu w grę zdolność per-
cepcyjna, która u p. Karwata wydaje się być ograniczoną -
jeśli rzeczywiście czytał moją książkę.
Jako krytyk p. Karwat zachęca do uzupełnienia "brakują-
cych rozdziałów", nie precyzując, o jakie rozdziały chodzi.
Inny jeszcze krytyk stwierdza, że należałoby napisać drugą
historię Tuchowa. Jestem naprawdę zadowolony, że moja
praca zapłodniła (na razie tylko dobre chęci) do
uzupełnienia mojego skromnego dziełka!
W końcowym akapicie dywagacji p. Karwata jest atak na
bezpodstawną - jego zdaniem - dumę Tuchowa ze
sławnych "nieboszczyków". Odmawia kategorycznie "zbio-
rowemu Tuchowowi" moralnego prawa do dumy ze swoich
sławnych mieszkańców i każe mu się wstydzić, że nic nie
zrobił dla wykreowania swoich mieszkańców na boha-
terów. Rzymskie przysłowie mówi: "Non locis viri sed loca
viris efficiuntur honorata" (Nie mężowie miejscami, lecz
miejsca mężami stają się sławne). Innymi słowy: p. Karwat
nie stanie się sławnym dlatego, że pochodzi z Tuchowa,
lecz Tuchów może stać się sławnym, jeśli p. Karwat np. za
swoje poezje otrzyma nagrodę Nobla! Tak już jest, panie
Karwat, powszechnie przyjęte, że zasłużonym ludziom sta-
wia się w miejscu ich urodzenia pomniki, że w słownikach
biograficznych podaje się zawsze miejsce urodzenia
sławnych, a nawet - zapewne ku pańskiemu zgorszeniu -
na cmentarzach tych, którzy dali się zabić np. pod Monte
Cassino, dodaje się miejsce urodzenia bohaterów!
Na zakończenie znane powiedzenie S. Staszica: "Takie
będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie." Czy
reprezentowane przez wychowawcę p. Karwata "chowanie
młodzieży" znajduje poparcie tuchowskich wychowawców i
władz szkolnych? Cała Redakcja "Tuchowskich Wieści" -
to przecież sami pedagodzy. Jednak nie odcięła się od tak
bardzo "wychowawczych" treści, reprezentowanych w re-
fleksjach p. Karwata, skąd mam prawo wnosić, że się z ty-
mi poglądami solidaryzuje. Dlatego numer "Tuchowskich
Wieści" z cennymi refleksjami p. Karwata wysyłam do Ku-
ratorium w Tarnowie celem zajęcia stanowiska.
Stanisław Derus
Od Redakcji:
Gdyby redakcja chciała publikować tylko te teksty, z
którymi się całkowicie zgadza, nie ukazałby się ani
tekst p. Karwata, ani p. Derusa. Odpowiedź p. Karwata
zamieścimy w następnym numerze.
Od razu zaznaczam, że temat jest, nieczysty,... śmier-
dzący. Dotyczy braku szaletów publicznych w miasteczku
Tuchowie. Będąc przejazdem, postanowiłem obejrzeć ten
zakątek Polski. A ponieważ mój organizm jest dość zdro-
wy, poczułem potrzebę fizjologiczną. I tu moje oczarowanie
miasteczkiem prysnęło. Bo dla przyjezdnych i - jak się
okazało póżniej - dla niektórych mieszkańców jest to wielki
problem. Szalety "koło samolotu" były nieczynne, w biu-
rowcu UG - "tylko dla personelu", pracownicy sieci handlo-
wo-usługowej w rynku udają konsumentów baru "Miś" i
tam... załatwiają swe potrzeby. Mnie też tam skierowano,
za co dziękuję. Proponuję przy wjeżdzie do miasteczka
umieścić jakąś informację o czekającej niespodziance, tyl-
ko jak ją sformułować?
Z poważaniem
Henryk Olszewski
Gorlice
(adres znany redakacji)
Od redakcji:
Wypadnie nam przeprosić autora listu za kłopoty. In-
tryguje nas, dlaczego miejskie szalety (bo jednak są ta-
kie) były nieczynne. Pamiętamy dobrze, że dawniej to-
talitarna władza zarządzała odgórńie np. dzień bez mię-
sa. Czyżby nasze władze miejskie zarządziły dzień bez
... hm, hm, no? Nic nam o takim zarządzeniu nie wiado-
mo. Co więc zrobić, żeby temat nie śmierdział?
/p11_0001.djvu
Tuchowskie Wieści Nr 3 (22)
11
(1990 rok) oraz srebrny w Drużynowych Mistrzostwach
Polski Juniorów w 1991 roku. W MP Szkolnego Związku
Sportowego zdobyl 4 medale (w tym 3 złote) w latach:
1987, 1989, 1991. W Ogólnopolskim Turnieju Klasyfikacyj-
nym Juniorów Młodszych i OTK Juniorów stawal cztero-
krotnie na podium (1988 r. II m, 1989 r. - I i II m, 1990 r. -
II m).
Do grona medalistów należy także Piotr Czarnik, odby-
wający obecnie służbę wojskową, zawodnik WKS Śląsk
Wrocław. Reprezentuje on ten klub w zawodach. Piotr jest
dwukrotnym brązowym medalistą Mistrzostw Polski i srebr-
nym - w Drużynowych M P. Dwa razy zdobywal medale w
MP Szkolnego Związku Sportowego (1989, 1990) oraz 3-
krotnie stawał na podium Ogólnopolskiego Turnieju Klasy-
fikacyjnego Juniorów.
Sukcesami może się także pochwalić Waldemar Dziga.
W 1991 i 1992 r. wywalczył brązowe krążki w kategorii ju-
niorów oraz srebrny medal wraz z drużyną juniorów. Był
drugi w OTK Juniorów w 1992 roku.
Kolejny zawodnik - Mariusz Czarnik walczyi w najlżejszej
kategorii w drużynie juniorów, która zdobyła v-mistrzostwo
Polski w 1991 r. Trzykrotnie zdobywał medale w M P Szkol-
nego Związku Sportowego i dwukrotnie plasował się na II
m. w OTK Juniorów.
Trzykrotnym srebrnym medalistą MP Szkolnego Związku
Sportowego jest Krzysztof Jeleń. Jest on również srebrnym
medalistą Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów oraz
trzecim zawodnikiem OTK Juniorów z 1992 roku.
Wśród dziewcząt trenujących judo znalazły się Joanna
Wrona i Marzena Niemczyk. Są to brązowe medalistki
Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorek z 1992 roku. Jo-
anna zajęła również V miejsce w OTK Juniorek Młodszych,
zaś Marzena byla piąta w MP Juniorek Młodszych w 1991
roku.
Jedną z najbardziej utytulowanych zawodniczek jest
Małgorzata Rogowska - mieszkanka Burzyna. Jej
wytrwałość i sumienność na treningach zaowocowały me-
dalami w Mistrzostwach Polski. Dwukrotnie - w 1991 i 1992
roku - zdobyła srebrne medale w kat. juniorek młodszych i
brązowy medal w Drużynowych Mistrzostwach Polski Ju-
niorek w 1992 roku. Wywalczyła również złoty i brązowy
medal w MP Szkolnego Związku Sportowego oraz dwu-
krotnie stanęła na podium w Ogólnopolskim Turnieju Kla-
syfikacyjnym.
Jak do tej pory, największym sukcesem z grona tu cho-
wskich judoków może się pochwalić Agata Mróz. Agata
urodziła się w Tuchowie w 1975 roku. Tu mieszka i trenu-
je. Obecnie jest uczennicą I LO w Tarnowie. Swoją przygo-
dę sportową rozpoczęła w IV klasie szkoły podstawowej.
Jej pierwszym trenerem, przez okres jednego roku, był
Waldemar Siwek. W następnym roku szkolił ją Krzysztof
Potok. Kolejnym trenerem aż do chwili obecnej, jest Marek
Srebro. Na pierwszy sukces zawodniczka ta czekała 4 lata.
W 1989 roku wywalczyła V miejsce w M P Juniorek
Młodszych, a rok póżniej była druga w OTK Juniorek
Młodszych. Wszystko wskazywało na pewny medal w MP
Juniorek Młodszych, jednak ze względu na kontuzję kolana
Agata nie wystartowała w tych zawodach. Natomiast w kat.
juniorek zajęla VII miejsce. W 1991 roku była pierwsza w
OTK Juniorek Młodszych i trzecia w kat. juniorek. W MP
Juniorek Młodszych zdobyła brązowy medal. W 1992 roku
zajęła trzecie miejce w OTK Juniorek i trzecie miejsce w
Ogólnopolskiej Lidze Seniorek. Był to jej pierwszy start w
tej kategorii wiekowej. Ze srebrnym medalem powróciła z
MP Juniorek. I wreszcie rok 1993: Agata jest najlepsza w
kat. juniorek w Ogólnopolskim Turnieju Klasyfikacyjnym, a
3 kwietnia zdobywa tytul mistrzyni Polski w kat. seniorek.
Wszyscy wymienieni medaliści są wychowankami trene-
ra Marka Srebro. Byli lub są członkami kadry narodowej ju-
niorek i juniorów, a Agata jest aktualnie w kadrze seniorek.
Należy dodać informację, że także Szkoła Podstawowa w
Tuchowie ma swój udział w tych sukcesach. W 1986 roku
zostala sklasyfikowana na IV miejscu w Polsce - na 77
startujących szkół - w Mistrzostwach Polski Młodziczek w
Judo. W 1989 roku trzech zawodników z Tuchowa (Ma-
riusz Czarnik, Mariusz Łątka i Bartłomiej Śliwa)
uczestniczylo we Francji w Drużynowych Mistrzostwach
Świata Juniorów Mlodszych Szkolnych Klubów Sporto-
wych. Na 24 ekipy Polacy zajęli wysokie V miejsce. Na
zakończenie warto podkreślić, że Marek Srebro -
współtwórca większości tych sukcesów - został wybrany
Trenerem Roku 1992 w Tarnowskim Plebiscycie Sporto-
wym.
Agacie Mróz odniesionych sukcesów osobiście
pogratulowal p. Burmistrz, który wręczył jej w dowód uzna-
nia bukiet kwiatów i aparat fotograficzny.
A oto jak przedstawiają się wyniki zawodów w po-
szczególnych kategoriach wagowych:
Wyniki dziewcząt
Waga - 30 kg
1. Iwona Dunaj
2. Anna Kras
Waga 38 kg
1. Elżbieta Dunaj
2. Beata Schabowska
3. Katarzyna Schabowska
Waga - 44 kg
1. Bernadetta Rzońca
2. Ewelina Fronczak
3. Marzena Wołkowicz
Waga - 49 kg
1. Justyna Turek
2. Magda Steindel
3. Joanna Pakuła
Wyniki chłopców
Waga -27 kg
1. Wiktor Wojtanowski
2. Marcin Srebro
3. Andrzej Solarz
Waga - 30 kg
1. Łukasz Kłósek
2. Sebastian Hanak
Waga - 35 kg
1. Artur Gawron
2. Paweł Słowik
3. Paweł Srebro
Mateusz Kras
Waga - 40 kg
1. Robert Kras
2. Marcin Kulas
3. Waldemar Ziółko
/p12_0001.djvu
12
Tuchowskie Wieści Nr 3 (22)
Waga - 44 kg
1. Marek Piotrowski
2. Tomasz Starzyk
3. Michał Olszówka
Waga - 48 kg
1. Jarosław Nowak
2. Paweł Olszówka
3. Łukasz Giera/t
Konrad Branicki
Z KART HISTORII TUCHOWA
Bronisław Kapałka
A było to tak
Moje wyzwolenie
14 stycznia 1945, niedziela
Od rana słychać ze wschodu silniejszą niż w poprzednich
dniach kanonadę artyleryjską. Dzień wolny od przymusowej
pracy przy budowie umocnień obronnych. Wśród żołnierzy nie-
mieckich rozlokowanych po domach na kwaterach widać
ożywiony ruch. Są podenerwowani. W nocy z niedzieli na
poniedziałek wyjeżdżają w pośpiechu saperzy, którzy zakładali
miny na mostach, polach i torach kolejowych.
15 stycznia 1945, poniedziałek
Rano
jak zwykle, zbiórka na rynku. Grupy robocze pod
"opieką" SS-manów i milicji ukraińskiej udają się do swych co-
dziennych zajęć. Ja pracuję w lesie tzw. Trzemeskim,
odległym od miasta o 4 km w kierunku północno-wschodnim.
W czasie marszu zauważyłem, że w dotychczas pustych oko-
pach znajdują się żołnierze przy gęsto rozstawionej ciężkiej
broni maszynowej. Chcąc dostać się do lasu, który znajduje
się o 600 m przed zasiekami, musimy przejść przez okopy. Z
tego powodu wynika kłótnia między żołnierzami a naszą ob-
stawą. Jakiś feldwebel wymyśla naszym "opiekunom", klnąc
ich za to, że się plątają po linii z cywilami. Nagle zza lasu wy-
latują dwa "iwany". Niemcy ostrzeliwują je ze wszystkiego, co
mają pod ręką. Straszliwa palba. Samoloty, przechylając się ze
skrzydła na skrzydło, nie zareagowały na ogień przeciwnika.
Wykorzystali to nasi "opiekunowie" i pognali nas w kierunku la-
su, odprowadzani przekleństwami żonierzy z okopów. Na
skraju lasu przy drodze zwanej "Furmaniec" zostaliśmy zapi-
sani przez SS-mana, który stał przed budką, jak zwykle w fu-
rażerce i z dziesięciostrzałowym karabinem na plecach.
Od swoich poganiaczy otrzymaliśmy zadanie na cały dzień
pracy. Było nieco inne niż zwykle. Mieliśmy tylko powyciągać
ścięte drzewa do przesiek, żeby było łatwiej ładować na wozy,
ale nie kazano ścinać nowych. Podzieleni na 1 O-osobowe gru-
py poszliśmy w las. Dziwne dla nas było, że nasza obstawa
została na skraju lasu, zawzięcie rozprawiając z SS-manem
przy budce. Pozbawieni "opieki", ściągnęliśmy do młodniaka
trzy pnie, ułożyliśmy je w trójkąt, zapalili w środku ognisko i
zasiadając na klocach, zaczęliśmy dyskusję nad niecodzienną
sytuacją. Około godziny 11 przyszła żona jednego z pracują-
cych w naszej grrJpie, przynosząc wiadomość, że z
pozostałych rejonów Tuchowa wszystkich mężczyzn pracują-
cych przy umocnieniach Niemcy pod wzmocnioną eskortą za-
prowadzili do miasta i zamknęli za drutami w "Sokole",
przekształconym wraz z przyległym placem w obóz pracy przy-
musowej. Zwolniono jedynie kobiety. Wyszedłem z młodniaka
i zobaczyłem, że ludzie z pozostałych grup pospiesznie
uchodzą w kierunku na Piekło. Wróciłem więc do swoich i
powiadomiłem ich o swoim spostrzeżeniu. Wykpili to
twierdząc, że w lesie możemy być spokojni, gdyż Niemcy bOją
się lasu i po nas nie przyjdą. Jako dowód przedkładali pozosta-
nie naszych "opiekunów" na skraju lasu.
Nie licząc na tchórzostwo Niemców, począłem wraz z ko-
legą Piotrem Klochem iść w kierunku, gdzie przed chwilą
widziałem uciekających ludzi. Pozostali zaczęli wołać,
żebyśmy wrócili, że tylko zjedzą, co mają przy sobie i pójdzie-
my wszyscy. Ulegając namowie, wróciliśmy. Postanowiono, że
mój kolega Piotrek wyjdzie do drogi i ostrzeże nas przed ewen-
tualnym zaskoczeniem. Ledwie wyszedł z młodniaka, dały się
słyszeć jakieś głosy. Wszyscy przerwali posiłek, bacznie
nadsłuchując. Po chwili rozsunęły się gałęzie i zobaczyliśmy
naszego wysłannika w towarzystwie dwóch Niemców. Ostre -
Hande hoch! wyjaśniło wszystko. Był to oberleutnant w mun-
durze Wehrmachtu i SS-man, z pistoletami skierowanymi w
nas. Na pytanie, czy kto zna język niemiecki, zgłosił się Adam
Ust janowski. Pytają, czy wie, gdzie pracują inne grupy robo-
cze. Naturlich - odpowiada. Kazali sprowadzić je natychmiast
do nas. Krzyknął - Jawohl! i ochoczo pomaszerował w dół lasu,
dobrze wiedząc, że takiej szansy nie wolno przegapić.
Zastanawiałem się, dlaczego nie poszedł z nim jeden z
Niemców. Widocznie dziesięciu na jednego wydawało im się
dużą przewagą, tym bardziej, że prawie każdy z nas miał sie-
kierę. Kiedy czas się przedłużał, a posłaniec nie wracał, okrzy-
kami los! los! i wymownym ruchem luf wyprowadzili nas na
drogę. Można było zlikwidować obydwu Niemców, ale do tego
nie doszło z obawy przed ukrytym ubezpieczeniem. Dopiero
po wyjściu z lasu okazało się, że poza tymi dwoma nikogo wię-
cej nie było. Na jakikolwiek czyn było już za późno, gdyż obaj
odskoczyli na przyzwoitą odległość i trzymali nas pod lufami.
Do próbującego oddalić się od grupy w kierunku zarośli
Stanisława Klocha oberleutnant oddał trzy strzały pod nogi. W
tym momencie "nasz" SS-man z budki wyprowadził sześciu lu-
dzi z lasu Tuchowskiego, których dołączono do nas. Oberleut-
nant łamaną polszczyzną oznajmił, że jeżeli ktoś w czasie mar-
szu do miasta będzie próbował ucieczki, zostanie zastrzelony.
Gdy stwierdzi po przybyciu do miasta brak choć jednej osoby,
to reszta natychmiast zostanie rozstrzelana. Skończywszy "ka-
zanie", odszedł wraz z drugim w leśną dróżkę, gdzie mieli
ukrytą bryczkę zaprzężoną w parę koni i odjechali do Tucho-
wa. "Nasz" SS-man w nieodłącznej furażerce, idąc polem w
odległości około 10m od drogi z karabinem gotowym do
strzału, prowadził nas do miasta. Odsłonięty teren nie sprzyjał
masowej ucieczce, pojedyncza zaś groziła narażeniem
pozostałych. Minęliśmy zaminowany most na Białej, którego
pilnował wartownik, przyglądając się nam obojętnie.
I tak zostaliśmy doprowadzeni do budynku "Sokoła" i osa-
dzeni za drutami, gdzie znajdowało się już kilkuset wcześniej
spędzonych ludzi. O jakiejkolwiek ucieczce nie mogło być mo-
wy z uwagi na gęsto rozstawione posterunki milicji ukraińskiej.
Kobiety podchodziły do drutów i podawały nam, co mogły, ale
zawartość każdego zawiniątka dokładnie przeglądali wachma-
ni. Noc spędziliśmy na rozmowach. Spać się nie dało z powo-
du wielkiej ciżby i stanu nerwowego.
I tak zastał nas ranek dnia następnego.
(c.d.n.)
/p13_0001.djvu
Tuchowskie Wieści Nr 3 (22)
13
Poetyckie 'pojrzenie
Szukać szczypty dobra
w masach startych sumień,
bo z każdego serca
może trysnąć płomień...
Mirosław Przybyła
Milenkowi-Chorwatowi i Tomowi-Serbowi-
Wiedeń - 1991
Kochać i przebaczać,
jednać i przyjaźnić...
bowiem tylko przyjaźń:
ręce wszystkim splata...
Tylko jaskółki
Widzieć w każdym innym
człowieka i brata
Po tamtej stronie
dwa różne światy-więzienia
z jednym brudnym podwórkiem.
Mówić o miłości -
bez niej wszystko niczym:
wiedza, czar, oświata...
- ona wszystkich łączy,
podnosi i brata...
jest SIŁĄ I NADZIEJĄ
dla nowego świata!
Po obu stronach
niby te same modlitewniki
- bomby na hasło.
Po obu stronach
dwaj przyjaciele
muszą podjąć decyzję.
Znając Księgę Prawdy:
jak żyć i umierać,
śmiało i odważnie
w przyszłość
wciąż spozierać!
Zanim słońce zajdzie
po obu stronach
wyrosną im słowa
karabinem w dłoniach.
Stanisław Kura
Tylko jaskółki
po tamtej stronie
- budują jeszcze gniazda.
Majowy cmentarzyk
(w Mesznej Opackiej)
Moralitet współczesny
Przy wiejskiej drodze, pod świerkowym lasem
jest cmentarz wojenny - jak nowy, choć stary,
umajony klombem kolorowych kwiatów
i gdzie mu do niego - wiedeńskie bulwary!
O. Henryk Pagiewski
Bym w was mógł odkrywać
rytmy serc piszących:
prawdę, ból i radość,
piękno dusz gorących...
Czy to kwietny ogórd? Czy to są mogiły?
Wznosi się wspaniały krzyż na tle błękitu.
Nie spotkałem jeszcze takiego cmentarza -
cmentarz wymarzony! Jak z bajek, jak z mitów.
Bym się mógł bogacić
tym, co cieszy, boli:
klęską i sukcesem...
w dobrej i złej doli.
Otoczyły świerki i drewniany płotek
wyrównane szyki lśniące jak w paradzie -
żołnierskie mogiły i błyszczące krzyże,
jak kwitnące drzewa we wzorcowym sadzie.
W mroku walk, hałasie -
dostrzec słońca promyk,
ciszy solidarność,
może troski płomyk?..
To - co jest cmentarne - dech zatyka w piersi,
czasem łza upadnie, czułe serce mięknie,
tu - na tym cmentarzu, kojarzonym z smutkiem,
jest jakby wesoło, przytulnie i pięknie.
Nie bać się krytyki,
chociaż drażni, kole...
- jeśli szczera - służy
na ludzkie niedole...
Polecam ten cmentarz, by podziwiać piękno,
przystanąć, popatrzeć - leśne uroczysko!
A temu, co troską kołysze ten cmentarz,
mocno (!) dłoń uścisnąć, pokłonić się nisko.
Wznieść się ponad swary,
ślepą, podłą zazdrość,
ponad żal, agresję...
- wszak to wszystko marność...
Przy wiejskiej drodze z Tuchowa do Mesznej
jest cmentarz wspaniały, uroczy (choć stary),
przepiękny, przecudny, jak z bajki, jak z mitów
i gdzie mu do niego - moskiewskie bulwary!
/p14_0001.djvu
14
Tuchowskie Wieści Nr 3 (22)
O, gdyby tak wszyscy troskę wykazali,
jak dyktuje serce i sumienie każe -
zmienili cmentarny gruz i rumowisko
na kwitnące klomby - cmentarne ołtarze!
Wiersz poświęcam tym, którzy opiekują się c
e
tarzem
wojennym poległych w latach 1914-1915 Austnako
, R?-
sjan i Polaków. (Przypominamy, że cmentarzem opiekuje
się pani Zofia Piątek - red.)
> " OR SI:.UCłfA
10
?]f' PAT
O'NłIJ\-
(redagowane na podstawie sygnałów od czytelników)
Był dawniej zwyczaj dekorowania wystaw sklepowych z
okazji świąt. To prawda, że głównie chodziło o 1 maja, 22Iipc
:
7 listopada, czyli o święta o wydżwięku politycznym. Pa.1 s
esc
politykę, nie chodzi o treść tych świąt, tylko o odswlętny
akcent, którego teraz nie ma, zwyczaj ten zanika. Już nawet
na Boże Narodzenie nie wszystkie sklepy w rynku miały sto-
sowną dekorację, a cóż dopiero mówić o, ważnym podobno
dla Polaków, święcie trzeciomajowym. W rynku tylko dwa skle-
py (A. Sajdaka i Boratyńskiego) miały akcenty nawiązujące do
tego, nie narzuconego przez obce siły święta.
+++
+
Dużo mówi się i pisze (choćby w tym numerze) o ekologii.
Mała rzecz z tego podwórka:
Do niedawna można było w sklepach GS-u kupić mleko w
najzdrowszym opakowaniu, czyli w butelkach. Od jakie
czasu tylko w folii. Wiadomo, dla obsługi o wiele wygodniej I
chyba taniej (chociaż mleko zdrożało, ale żyjemy przecież w
kraju, gdzie rządzi paradoks): nie trzeba zbierać butelek,
przewozić, myć, nic się nie stłucze. Same zalety. Czyżby? Dla
kogo? Ponadto na kapslach butelek była data (inna rzecz, że
najczęściej je antydatowano, stąd można było kupić mleko
dziś z jutrzejszą datą), a na folii jej nie uświadczysz, mimo że
producent (czuje się jeszcze monopolistą) ma ustawowy obo-
wiązek. Zachód, na który teraz tak pod każdym względem
a-
trzymy i który małpujemy, odwraca się masowo od syntetykow
i powraca do szkła i kartonu jako opakowań najzdrowszych;
technologie pakowania w folie, plastykowe butelki, puszki ma
dla takich jak my, którzy to, co z Zachodu, złapią jak michę
czegoś słodkiego. Nie tak dawno okocimski browar chwalił się
rewelacyjnym zakupem linii technologicznej do puszkowania
piwa! Od wieków wiadomo, że do przechowywania piwa najle-
psze jest drewno (beczka) i szkło.
+++
+
Wzorem większych miast i w Tuchowie powstał sklep noc-
ny. Otworzyła go GS. Powiedzmy od razu: nie jest to instytucja
(sklep, nie GS) najpotrzebniejsza, nie obliczona na obsługę
tych, którym po północy przyjdzie ochota na chleb czy ciastko;
o tej porze też nie kupuje się na ogół soli czy czekolady. Nie o
jedzenie więc chodzi. Nie czarujmy się - chodzi o sprzedaż
wódki, bo to zysk. Nic też dziwnego, że ściąga tu, jak do ożyw-
czego żródełka, wielu spragnionych, na ogół mocno już przy-
buzowanych. Ich zachowanie z Wersalem - broń Boże - nie ma
nic wspólnego. Dlatego też mieszkańcy rynku zaczynają mieć
tego dość. Dzwonią do burmistrza, żeby zrobił z tym
orząd
k,
piszą do nas. Oto fragmenty listu wieloletniego mleszkanca
rynku: +
+++
"Drodzy mieszkańcy Tuchowa!
Po kilkunastu nie przespanych nocach postanowiłem (...)
bezinteresownie ostrzec Was: (...) Jeżeli lubicie spacery wie-
czorową porą, wybierajcie trasy omijające rynek. Nie z powodu
jego remontu, lecz charakteru, jaki nadają mu NO.C, SKLE
NOCNY i jego KLIENCI. Zwierzęce okrzyki, rzu
nle koszan:'I
na śmieci, kopanie znaków drogowych, zrywanie ogłoszen,
chamskie kłótnie i ostre bijatyki, wrzaski i śpiewy (?) - oto co
dzieje się na rynku po 22. Ze strony wzmiankowanych wyżej
grup nocnych można - niestety - spodziewać się WSZYSTKIE-
GO! Więc bez ochrony osobistej w nocy wstęp na rynek w Tu-
chowie - RYZYKOWNY! (...)"
+++
+
Komentarz zbyteczny. Z pewnością powinna częściej
pojawiać się tu policja. Sprawy jednak nie. da się c.hy
a
rozwiązać przy pomocy anonimowych telefonow czy taklchze
listów do burmistrza. Po pierwsze dlatego, że sklep należy do
GS-u, a ta na jego otwarcie nie musiała mieć żadnego zezwo-
lenia władz lokalnych (zawiadomiła je). Po drugie - aby
wystąpić o cofnięcie decyzji, władza musi dysponować żąda-
niami konkretnych ludzi, a nie "mieszkańców rynku". Sprawa
jest trudna, bo ludzie boją się wystąpić oficjalnie (pow
dy w
powyższym liście). Niektórzy indagowani przez nas w tej spra-
wie twierdzą, że aczkolwiek kupujący wódkę w nocy nie anioły
- największy krzyk przeciw nocnemu sklepowi podnoszą meli-
niarze, którym obroty spadły do zera niemal. Bądź tu mądry! A
może Czytelnicy zaproponują rozwiązanie?
+++
+
Nie, no... muszę się podzielić moją radością, nie wytrzy-
mam! Proszę państwa, kopnę/o mnie szczęście! Dotąd czegoś
takiego nie doznałem. Dotąd to kopnął mnie koń, prąd coś ze
dwa razy, no i dobrzy koledzy... wiele razy, wiadomo gdzie,
także los, tak ogólnie, ale jemu wolno. No i teraz to szczęście.
Ale od początku.
Mówi się powszechnie, że teraz mamy kapitalizm z wilczą
twarzą, tfu! - mordą, że nie liczy się człowiek, tylko pieniądz i to
nie ten mały, tylko szmalec - gigant. Postaci dobrych wujków
można wkładać między socjalistyczne bajędy, o czym wie
każdy małolat. Otóż nie! Niespodziewanie przypomniał sobie o
mnie dobry wujek, nie byle kto, bo sam dr (tak, doktor, a co?)
Philip Rex (ach, to nazwisko; nieukom powiem tylko tyle, że to
po łacinie znaczy prawie tyle, co cesarz). Nie widziałem go na
oczy. Mieszka chyba w Niemczech albo w Austrii, w jakimś
mieście jak Zalasowa i ma tam sklep. Ale jaki? Nazywa się
Princess. Tego już jołopom nie będę tłumaczył; wystarczy, że
powiem o dwóch koronach: jedna przed, druga po nazwie. No
co, rusza? Ten wujek Rex (ale figlarz!) przysłał mi piękny list,
który nadał we Wrocławiu. Widać był - szelma - w Polsce, ale
mnie nie odwiedził. Może to i lepiej; tyle szczęścia mógłbym
nie wytrzymać. Złożył mi propozycję - jaką? - "wyjątkowo ko-
rzystną, rewelacyjną". Namawia mnie, żebym kupił u niego
garnki - jakie? - no jasne, "rewelacyjne, cudowne, wysoko ja-
kościowe, które mają ogromne zalety", w ogóle super, hiper,
ultramaryna. Za jaką cenę? - no kurczę, "rewelacyjną, niewia-
rygodnie korzystną, śmiesznie niską". Robi to po co? Bo chce
mi - dobrodziej kochany - ułatwić życie, upiększyć - przezacny
esteta - codzienność i dać ogromną, niepowtarzalną szansę
wygrać sto milionów - kuchnia, ale forsa, aż zatyka! Przysłał mi
/p15_0001.djvu
15
Tuchowskie Wieści Nr 3 (22)
nawet gotowy czek na to grosiwo. Pisze, że wygram prawie na
pewno, choć numer mam coś tam ponad 8 milionów. Patrzcie,
jakie ma straszne wzięcie! Ale pociesza mnie, że ten numer
jest dla mnie zarezerwowany i tylko - psiamać - dla mnie. I mo-
gę być nawet "głównym wygranym". To rozumiem. Jak mam
zakosić sto melonów, to co znaczy głupi wydatek 7 stówek.
Chociaż wujo jest super uczciwy i podaje, że dokładnie to
699.500 zł. No, u nich tam pięć stówek to dużo, myśli, że i u
nas też. A u nas za pięć stówek to by kupił co najwyżej działkę;
nie, nie hery, tylko papieru toaletowego, jakby na działki sprze-
dawali. Te garnki są rzeczywiście rewelacyjne, są zdjęcia. Nie
dziurawe i chyba nawet nie poobijane. Ale jak się ma przyjąć
do kasy sto reymontów, to kto tam by nawet na takie duperele
patrzył. On je i tak daje pół darmo, bo jakby je kupować osob-
no, to trzeba by wybulić ponad milion trzysta. Trzysty, tfu! -
czysty zysk! Czyli do tej setki śmiało mogę doliczyć jeszcze
reymonciaka, na piwo. Tych garnków jest cztery i dwie patel-
nie, ale części jest aż ponad 10, bo osobno się liczy pokrywki,
osobno uchwyty - ej tam, na Zachodzie to ci są ludziska
dokładni! U nas jak kupujesz malucha, to ci sprzedają razem z
kołami, a przecie dadzą się zdjąć i sprzedawać osobno. Uczyć
się nam od Zachodu, uczyć! U wuja za opakowanie nie płacę,
nic, słowo. Tylko poczta - ta cholera - zedrze 40 patyków, za
co wujek mnie przeprasza i mówi, żebym miał zrozumienie.
Mam, mam, zwłaszcza że wujcio przezacny osobiście włoży
do paczki z garnkami mały, ale bardzo atrakcyjny prezencik.
Co on wymyśli? Oj, złote serce, złote! Tak po prawdzie, to
garnki mi niepotrzebne. Już od jakiegoś czasu ten sprzęt stoi
u nas zbyteczny, ale co mi tam, przecie zahaczę te 100 mi-
lionów. Wtedy też nie będą mi potrzebne, tyle że z innego po-
wodu. Sprzedałbym je, ale wujek zabrania. Nie wolno kupić
więcej niż komplet i broń Boże - odsprzedać sąsiadowi.
Słusznie. Szczęściem nie trzeba się dzielić. Ale patrzcie, jacy
są ludzie! Nie potrafią, matoły, docenić dobrodziejstwa wuja,
choć im wpycha pieniądze w łapę. Niektórym widać wydawało
się mało czy jak? Pewnie się chcieli prawować, bo wuj pisze:
"droga prawna jest wykluczona". No jasne, kto by na drodze
prawnej zachapał taki szmal, chyba jaki kombatant, co to mu
milicja przywaliła pałą i wsadziła do więzienia na całe 48 go-
dzin. Tak, tak. Szczęśliwym. Trochę radość psuje mi żona, no
ale na to są żony. Głupia baba, powiada tak jakoś, że trafił
cwaniak na durnia. Dureń? Kto by to mógł być? No, nie wujek
chyba? Psiakrew, nie pozwolę go obrażać! Poza tym coś truje
(baba, nie wujek) zupełnie o czym innym. A może te sto mi-
lionów tak ją przyćmiło?
- A może by cię, ciemnoto, zainteresowało - powiada -
kto przehandlował cwaniakowi twój adres, nazwisko i za
ile? Co na to nasze prawo?
- Phi, adres, wielka mi rzecz, nawet nie wiedziałem, że to
można sprzedać.
- Radzę ci - znowu nadaje - włożyć te papiery tam, gdzie
się znależć powinny.
- Gdzie, w biurku?
- W koszu, durnoto, w koszu!
I cisnęła je do kosza. A ja je i tak wyjmę. Słusznie gadał
Sabała: "babski rozum - psie mięso". Haj!
Nabijaliśmy się kiedyś ile wlazło z tzw. wojskowych defi-
nicji: "Chlebak - jak sama nazwa wskazuje - służy do no-
szenia... granatów". Nawiązując do naszej, tuchowskiej
rzeczywistości, można by ją z lekka strawestować: "Chod-
nik - jak sama nazwa wskazuje - służy do ... postoju samo-
chodów" .
(jok)
Kindersztuba
Wielu spośród starszych czy tel-
I ników z pewnością wie, jakie jest zna-
czenie powyższego słowa, a niektórzy
oprócz tego stosują w życiu pewne
proste zasady z tejże kindersztuby się
wywodzące. Gdyby jednak młody
człowiek chciał się dowiedzieć, co też
ona oznacza, napotka na trudności,
bo w słownikach takiego słowa nie
znajdzie. No tak - zniknął termin i - nie-
stety - to, co on oznaczał. A wywodzi
się on (z pewnym uproszczeniem, ale
nie bądżmy drobiazgowi) z czasów
nieboszczki Austrii. Nic dziwnego
więc, że my dziś, goniący w tak szalo-
nym tempie za nowoczesnością (a ra-
czej za pseudonowoczesnością) ani
myślimy zaprzątać sobie głów jakimiś
starociami z Galicji rodem, żle świad-
czącymi o stanie mózgu tych, którzy je
przywołują. A że w naszym
społeczeństwie chyba jak nigdy dotąd działa prawo 5tada, zja-
wisko jest powszechne. Są wprawdzie w tym stadzie owieczki
- indywidualistki, ale nie one stanowią o stadnym zachowaniu.
Cóż więc takiego jest ta kindersztuba, że wywołuje aż tego ty-
pu refleksje? Właściwie to nic wielkiego! Są to pewne podsta-
wowe zasady zachowania się ludzi w różnych sytuacjach,
wpajane uparcie dzieciom przez dom, szkołę i kulturalne oto-
czenie. Zasady w istocie swojej tak proste, że aż żenujące jest
komuś o nich przypominać; nieprzestrzeganie ich budziło nie-
smak i żle świadczyło o człowieku, a powiedzieć komuś, że
zeszedł poniżej poziomu kindersztuby, znaczyło obrazić go.
Kiedyś. Dziś wszakże mamy czasy inne, jesteśmy (pseu-
do)nowocześni, wyzwoleni ze starych zasad, o których nawet
nie wiemy, że istniały, ale wiemy, iż jakiekolwiek zasady krę-
pują naszą osobowość, a więc won, odrzucamy je i... hulaj du-
sza, zasad nie ma! Dlatego przypominamy stado, ale chyba
nie owieczek. W tak zwanych czasach marksowych, kiedy
wszelkie światło przychodziło do nas z Orientu ("lux ex Orien-
te", czyli chichot Historii), jednostka nie liczyła się, lecz masy
("jednostka - zerem, jednostka - bzdurą" - piał kiedyś Majako-
wski). Dziś odwrotnie - stawia się na jednostkę, ale chyba z
naruszeniem rozsądnych proporcji; wielu bowiem oprócz sie-
bie i swoich praw nie widzi zupełnie innych, a jeżeli ich widzi,
to jako obiekt do żerowania, manipulacji (modne słowo - a co?
- my też sroce spod ogona nie wypadli), a także kogoś, przed
kim - że użyję określenia Irzykowskiego - można się "pawić",
zwłaszcza jeśli jednostka wyżej stoi w jakiejś tam społecznej
hierarchii. Stąd prosty wniosek, że w takim razie jakieś zasady
poszanowania drugiego człowieka, czyli inaczej - dobrego wy-
chowania, nie obowiązują. A ponieważ jedynym prawie dziś
naszym nauczycielem jest telewizja - która nie tylko doradzi,
czy prać i w czym, co kłaść do gęby, a co na nią, czym się
myć, a czym maltretować włosy, co wlewać - za przeprosze-
niem - do sraczyka, aby dobić i tak już bokami robiącą naturę
- popatrzmy, jakie budujące przykłady stamtąd płyną. Polska
gadaniem stoi, stąd też podstawowym przejawem aktywności
Polaka jest debata, a gadające głowy w tv to podstawa progra-
mu. Gdyby jeszcze gadały ciekawie, mądrze i kulturalnie. Są
takie, ale to wyjątki. Te - mające być przejawem demokracji -
debaty chyba na zasadzie odreagowania przerodziły się w
utarczki słowne, jeśli nie w pyskówki. Dawniej dyskusja
polegała wyłącznie na popieraniu czegoś, spróbowałby się
ktoś sprzeciwić! Dziś - odwrotnie, na sprzeciwianiu się,
/p16_0001.djvu
16
Tuchowskie Wieści Nr 3 (22)
spróbowałby się ktoś zgodzić! Nawet ostre dyskusje mogą i
powinny przebiegać z poszanowaniem kindersztuby.
Na ekranie tv przedstawiciele władzy, najwyższego szczeb-
la, patrzy na nich ileś tam milionów. Prowadzący dziennikarz
wprowadza w temat i oddaje głos pierwszemu mówcy. Ten nie
zdążył jeszcze wejść w rzecz, a już drugi mu przerywa, wpada
mu w słowo, bynajmniej nie z żadnym zwischenrufem, bo to od
biedy można by zrozumieć; ten prosi, aby mu nie przerywać,
wtrąca się trzeci, usiłuje interweniować prowadzący, mówią
wszyscy na raz, wychodzi z tego jakieś totalne ple, ple, ple,
zwykła pyskówka, nie można dokopać się sensu. Telewidz jest
w tej szczęśliwej sytuacji, że jednym ruchem palca może spra-
wę rozstrzygnąć. Ale czy o to chodziło? Czego zabrakło pa-
nom dyskutantom:
Sejm. Jeśli ławy nie świecą pustkami, kamera telewizyjna (a
to bezlitosne bydlę zarejestruje wszystko) panoramuje salę.
Jeden z panów posłów czyta gazetę, no, pal sześć, choć chy-
ba powinien słuchać; tu i tam panowie posłowie gadają w naj-
lepsze, nawet nie zwracając uwagi na mównicę. Im też czegoś
chyba brakuje.
Jeśli zdarza się nam bywać na różnego rodzaju zebraniach,
konferencjach, to obserwujemy grupy uczestników, którzy ga-
dają nawet nie bardzo głos ściszając, przeszkadzając tym,
którzy chcieliby posłuchać. I ten paskudny obyczaj traktuje się
jako normalny. Gadaczom też chyba czegoś nie stało.
Poleca wyroby betonowe
D kręgi bet (2) 100
D kręgi bet (2) 80
O rury bet (2) 60
D rury bet (2) 50
D rury bet (2) 40
D rury bet (2) 30
D rury bet (2) 20
o płytki chodni-
kowe
D obrzeża chodni-
kowe .
D krawężniki
D dyble betonowe
D trylinka drogowa
O płyty ściekowe
O korytka ściekowe
""
D pustaki betonowe
O pustaki żużlobe-
tonowe
O betonity
O słupki żelbetowe
do ogrodzenia
O słupki żelbetowe
do oznak gazu
D dachówka
cementowa
D gąsiory
O beton towarowy
O płyty żelbet
nakrywcze
O kręgi żelbetowe
Istnieje możliwość transpor-
tu na miejsce budowy,
możliwość negocjacji
cen za wyroby
Ale po co tak daleko szukać. Rozglądnijmy się po własnym
podwórku. Oto impreza w Domu Kultury z okazji rocznicy Kon-
stytucji 3 maja. Ludzi, jak na Tuchów, dość tym razem dużo.
Przeważają dzieci. Punktualnie rozpoczyna burmistrz. Tym-
czasem ludzie nadal przychodzą i jak gdyby nigdy nic, zamiast
poczekać aż skończy, łażą po sali, szukają miejsca, pokazując
tym samym, gdzie mają mówcę i słuchaczy. Jeszcze w czasie
trwania występów przychodzą panie, robiąc sobie pewnie w
ten sposób odpowiednie entree. Rozpoczyna się już wycho-
dzenie. I odtąd będziemy mieć przed sobą ciągły ruch lud-
ności. Celują w tym dzieci, ale nie tylko. Ci ludzie w ogóle nie
zdają sobie sprawy z tego, że przeszkadzają zarówno tym na
scenie, jak i tym na widowni, którzy chcieliby akurat odebrać
to, co na scenie. Uwidacznia się tu pewna cecha wykształcona
zapewne pod wypływem telewizji; ci ludzie zachowują się tak,
jak u siebie w domu w czasie oglądania programu tv. Mogą
wówczas zajmować się, czym chcą, mogą w każdym momen-
cie wyjść, oglądać siedząc, leżąc, a nawet - jakby się uprzeć -
stojąc na głowie. Wolnoć Tomku w swoim domku! Ale w swo-
im. Poza nim należałoby otworzyć oczy nieco szerzej i
wówczas - do licha! - musi się dostrzec innych; musi się do-
strzec różnicę pomiędzy własnym domem a miejscem publicz-
nym, co powinno pociągnąć za sobą różnicę w zachowaniu.
Jeżeli ktoś tego nie jest w stanie dostrzec, to znaczy że ten
jego organ, dzięki któremu stoimy wśród stworzeń tak wysoko,
zWiądł mu był i nie może pojąć prostych prawd. Ale to jeszcze
nie wszystko. Jeśli wpojono w kogoś - jak to się często
dość dzieje - że jest owym pępkiem świata, wokół ktorego
wszystko się kręci, to - niestety - ta prosta konstatacja do
żadnych wniosków go nie doprowadzi - i to jest smutne.
A że tak jest - widać. Czyli że znowu czegoś brak.
Opowiadają niektórzy, bardziej wrażliwi, że przestali
chodzić do kina (teraz wszyscy przestali, bo w nowoczes-
nym Tuchowie już tego przybytku X Muzy nie ma) ze
względu na kinochamów, którzy w głos komentować mu-
sieli to, co widzieli na ekranie. Kiedy ich opanowały emo-
cje, przestawali panować nad sobą i czyś chciał, czy nie,
musiałeś słuchać odzywek typu: "O k..., ale go p...!" Po-
wiecie, że to nie brak kindersztuby, tylko wyższa szkoła
jazdy w tym kierunku, czyli chamstwo. Tak, klasyczny je-
go przykład, ale chamstwo gdzieś się zaczyna, właśnie w
braku podstaw wychowania, czyli kindersztuby. Ale kto
ma te zasady młodym ludziom wpoić, jeśli brakuje ich
dorosłym? Błędne koło! Zwłaszcza że sprawa sięga swoi-
mi korzeniami chyba trochę głębiej. To nie tylko kwestia
tzw. dobrego wychowania. Ludzie muszą dostrzec w tym,
co się im serwuje, pewne wartości, muszą je akceptować;
aby tak się jednak stało, trzeba gruntownie przeorać
świadomość współczesnego Polaka, co w czasie takiego
zawirowania w świecie wartości nie jest łatwe. Bez tego
można sobie gadać ad mortem usrandam (przytaczam to
znane powiedzonko w języku cezarów, aby mnie nie po-
sądzono o brak kindersztuby). I tak ten, kto o tym gada,
traktowany jest jak "cymbał brzmiący", ot jak choćby i ja-
Wasz prowokator
Wydawca: Urząd Gminy w Tuchowie. Redaguje
zespól: Józef Kozioł - redaktor naczelny, Ale-
ksander Kowalik, Grzegorz Stanislawczyk.
Opracowanie graficzne: BronisławKapałka.
Nakład 350 egzemplarzy. Adres redakcji:
Urząd Gminy w Tuchowie
(z dopiskiem: "Tuchowskie Wiesci")
/p22.djvu
Rok IV NR 3(22)
maj
'::::::i::'::::':' :-'::':: <::':::::::i-':,:_:::,::':':'::::':'",,:,:::':':,'::': : '::/':'.:
:::'::,-,: ",:<: ",:,: >::,: :,:::::,::',:i ::.:::.)'::,,',: ',
::::': -\>:::::.: -:.::: :
:.:.:'.:'" '::"':: ',:.::::"....'::. ',:':
-1
!;II;';II\il''''!
.c . . .. . .. . . . . . . .. .. . . . . . ... . . .. ... .. . e. . . . . / . . . ... . .. . .. . . ... .. . . .. . n ... ... .. . . . ... . ..... . .... a ...... . .. . . . III/ ł1 d Y _ y .... 1 . .i:: I >u z ':::.:.::::': ł .. \n
, ,.,'" "',:: .:.:', ::".-" ': :",:'-:',":'::',:',"..-,<: .. . '...... : ->.:: : '<'.- '>">:'../ ..: ,:',».::
. :.. .... .11) . ......>dH./Y
dyrektor Domu Kultury, Rada Rodziców
Szkoly Podstawowej oraz rodzice
członków koła. Ponadto rodzice wraz z
opiekunem przepracowali 428 roboczo-
godzin. Najwięcej pracy włożyli: Jan
Świderski, Wacław Gierałt i Kazimierz
Dyda. Efektem jest pomieszczenie war-
te wraz z wyposażeniem ponad 12 mln
zł. Otwarcia klubu i odsłonięcia tablicy z
nazwiskami osób wspierających przed-
sięwzięcie finansowo dokonał burmistrz
Michał Wojtkiewicz.
Jak nas informuje opiekun koła, nasi
modelarze brali udział w zawodach ba-
lonowych w Umanowej, rozegranych w
trudnych warunkach "atmosferycznych,
bo przy silnym wietrze, największym
wrogu baloniarzy. W klasie standard
nasi zawodnicy: Marek Płach no i Jakub
Gaj zajęli \I miejsce, zaś w klasie otwar-
tej Mateusz Iwaniec zajął I miejsce i tym samym puchar
burmistrza Limanowej znalazł się w Tuchowie.
W zorganizowanych w Nowym Sączu zawodach pod
nazwą "Powitanie wiosny" nasi też dali o sobie znać:
- Piotr Świderski zajął I miejsce w kategorii modeli na
uwięzi, a Robert Czapla - III
- Bartosz Mikos - I miejsce w kategorii otwartej, Marek
Płach no i Jakub Gaj - III. Warto dodać, że balon zwycięzcy
utrzymywał się w powietrzu przez 1800 sekund;
- Artur Gierałt - I miejsce w kategorii latawców skrzynko-
wych, Jakub Gaj - II, Tomasz Dyda - III
3 maja na stadionie w Tuchowie przy udziale sporej iloś-
ci mieszkańców miasta odbyły się zawody modeli akroba-
cyjnych na uwięzi. W grupie juniorów zwyciężyli zawodnicy
z Nowego Sącza. W grupie młodzików tryumfowali tu ch 0-
wianie:
Piotr Świderski I miejsce
Robert Czaplali miejsce
Tomasz ŚWiderski"l miejsce
W zorganizowanych z okazji Dnia Dziecka przez Aero-
klub Podhalański na własnym lotnisku zawodach także
W numerze m. in.:
... recenzja monografii Tuchowa Stanisława
Derusa napisana przez dra Stanisława
Wróbla
... polemika Stanisława Derusa z Kazimie
rzem Karwatem
... refl
ksje Zygmunta Bienia w związku
ze Swiętem Ludowym
... informacje biograficzne o Marii Kotuiskiej,
patronce Szkoły Podstawowej
w Jodłówce Tuchowskiej
... Anna Stanu ch o Tuchowskich judokach
... dalsza część wspomnień Bronisława
Kapałki.
EKO
Wydarzyło się...
23 kwietnia otwarty został w budynku Szkoły Podstawo-
wej w Tuchowie klub modelarzy. Tuchowscy modelarze, o
osiągnięciach których na naszych łamach wielokrotnie pi-
saliśmy, zrzeszeni w KM liK "KOLIBER" (należy do Aero-
klubu Podhalańskiego w Nowym Sączu) - mają swoją sie-
dzibę. Z inicjatywy Marka Mikosa, opiekuna klubu, dokona-
no adaptacji części strychu szkoły. Nie obyło się bez
kosztów (ok. 8 milionów złotych), które pokryli: burmistrz,