Dziennik

Mirador - viewer

Dziennik Literacki. 1947, nr 12 (22/29 V).

Adnotacje

Wyświetlanie 316 adnotacji

Dodawanie notatek tylko dla użytkowników zalogowanych

Opcje

DZIENNIK LITERACKI

ROK 1

KRAKÓW 23 - 29 MAIA 1947

NR 12

4LEKSANDER KUESfEW/CZ

MUSIMY SIE ROZUMIEĆ

Portrety; Ecfword Gło w ach

aczęło eię od tradycyjnej ana

bazy via K atowice—Kraków.

Krakowski ,,Chevro]et" rekto

ra Goet]a, wojewódzki ,,Ford"

^ spisały eię jak najlepiej, umknę

ła tyiko katowicka, dość sfor

mowana limuzyna — i to trzy razy na

30 kilometrach. Aie wk-ońcu — rogat

ki, Karmelic!ka, G rand Hotel.

Gorączkowe, dorywcze przywitania,

łrściski nąk, tysiące pytań: gdzie, kie

dy i jak? — Co dzisiaj po po-łudn-iu?...

.Każdy ma kogoś w Krakowie, chciał

by go widzieć, wym,ienić tyie myśłi,

projektów, sam na sam — spokojnie.

—

Dnes većer... ;o... većer p ry bude

Vofny:L

LVNY KRAKÓW

Tymczasem zwiedzamy Wawel. As.

fałty stygną, saie i marmur są jeszcze

chłodniejsze.

—

Tu mieszka kojąca przeszłość...

odzywa się powieściopisarka Maria

PujmanoYa.

Morfa Pujm anova

Ma taki,e dobre, wyrozumiałe oczy,

zmęczone — jakby już wszystko w ży

ciu widziały i n,ic ich nie dziwiło. Rzę

sy długie, które leniwie o:padają. Jest

drob na, filigranowa.

Kiedy patrzy na fła-mandzkie arcy

dzieło Boscha ,,Sąd ostateczny",

jej

zdaniem, to raczej m akabryczna !ite

fstura. Pędzel zatracił się w wyuzda

niu. Stał się piórem.

—

A oto Barbara Radziwiłłówna.

Według najnowszych źródeł, miaia po

dobno aż ...27 kochanków.

—

I co, ujawnii,i się? — podchwy

tuje po polsku Rudo Br-tań morowy,

płomienny Słowak. N aszego W oroni

cza, Trem,beckiego, Szymonowicza ma

Av małym palcu. Cytuje ich na pamięć.

I)ziesięć lat temu studiował w Krako

wie literaturę polską.

Nie tracąc werwy notuje skrzętnie:

"Barbara R.

—

27 ffegafnych kofabo

żac;onfsfów..."

Byle z humorem, byłe dałej.

,,Mały" kawałek Krakowa od Wa

welu aż po Sławkowską zeszedł nam

Wm:g. Jak zakochanym parom. Wszy

stko uczy — wydaje się czymś zgoła

nowym. Widzieć Kraków oczym a goś

ci, znaczy widzieć inny Kraków.

—

Cóż to, akademia smorgońska?

Bawi nas fotograf-niedźwiadak. K!a—

Pie dostojnie szczęką, podryguje, zni

ka — i znowu następna ,,atrakcja":

Sukiennice, rw etes, zgiełk, który nor—

B)a!nie nuży — łub też kojarzy się z

-- miękką" łu:b ,,tw ardą" giełdą... A tu

t"-l na każdym kroku odkrycia: nóż.

którym brat brata zabił, bo był zazdro

sn,y a wieżę, hejnał, którego nie mo

derny się doczekać..."

Wszystko ich Interesuje: 3 X TAK,

Panowie za bardzo wykwintnie ubra

td. dzieci oferujące ,,Perłę", niezam-a

^ane znaki ,,V" etc., etc.

Zo/fmavy fe fen vaa Krokov.

,,FGBBfA"

Nazajutrz po południu — wytchnie

nie.

Niedbałe porozstawiane stołki, niby

przypadkowo, a każdy na swoim miej.

ecu, zieleń, która tamuje upał, trawa,

zacisze — majówkowy na-strój - a

wszystko pod zagadkowym szyłdem

,,Egeria".

Franciszek łiafas

Lody ze śmietanką i śmietanka przy

lodach: Przyboś, Wyka, Otwinowski,

Natanson, Andrzejew ski, Swirszczyńs

ka, Jaiu Kurek, Turowicz. Młodzi, 6h:r

si — z lewej i z prawej: a. ]a Jaszcz

i A ia Kisie]. W ogóie wszystko.

—

Pięknie tu... cicho, jak na końcu

świata — w?dycha spod gru,bych

szkieł A. C. Nor.

—

My w Czec:hach

nie mamy czegoś podobnego: chyba

w czasie wakacyj. Te s-pędza-my ra

zem...

Głowacki m acha karyka-tury jedną

po drugiej. Ha!as już gotów, Pujma

nova też. Kapitalni, w paru pociąg

nięciach.

—

Ścierpnie mi ka-rk — zwierza się

cichaczem i po czes-ku Rezać, aie po

zuje tip"top.

Helena Wie!owieys-ka patrzy na

wszystko, jak zwykle, z ,,od! eg)ości"

kilku,dziesięciu metrów. Mn w sobie

spokój zradiofonizoWauego Sfin-ksa. O

bo-k n,iej tem-peramentny Brtań cytuje

coś — gestykulując - z Koi!ara. To

jego ulubiony temat. Bunćak jest r a

czej opan-owany, rea-i-ny, więcej niż

realny; z przekonania postępowy ]e

wicowiec tłumaczy coś Swinszczyńs

kiej. Swipszczyńska przyta,kuje.

,,Dz-ie-nn!ik Lite-racki" na każdym sto.

!e. Wyprzedził inne wydawnictwa.

Kiedy w pierwszych chwilach pobytu

na naszej ziemi otrzymała go Maria

Pujmanova wraz z wiązanką kwiatów,

szepnęła ze wzruszeniem:

—

To najpiękniejsza i pierwsza nie

spodzianka na ziemi polskiej Deku/e

me vóm.

Szkoda, że popołudnie tak krótkie.

Można by siedzieć wśród drzew, zapo.

m nieć o w szelkich oficjalnościach. Tu

nie ma a-n-i 6tukania w kieliszki, ani

podniosłych oracyj — jest cisza, zie

leń, kilkunastu ludzi, któnzy mają so

bie wieie, ba,rdzo wieie do powiedze

nia.

A to najsilniej fączy.

NOC...

Noc. Godzina pierwsza. Przyjęcie,

w ydane przez T owarzystw o Przyjaźni

Polsko-C zechosłowackiej należało do

mc !o sztywnych i napuszo-nyc-h, z tą

jedn-ak m ałą wadą, że rozpoczęło się

o !l.

Idziem y po-przez Piamły: Br-tań, Bun

fak, attache Sedivy, An-drzejewski, Ot

winowski, Wyka. Tadeusz Kwiatkow

ski i-St. W . Balicki.

—

Sceneria: G rott

ger — sczerniałe mu-ry ,,Secesji"

—

pachnący bez... Aktorzy: znani i okrzy

czan-i. tacy. których nazwiska bębnią

setki tysięcy egzemplarzy; jedni znad

Wagu, drudzy znad Wi6iy, ktoś in

ny aż znad Wełtawy. (Statystą był

auto-r reportażu; kurtyną — powietrze;

pubłi-czn-ość. jak z wykie — spała).

Andrzejewski i Brtań dyskutują o

poezji.

—

Czy istnieje u was coś w rodzaju

,,zamówienia społecznego",

twórczoś

ci na rozkaz? — zapytuje Brtań.

—

Nic podo-bnego. W spółczesna

twórczość polska jest z gruntu nie

skrępowa-na . Nie ma ani m arksistows

kiej, ani kle-rykaln-ej poezji na ,,zamó

w ienie".

—

No dobrze, a przykłady?

Afta-Ohe Sedivy i red Balicki zakon

spirow ali się na po-blisk-iej ławce. Czy

podsłuchiwać? Myśię: wypa-da, czy nie

w ypada? Przecież to wtasny ,,Red

nacz".

Za-czą!em so-bie w różyć r.a

kwiatuszku bzu. Liczę i liczę do 4-t:

,,tak—me"... ,,tok—nie"...

—

a tu jesz

cze ze czterys-t-a. Cis-nąiem kw-iatkiem;

trudno — zaryzykowałem.

(— O czym z-d-o!en dyskutować czło

wie-k, który !4 godzin tłuki się z Wro

ciawia, nie przespa) nocy, nie przes

pał dnia, wartował !t) korekt, wysłu

chał n-abożn-ie !O przemówień — a ju

tro od 8 będzie łam ał ,,Od A do Z"?)

Tą magią jest teatr.

Budo Brtań

—

Setki. Wymienić Choćby Jastru

na. Czy znajdzie pan w nim coś urzę

dowego, coś nię z niego?

—

Szczerze mówiąc: nie.

Gdyby 6treścić, nad czym zastana

wiali się obaj, zawrzeć to można w

jednym jedynym zdaniu: Które z k)a

sycznych dzieł dram aturgii po)skiej,

czeskiej, czy ogólno-światow ej mogą

być gra-ne z równym i gwarantowanym

pożytkiem tak w teatrac-h czeskich,

jak i po]skich, ażeby stać się ogn-iwem

porozumienia i spójnią ku)turainą?

—

A co by pan z waszej iiteratury

pro-ponował na przyszły sezo-n T eatru

Narodowego w Pradze? — zapytał

Sedivy.

Niestety, spłoszył mnie jakiś szelest.

Zwiałem, dręczyło mn,ie sumienie — i

w yspowiadałem się na szpa)tach...

PRZYGADUSZK1 I U MOWY

Sobota. Dzień przeład-owany zapro

szeniami, śniadaniami, konferencjami,

,,czarną kawą". Wszystko co do mi

nuty. a tu nie wiadomo, gdzie 6ię po

dziać.

—

Ach, zdrzem nąć się, chwileczkę

zdrzemnąć...

—

Jsme unayenf...

—

zw-ierza się

niejeden z Czechów. Znaczy to po

prostu: jesteśmy zmęczeni. Aie na to

nie ma rady.

CZOŁOWI PISARZE CZECHOSŁOWACJI

NA iAMACH ,,DZIENNIKA POLSKIEGO" i ,,DZIENNIKA UEERAEKIEGO"

W czasie pobytu pisarzy Czechosłowacji redaktor naczelny naszego pisma podpisał z nimi kilka umów au

torskich, na mocy których już w najbliższych tygodniach ukaże się na łamach ,,Dziennika Literackiego"

pow ieść

MAR!! PU)MAMOWEt

,,PRZECZUCIE" (PREDTU(HA)

W odcinku codziennym ,,Dziennika Po!skiego" ukazyw ać się będzie powieść

A. C. MORA

,,Z Y)Ę ŻYCIEM BRATA" (ŹIJI Ż!V0T BRATRUV)

,,Dziennik Polski" i ,,Dziennik Literacki" uzyskali ponadto życz!iwe i wiążące przyrzeczenia stałej współ

pracy literackiej i publicystycznej.

FRANUSZKA HAIASA, WA(tAW A RF7AFA, RUD!) BRTAN!A , PAYOLA BUNFAKA

Poratował nas w znacznej mierze Ja

:zy Zagóis-ki, prosząc na domowy pod.

wieczo-rek przy A]. Słowackiego w za

cisznych dwóch pokoikach. Meble

skrom ne, antyczne, turecka makata,

wartościowe sztychy po ścianach, peł

no książek i najmilsza ozdoba: córe

czka imieniem Bożena — stworzyły

miłą, dom atorską, pełną gościnnej s)o

wiańskości atmosferę.

Byii tu: Przybysiowie, Wiktor, Na

tanson, Balicki, Otwi-nowscy, Fiukows

cy, Rzepińscy, Gołubiew, Turowicz i

inn,i.

Przyjęc-ię zamieniło się w swego ro

dzaju kanto-r )iteracki. Wymieniano z

sobą dziesiątki książek, których pełne

walizki przywieźli przewidujący goś

cie, wyp:sy\vano dedykacje, adresy, a .

foryzmy do pa,miętników -

najcie

kawszy by) pamiętnik krytyka Brtamid.

Figurują tam: Solski, Piwar-ski, Z a

górski, Wiktor, Goetel. Przyboś, Balic

ki. Otwir-owski — obok dow cipnych

,,przygaduszek" kolegów-Czechów .

Maria Pujma-nova, której mąż jest

wybitnym reżyserem teatralnym, za

pytuje o polskie 6ztuki tzw.

,,ekspe

rymentalne".

—

Owszem, były takie — odpowia

da Balicki — a!e przew ażnie w zimie,

dziś gramy en gros klasyków.

Mówią coś o ,,Panu Jowi-a!skim".

A. C. Nor dzieli się wrażeniami z

ate!ierów praskich, gdzie niedawno

,,kręciła" Mieczysława Ćwi-klińska. J e

rzy Leszczyński. To szczęściarz: fi]rno

wa) już niejedną sw oją powieść.

A. C. Nor

—

Czy to oznak-a Syndykatu Dzien

nikarzy — zapytuje Pujmanova, wi

dząc u Ba!ickiego oznakę ,,Czyte)n)

ka".

—

Nie, to ,,Czytetnik", Spółdzielnia

Wydawnicza: książki, ,,Odrodzenie",

,,Dzien-n-ik. Po!ski", ,,Dzien-nik Literac

ki"...

fCfgg dalszy na sfr. 8J

1 z 8 • Strona 1

Mirador - viewer

Dziennik Literacki. 1947, nr 12 (22/29 V).

Opis

Struktura

Podobne

Błąd 404 - MBC

trans "Nie znaleziono strony" %}

Mirador - viewer

Opis

Struktura

Podobne

Błąd 404 - MBC

trans "Nie znaleziono strony" %}

Завантажити файл

Завантажити файл

Видалення коментаря

Розширений пошук

Повідомити про помилку